Reklama

Maria Niklińska: Chcę różnorodności!

- Rola Anki jest jedną z najważniejszych, jakie dotąd grałam. Teraz też moją bohaterkę czekają poważne przejścia, dlatego jest to dla mnie wyzwanie - mówi Maria Niklińska.

Pani życiu pojawiła się nowa miłość...

Maria Niklińska: - Powiedziałabym, że wcale nie taka nowa, bo muzykę kochałam od zawsze. Ale faktycznie, otworzyłam właśnie nowy rozdział w swoim zawodowym życiu. Już na jesieni ukaże się moja płyta. Na razie fani mogli zapoznać się z singlem zatytułowanym "Na północy". Zależy mi na tym, żeby moje piosenki były podróżą, w którą chcę zabrać moich słuchaczy. Staram się pisać w taki sposób, żeby ta podróż za każdym razem była inna, nieprzewidywalna i przez to ciekawa. Chciałam jednak podkreślić, że absolutnie nie odcinam się od aktorstwa, które nadal bardzo kocham.

Reklama

Skąd pomysł na tytuł singla "Na północy"?

- Początkowo refren tej piosenki miał być zupełnie inny. Nasycenie tego utworu w warstwie słownej jest bardzo gorące. Potem przyszła mi do głowy północ jako przeciwwaga do tego żaru, o którym śpiewam. Jest tu mowa o namiętności między kobietą i mężczyzną. A właśnie ta północ jest przeciwieństwem tego, czego zazwyczaj szukamy w miłości. Lubię takie nieoczywiste skojarzenia. Wszystkie teksty na płycie są mojego autorstwa. Być może zdecyduję się na jakiś cover starej piosenki.

Widzę, że pisanie przychodzi pani z łatwością. Myślała pani kiedykolwiek o dziennikarstwie?

- Gdzieś to się przewijało w moim życiu, ale zawsze tak przy okazji. Jako nastolatka, występując w programie 5-10-15, faktycznie czasami przeprowadzałam wywiady. Przyznam, że to lubię, ale nigdy nie wiązałam z tym swojej przyszłości. Bardzo cenię zawód dziennikarza i wiem, że wbrew pozorom nie jest to łatwa praca.

Muzyka, aktorstwo, pisanie... Nie boi się pani oskarżeń o to, że trzyma kilka srok za ogon?

- Nie przejmuję się tym kompletnie, bo w ogóle się z nimi nie zgadzam. Oczywiście są ludzie, którzy skupiają się tylko na jednej działalności i są w niej świetni i bardzo ich za to szanuję. Ale są też ludzie, którzy mają chęć i predyspozycje do tego, żeby wyrażać się na wielu polach. Uważam, że na tym właśnie polega twórczość, żeby nie stawiać sobie żadnych granic. Staram się, żeby moja droga zawodowa była różnorodna i trochę nieprzewidywalna.

Wróćmy do pani pierwszej miłości - aktorstwa. W serialu "Na Wspólnej" grana przez panią Nicole jest już mamą. Jak pani sobie radzi w tej roli?

- Cudownie! Sama byłam tym zaskoczona, bo nie mam doświadczenia w zajmowaniu się małym dzieckiem. W rolę mojego synka wcieliło się już kilku małych aktorów, dlatego nie zdążyłam z żadnym z nich się bardziej zżyć. Jest to niesamowite przeżycie i bardzo cenne doświadczenie. Prywatnie to wszystko jeszcze przede mną, ale dzięki serialowi mam szansę troszkę zasmakować macierzyństwa.

Anka z "Na Krawędzi" czy Nicole z "Na Wspólnej" - do której z nich jest pani najbliżej?

- Nicole ma sporo ze mnie, ale to na pewno nie jestem ja. Mam do tej roli duży sentyment. To szaleństwo, które ma w sobie Nicole, jest też we mnie, tylko nie zawsze to pokazuję. Rola Anki jest dla mnie jedną z ważniejszych ról, jakie miałam okazję do tej pory zagrać. Moja bohaterka dojrzewa, dowiaduje się, że jej ojciec był gwałcicielem i do tego mordercą, więc dziewczyna musi się jakoś z tym uporać. Mówimy tu o ciężkich tematach, z którymi jako aktorce przyszło mi się zmierzyć po raz pierwszy. Jest to dla mnie spore wyzwanie.

Rozmawiała Magdalena Gawlikowska.

Tele Tydzień
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy