Maryla zapłaci za Marusię?
Dziś wyrok w sprawie wykorzystania scen z "Czterech pancernych". Czy znana piosenkarka zapłaci 130 tysięcy kary?
Poszło o teledysk do przebojowej "Marusi" Maryli Rodowicz (62 l.), w którym piosenkarka śpiewa w mundurze najsłynniejszej radzieckiej sanitariuszki z drugiej wojny światowej - Marusi Ogoniok, narzeczonej Janka Kosa.
Sceny z "Czterech pancernych i psa" są tak wmontowane w teledysk, jakby Rodowicz występowała w serialu.
Aleksandra Przymanowska jest wdową po Januszu Przymanowskim (76 l.), autorze książki i scenarzyście "Czterech pancernych i psa".
Gdy przypadkiem zobaczyła w telewizji teledysk "Marusia", była oburzona, że nikt nie zwrócił się do niej o zgodę na wykorzystanie fragmentów serialu.
"Udzieliłaby zgody, bo już wcześniej to robiła. Oczywiście pod warunkiem wprowadzenia pewnych zmian w scenariuszu teledysku" - mówi mecenas Agnieszka Metelska, pełnomocnik pani Przymanowskiej.
Pani Aleksandra nie ma nic przeciwko samej piosence:
"Jest bardzo zgrabna i ma taką nostalgiczną nutę. Można nawet odnieść wrażenie, że jej tekst był inspirowany serialem" - uważa.
Ale zdecydowanie nie podoba jej się teledysk do tego utworu: uważa, że wykorzystano fragmenty "Czterech pancernych i psa" w sposób ośmieszający film, wręcz go parodiujący.
Chodzi tu zarówno o wygląd Maryli Rodowicz jako Marusi - oryginalna Marusia grana przez Polę Raksę jest młoda, smukła i wiotka, czego o piosenkarce nie można niestety powiedzieć - jak i relacje, jakie nawiązuje z poszczególnymi postaciami. Aleksandra Przymanowska odebrała je jako satyrę na film.
Dodatkowo twierdzi, że wykorzystano fragmenty filmu bez jej zgody. Dlatego wytoczyła Maryli Rodowicz proces i zażądała od niej aż 130 tys. złotych.
Na tę niebagatelną sumę składa się 120 tys. jako wynagrodzenie za naruszenie autorskich praw majątkowych i brak zgody na wykorzystanie fragmentów w teledysku oraz dodatkowo 10 tys. za naruszenie autorskich praw osobistych przez nierzetelne, a więc ośmieszające przedstawienie postaci filmowych.
Piosenkarka od początku jest całą sprawą zdumiona i nie rozumie, dlaczego właśnie ona stała się adresatką tego pozwu:
"Nie czuję się winna, bo odpowiadałam wyłącznie za wokalną stronę tego teledysku" - mówi w rozmowie z "Super Expressem".
"Producentem jest firma Universal, a wyreżyserował go Janusz Kołodrubiec. Zakupiliśmy licencję od producenta serialu, czyli TVP. Dlatego nie prosiliśmy o zgodę pani Aleksandry Przymanowskiej" - tłumaczy Rodowicz.
"Równie dobrze taki proces mogliby wytoczyć wszyscy, którzy współtworzyli Czterech pancernych" - dodaje.
"Pani Rodowicz zawarła umowę licencyjną z TVP SA. Jednym z warunków tej umowy było uzyskanie zgody twórców filmu, w tym także pani Przymanowskiej, jako spadkobierczyni praw po autorze scenariusza, Januszu Przymanowskim. A takiej zgody nie uzyskała, bo nigdy się po nią nie zwróciła" - ripostuje mecenas Metelska.
Adwokatka twierdzi, że Przymanowska zobaczyła teledysk w roku 2002, ale pozew został złożony w lipcu 2003 roku.
"Wcześniej podejmowałyśmy próby załatwienia tej sprawy polubownie, jednak pani Rodowicz zdecydowanie odmawiała" - wyjaśnia.
Kto w tym sporze ma rację, zadecyduje dziś sąd. Ale obie panie już zapowiadają, że w przypadku niekorzystnego dla nich wyroku będą się odwoływać.
Zobacz teledyski Maryli Rodowicz na stronach INTERIA.PL!