Reklama

Mateusz Damięcki o powrocie do "Na dobre i na złe"

Serial "Na dobre i na złe" jest doceniany nie tylko przez widzów, lecz także lekarzy - mówi Mateusz Damięcki i podkreśla, że na planie pracują specjaliści, którzy dbają o wiarygodność wątków medycznych. Aktor zapewnia, że z chęcią wrócił do pracy przy serialu, podoba mu się bowiem atmosfera panująca na planie oraz historia jego bohatera.

Serial "Na dobre i na złe" jest doceniany nie tylko przez widzów, lecz także lekarzy - mówi Mateusz Damięcki i podkreśla, że na planie pracują specjaliści, którzy dbają o wiarygodność wątków medycznych. Aktor zapewnia, że z chęcią wrócił do pracy przy serialu, podoba mu się bowiem atmosfera panująca na planie oraz historia jego bohatera.
Mateusz Damięcki zapewnia, że bardzo ceni możliwość współtworzenia "Na dobre i na złe" /Paweł Wrzecion /MWMedia

Mateusz Damięcki dołączył do obsady aktorskiej serialu "Na dobre i na złe" w 2014 roku. Od tego czasu kreuje postać doktora Krzysztofa Radwana, ordynatora oddziału ginekologii. W drugiej połowie 2017 roku aktor zniknął z serialu - jego bohater uległ wypadkowi samochodowemu i walczył o życie w jednym z otwockich szpitali. W mediach pojawiły się doniesienia o rezygnacji Mateusza Damięckiego z dalszej współpracy z producentami serialu.

- Widzowie nie muszą się o nic martwić, jesteśmy całkowicie zależni od naszych serialowych bogów, czyli od scenarzystów, a scenarzyści bardzo skrzętnie współpracują z producentami - jeżeli ktoś ma wrócić do serialu, to zawsze do tego serialu wróci - mówi aktor agencji informacyjnej Newseria Lifestyle.

Reklama

Przerwa w pracy na planie "Na dobre i na złe" wiązała się z obowiązkami Mateusza Damięckiego przy realizacji serialu "W rytmie serca". W nowym formacie telewizji Polsat aktor wciela się w głównego bohatera, doktora Adama Żmudę. Scenarzyści serialu TVP2 zdecydowali więc wysłać Radwana za granicę - w emitowanych od jesieni odcinkach lekarz wraca jednak do Leśnej Góry. Aktor ubolewa jedynie, że jego bohater przyjeżdża do Polski sam, bez swojej dotychczasowej dziewczyny.

- Coś musiało się wydarzyć w życiu tego bohatera, stagnacja nigdy nie jest czymś dobrym, a scenarzyści w "Na dobre i na złe" zawsze dbają o to, żeby każdym z bohaterów wstrząsnęło jakieś trzęsienie ziemi, zobaczymy, co będzie dalej, na razie wracam cały i zdrowy, przede wszystkim zdrowy na umyśle, z nowymi pomysłami - opowiada Damięcki.

Aktor zapewnia, że bardzo ceni możliwość współtworzenia "Na dobre i na złe" i przy każdej kolejnej transzy z radością wraca na plan. Podobają mu się losy jego bohatera, a także atmosfera panująca wśród aktorów i producentów. Damięcki twierdzi, że po drugiej stronie kamery pracuje prężna, zorganizowana i sprawnie działająca ekipa. Dzięki temu wszyscy mogą się wywiązać z zobowiązań wobec widza.

- Co ważne, jesteśmy doceniani nie tylko przez samych widzów, lecz także przez środowisko lekarskie, dzięki czemu możemy mieć pewność, że wykonujemy naszą pracę rzetelnie i zgodnie z prawdą, a to przy tego typu specjalistycznych serialach jest bardzo ważne - przekonuje aktor.

Odtwórca roli dr Radwana podkreśla, że z producentami i scenarzystami "Na dobre i na złe" współpracują eksperci, którzy dbają o wiarygodność serialu. Lekarze towarzyszą też aktorom na planie podczas kręcenia scen na sali operacyjnej. Mateusz Damięcki docenia możliwość stykania się z prawdziwym, skomplikowanym światem lekarskim, uważa bowiem, że w ten sposób lepiej kreuje swoją postać.

- Nie wystarczy tylko, że się ładnie uśmiechniemy i dobrze wyglądamy w kitlach czy strojach do operacji, również musimy się wykazać jakimś profesjonalizmem nie tylko z dziedziny pracy zawodowej aktorskiej, lecz także musimy dobrze udawać, że jesteśmy tym, kim nie jesteśmy - twierdzi aktor. Serial "Na dobre i na złe" można oglądać w każdą środę o godzinie 20:40 na antenie TVP2.

Newseria Lifestyle/informacja prasowa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy