Reklama

Obudzić emocje

Chciał tworzyć programy telewizyjne. Jednak przez przypadek trafił przed kamerę i odniósł sukces. Miarą jego popularności może być chociażby to, że jako jedyny mężczyzna kilkanaście razy pojawiał się na pierwszej stronie "Tele Tygodnia".

Jest pan uwieczniony na 12 okładkach "Tele Tygodnia". Pokonał pan wszystkich mężczyzn i wiele pięknych kobiet. Jak się pan z tym czuje?

Krzysztof Ibisz: - Bardzo się z tego cieszę! Nawet nie zdawałem sobie sprawy, że tych okładek było tak dużo. Zazwyczaj uważnie śledzę 'Tele Tydzień', bo uważam, że jest to najbardziej kompletny magazyn z programem telewizyjnym. Kupuję go od pierwszego numeru.

Dużo czasu zajmuje panu dbanie o siebie?

- Zależy, co rozumieć przez 'dbanie'. Nie poświęcam temu więcej uwagi, niż przeciętny mężczyzna. Nawet gdybym chciał, to nie mam na to czasu. Jedynie na sport zawsze znajduję wolną chwilę. Staram się kilka razy w tygodniu wyjść na świeże powietrze, pojeździć rowerem lub pobiegać. Sport to przede wszystkim dobre samopoczucie i zdrowie, a młody wygląd jest bonusem.

Reklama

Zbiera pan gazety ze swoimi zdjęciami i wywiadami?

- Mam archiwum, ale nie prowadzę go szczegółowo, więc nie jest kompletne. Dawno do niego nie zaglądałem, nie potrafiłbym powiedzieć, czy są tam wszystkie okładki z moimi zdjęciami. Natomiast na biurku mam numer 'Tele Tygodnia', w którym pada informacja, że jestem w tym roku kolejny raz nominowany do Telekamery. Fajnie jest czytać tak miłe rzeczy.

Lubi pan sesje zdjęciowe?

- Szczerze mówiąc, niespecjalnie. Jest coś w tym wschodnim powiedzeniu, że zdjęcie kradnie kawałek duszy. Dobra sesja fotograficzna jest bardziej eksploatująca niż nagranie programu telewizyjnego. Kilka godzin ciężkiej, fizycznej pracy. Traktuję to jako konieczność związaną z zawodem, który wykonuję. Jeśli tylko mogę, to wymiguję się od sesji. Teraz już jest mi łatwiej, bo serwisy prasowe mają mnóstwo moich zdjęć w swoich bazach.

A jak się pan czuje po drugiej stronie obiektywu?

- Kiedyś fotografia była moją wielką pasją. Jeszcze w liceum i na studiach brałem udział w wielu konkursach fotograficznych i nawet niektóre udało mi się wygrać. Robiłem też reportaże fotograficzne. Ukazywały się one w popularnym wtedy magazynie 'Razem'.

Pamięta pan, jakie miał marzenia zawodowe, prowadząc pierwszy program?

- Przed kamerę trafiłem przypadkiem. Zaczynając pracę w telewizji chciałem realizować programy, a nie w nich występować. Może w przyszłości do tego wrócę...

Myśli pan, że któryś syn pójdzie w pana ślady?

- Wydaje mi się, że obaj wybiorą zawody związane ze sztuką albo ze sportem. Starszy syn bardzo interesuje się piłką nożną i marzy o tym, by zostać komentatorem sportowym. A młodszy na razie chce być jak Iker Casillas, najlepszy bramkarz świata.

Rozmawiała Ewa Pokrywa.

Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Krzysztof Ibisz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy