Reklama

​Mateusz Gessler: Późno zacząłem gotować

"Jak byłem dzieckiem pomagałem, natomiast gotować zacząłem, kiedy byłem już dorosłym człowiekiem" - wyznaje Mateusz Gessler. Choć debiutujący w roli jurora kulinarnego show Gessler przyzwyczaił się do kamer, przyznaje, że do końca życia będą go krępowały...

"Jak byłem dzieckiem pomagałem, natomiast gotować zacząłem, kiedy byłem już dorosłym człowiekiem" - wyznaje Mateusz Gessler. Choć debiutujący w roli jurora kulinarnego show Gessler przyzwyczaił się do kamer, przyznaje, że do końca życia będą go krępowały...
Od kiedy pamiętam, moje palce zawsze lądowały w jakichś garnkach - wyznaje Mateusz Gessler /AKPA

Rola jurora w programie "Masterchef Junior" to pana telewizyjny debiut. Jak się pan w niej czuje?

Mateusz Gessler: - Teraz już bardzo dobrze, choć początki rzeczywiście były nerwowe. Na szczęście dzięki Ani, Michelowi oraz całej ekipie szybciej i łatwiej było mi odnaleźć się w tym nowym "życiu".

Czyli kamery już pana nie krępują?

- Podejrzewam, że do końca życia będą mnie krępowały, ale przyzwyczaiłem się do nich.

Jak się panu pracuje z dziećmi?

- Super! One mają pewną rzecz, której nie mają dorośli - słuchają. Poza tym widać, że te dzieciaki mają pasje i uwielbiają gotować. Mimo młodego wieku od lat gotują w domu, więc jest im o wiele łatwiej. Ogólnie praca z kimś, kto dzieli z tobą tę samą pasję jest o wiele łatwiejsza, niż gdyby jej nie było.

Reklama

Jest coś, czego nauczył się pan od dzieci?

- Tak. Dzięki nim wróciła mi taka dziecięca radość. Dzieci czasami uczą nas też pokory. Mam taki zawód, że codziennie uczę się czegoś nowego. Nie uważam się za najlepszego, jestem od tego daleki. Codziennie mogę się czegoś nauczyć. I może dlatego też to robię, a nie pracuję gdzieś indziej, bo tę chęć codziennej nauki będę miał do końca życia.

Co by pan doradził rodzicom dzieci z "Masterchef Junior"? Przecież im wszystko może się jeszcze "odwidzieć".

- Naszą rolą, rolą każdego rodzica, jest to, żeby wspierać dzieci w ich różnych pasjach, jakie by one nie były. Jeżeli pewnego dnia dziecko powie nam, że chciałby uczyć się czegoś innego, co innego robić w życiu, to naszym obowiązkiem jest, aby to zaakceptować, a nie mówić: co ma robić, a czego nie.

Czy pana syn też przejawia jakieś zdolności kulinarne?

- Mój syn ma 11 lat i tyleż samo spędził w kuchni. Gotuje, ale nie wiem czy pójdzie w moje ślady. Czasem mówi, że chciałby, czasem nie. Jestem po to, żeby go wspierać w każdej decyzji. Dla niego gotowanie nie jest zabawą tylko częścią życia. Syn bardzo dużo czasu spędza ze mną w restauracji. On podchodzi do tego bardziej życiowo, nie traktuje tego jako przygody.

Pan będąc dzieckiem, wiedział już, że chce być kucharzem?

- Przyznam, że ja w tym wieku nie gotowałem, ale bardzo lubiłem jeść. Jadałem non stop różne rzeczy i przy różnych okazjach. Dzięki podróżowaniu miałem okazję próbować różnego typu kuchni i podpatrywać różne techniki. To zostało mi w głowie i teraz to wykorzystuję.

Domyślam się, że z czasem jednak zaczął pan, jako mały chłopiec, pomagać mamie czy babci w kuchni?

- Tak, jak byłem dzieckiem pomagałem, natomiast gotować zacząłem, kiedy byłem już dorosłym człowiekiem. Ale od kiedy pamiętam, moje palce zawsze lądowały w jakichś garnkach - próbowałem i patrzyłem, jak to się robi.

Pamięta pan swoją pierwszą autorską potrawę?

- To było tak dawno temu i było tego tak dużo, że już nie pamiętam, co było pierwsze. Generalnie staram się wymyślać przepisy, nie pracuję na gotowych recepturach.

Co by pan polecił na wiosnę? Proszę zdradzić swój ulubiony przepis.

- Wszystkie rzeczy sezonowe, które właśnie wychodzą z ziemi. Trzeba je wykorzystać, np. botwinkę czy szparagi. Szparagi uwielbiam jeść tak bez niczego. Wystarczy odrobinę oliwy z oliwek i czosnek. Poleciłbym zrobić je też np. z jajkiem w koszulce i z musem maślanym albo z sosem berneńskim albo z bułką tartą i z masłem. Jest mnóstwo kombinacji. Uwielbiam też risotto z główkami chrupiących szparagów. Natomiast botwinkę jem non stop - od zupy botwinkowej po botwinki w sałacie. Generalnie uwielbiam wszystkie warzywa. Wiosną jest mi o wiele łatwiej, bo mam o wiele większy wybór do gotowania.

Pana zdaniem lepiej gotują kobiety czy mężczyźni?

- Pani się na mnie obrazi, ale mężczyźni.

Rozmawiała Paulina Persa (PAP Life).

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Mateusz Gessler
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy