Marta Manowska: Stół uginał się od listów
Marta Manowska, prowadząca program "Rolnik szuka żony", jest w trakcie zdjęć do drugiej edycji telewizyjnego hitu. - W tym roku do rolników przyszło naprawdę bardzo dużo listów - mówi. Cieszy się, że znów może robić to, co lubi najbardziej, czyli rozmawiać z ludźmi.
Czy utrzymujesz kontakt z fanami w przestrzeni wirtualnej?
Marta Manowska: - Mam swój fanpage na Facebooku. Niedawno urósł do 10 tys. użytkowników, co bardzo mnie cieszy. Raz na kilka dni odpisuję na wiadomości i wysyłam autografy. Produkuję jednego posta dziennie, robię to od roku. Wrzucam różne materiały związane z moimi podróżami po Polsce, czy po świecie.
Jak zaawansowane są prace nad drugą edycją "Rolnik szuka żony"?
- Właśnie wróciłam wczoraj ze zdjęć. Zrobiliśmy kolejny odcinek - jeden z moich ulubionych, czyli ten z listami. Siedziałam obok bohatera, a stół uginał się od listów. W tym roku przyszło ich naprawdę bardzo dużo. Generalnie, nie chcemy zbyt wiele zmieniać w koncepcji programu, skoro widzowie tak bardzo go pokochali.
Czy utrzymujesz kontakt z uczestnikami poprzedniej edycji?
- Tak. Wiem, że mają związki, spotykają się, bardzo się otworzyli. W różny sposób korzystają z tego, że wzięli udział w programie. Na przykład Zbyszek przyjeżdża teraz na mecz Polska-Gruzja, przyleciał też pierwszy raz samolotem do Warszawy. Przypomniał sobie, że jest facetem, że ma swoje potrzeby.
W programie oglądaliśmy, jak doskonały kontakt potrafisz nawiązać z uczestnikami. Czy tego, jak rozmawiać z ludźmi, musiałaś się nauczyć, czy po prostu masz dar otwierania ludzi?
- Wydaje mi się, że chyba się z tym urodziłam. Mnie zawsze ludzie zaczepiali, opowiadali mi swoje historie. Słuchałam ich, bo interesuje mnie drugi człowiek. Pomogła mi też pracy przy "Ugotowanych". Jako osoba przesłuchująca ludzi do programu, rozmawiałam z ludźmi bardzo różnymi - zamkniętymi, otwartymi, cynicznymi, prostolinijnymi.
Czy bardziej jesteś człowiekiem miasta, czy wsi?
- Jestem człowiekiem miasta, bo jednak całe moje życie wiąże się z miastem. Ale były takie epizody, kiedy trochę mieszkałam na wsi. Mam tak, że jak wracam do miasta po dwóch tygodniach, na przykład na planie, to dziwnie mi tu. Ale z kolei, jeśli za długo tutaj jestem, to już mam ochotę wrócić na plan. W mieście na pewno żyje się szybciej. Jest dużo telefonów, dużo spraw organizacyjnych. A na wsi, mimo pracy, jest spoko.
Nie przegap swoich ulubionych filmów i seriali! Kliknij i sprawdź nasz nowy program telewizyjny!