Nowy facet na horyzoncie
Grana przez nią w serialu "Ranczo" córka wójta, Klaudia, to kolorowy ptak. Już miała się ustatkować u boku Fabiana, lecz... pojawił się ktoś inny. - I z miejsca ją oczarował! - mówi Marta Chodorowska.
Pod koniec 6. serii "Rancza" wydawało się, że grana przez panią wójtówna ustabilizuje się u boku Fabiana (Piotr Ligienza). Tymczasem na horyzoncie pojawia się nowy facet...
Marta Chodorowska: - Klaudię zawsze pociągali ciekawi, niebanalni mężczyźni i takim właśnie zdaje się być Łukasz (Tomasz Magdziarz), reżyser, który ją z miejsca oczarował. Cóż, serce nie sługa.
Co go sprowadza do Wilkowyj?
- Oficjalna wersja jest taka, że w wiejskim zaciszu, na łonie przyrody, postanowił poszukać natchnienia, weny twórczej do dalszych działań. Ale o co tak naprawdę mu chodzi - to się okaże.
Tymczasem Fabian, odstawiony przez Klaudię na boczny tor, znalazł sobie szybko pocieszycielkę!
- Nie tyle znalazł, co sama się znalazła: w osobie nader seksownej Jagny (Patricia Kazadi - przyp. red.), której żaden się nie oprze. Kto wie, jak na jej przychylność zareaguje młody sekretarz gminy...
- Myślę, że moja bohaterka sporo ryzykuje, zostawiając go sam na sam z taką pokusą (śmiech). Zwłaszcza że oboje są wolni, myślą poważnie o życiu i niewykluczone, że stworzą udany związek. A Klaudia zostanie na lodzie...
Czy ta dziewczyna kiedyś zmądrzeje?
- O przepraszam - przez te lata, odkąd ją poznaliśmy, znacznie wydoroślała, przestała zmieniać wizerunek, religie, subkultury, style. Jednym słowem: znormalniała. Ale w środku jeszcze buzuje i zawsze będzie. Taka już jej natura. Ku mej radości, bo jest co grać!
Ciekawie się też zapowiada pani nowa rola w "Na Wspólnej".
- Dołączyłam do obsady, ale odcinki z moim udziałem jeszcze czekają na emisję, bo serial ten powstaje z dużym wyprzedzeniem. Wystąpię w nim jako dziewczyna imieniem Nikita. Właściwie to taka 'dziewczyna-chłopak', kierowca samochodu off-roadowego, w bojówkach i całkiem na sportowo. Byłam zachwycona, że wreszcie jestem bez obcasów, bez specjalnego makijażu, za to w super-maszynie. Mogłam sobie poszaleć tak, jak swoim samochodem nigdy bym tego nie zrobiła - w tempie, po bezdrożach, wertepach, gdzie błoto się lało po szybach! A że z natury jestem żądna przygód, bawiłam się doskonale!
Czy to właśnie ta żądza przygód gna panią po świecie? Jest pani przecież zamiłowaną "obieżyświatką"?
- Rzeczywiście, podróże to moja wielka pasja. Zwiedziłam już parę urokliwych miejsc. Pociąga mnie zwłaszcza Wschód - ten bliski i daleki. Na Zachód też się czasami wypuszczam, choć rzadziej. Z uwagi na dostępność i wygodę, zostawiam go sobie na deser, kiedy już będę miała gromadkę dzieci. Jeździmy wszędzie w duecie - ja i mój chłopak. A w wolnym czasie czytamy magazyny podróżnicze, blogi, reportaże i planujemy kolejne wyprawy.
Tym razem na Syberię, jak pani zapowiadała?
- Faktycznie taki był pomysł. Ale mamy już potwierdzoną informację, że latem kręcona będzie 8. część 'Rancza', no więc Syberia musi poczekać. Za to właśnie ziściło się jedno z moich innych, wielkich marzeń - Japonia.
Byliście niedawno w Kraju Kwitnącej Wiśni?
- Trafiliśmy na ten wspaniały czas kwitnienia! Wielkanocy się tam nie obchodzi, bo to nie jest katolicki kraj, ale jedliśmy jaja gotowane wedle miejscowego zwyczaju w wulkanicznym błocie. Dwa lata temu spędzaliśmy zaś Wielkanoc w Portugalii, gdzie w tym okresie pojawiają się na stołach wielkie baby, podawane na słodko, z czekoladą i... jajkami, zapiekanymi wewnątrz nich w skorupkach!
- Wrażenia z podróży opisuję na blogu Pastelaria, z nadzieją, że zainspiruję ludzi do kreatywnego zwiedzania świata nie utartymi szlakami, lecz na własną rękę. Bo tylko taki styl podróżowania ma dla mnie urok i sens.
Rozmawiała Jolanta Majewska-Machaj.