Reklama

Mister w Leśnej Górze

Dla widzów jest przede wszystkim doktorem Rafałem Konicą. A prywatnie jest tatą, mężem, miłośnikiem sportu i może się pochwalić tytułem Mister Poland 1997! Robert Koszucki opowiada o bracie bliźniaku, dzieciństwie i ukochanej babci Miłce, która była jego największą fanką.

Doktor Rafał Konica został samotnym ojcem, który musi godzić obowiązki zawodowe z wychowawczymi. To przykre...

Robert Koszucki: - Powiedziałbym, że trochę sam jest sobie winien. Nie ma łatwego charakteru, a na koncie dość dużo grzeszków i przewinień. Można więc zrozumieć Martę (Katarzyna Bujakiewcz), że nie wytrzymała tego i wyjechała do Ameryki.

Nie wszyscy wiedzą, że w doktora Konicę wciela się najprzystojniejszy mężczyzna w kraju. W roku 1997 wygrał pan konkurs Mister Poland!

- To było już dawno, 15 lat temu... Dorabiałem wówczas jako model i w związku z tym wystartowałem w eliminacjach. Najpierw na szczeblu lokalnym, potem przechodziłem coraz dalej i tak dotarłem do krajowego finału, który wygrałem.

Reklama

- Niefortunnie jednak zbiegło się to z przyjęciem mnie do krakowskiej PWST, gdzie jako student pierwszego roku musiałem przejść 'fuksówkę'. Gdy tylko koledzy dowiedzieli się, że jestem misterem, to miałem znacznie większy wycisk niż inni. Nieraz przyszło mi drogo zapłacić za to - skądinąd - przyjemne wyróżnienie.

A gdzie wsparcie ze strony brata - bliźniaka?

- Rzeczywiście, mam brata, Konrada, starszego ode mnie o 10 minut i przez całe dzieciństwo byliśmy nierozłączni, ale po maturze naszego drogi się rozeszły. Wyjechał do Portugalii, tam skończył medycynę chińską i akupunkturę, pracuje jako terapeuta, założył rodzinę.

Wychowaliście się w górach?

- Mieszkaliśmy na przemian - w Krakowie i w Krynicy Górskiej, skąd pochodzi tata, nauczyciel wychowania fizycznego w Muszynie. Jednak postacią centralną naszego dzieciństwa, a potem już w dorosłym życiu, była babcia, Miłka (skrót od Bogumiły) Koszucka, postać znana wszystkim jako charyzmatyczny przewodnik PTTK i animator życia kulturalnego na Sądecczyźnie.

Podobno była także wodzirejem.

- Tak, ostatnim w Polsce, wedle słów Wojciecha Manna i Krzysztofa Materny, którzy zaprosili ją do programu 'MdM'. Organizowała w Krynicy niezliczone dancingi, bale, konkursy dla wczasowiczów. Władała kilkoma językami, nas - swoich urwisów - wyuczyła też kilku piosenek po węgiersku i niemiecku, i co jakiś czas kazała się nimi popisywać przed ludźmi. Nie znosiliśmy tego szczerze, ale do dziś je wszystkie pamiętam.

- Odkąd zostałem aktorem, babcia - najzagorzalsza fanka - kolekcjonowała każdy artykuł, wywiad czy choćby wzmiankę na temat mojej pracy, jaka się ukazała w prasie. Potem wycinała to wszystko i naklejała pieczołowicie na arkuszach brystolu, tworząc tym samym wieloletnią kronikę dokonań wnuka na scenie i przed kamerą. Nasza cudowna babcia odeszła dwa lata temu - i odtąd nikt już nie tworzy tego wyjątkowego archiwum...

Rozmawiała Jolanta Majewska.

Jeśli chcesz znaleźć więcej informacji o "Na dobre i na złe", zajrzyj na wortal światseriali.pl.

Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Robert Koszucki | Na dobre i na złe | serial
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy