Maja Bohosiewicz: Co z "kaloryferem"?
Po pięciu miesiącach przerwy Maja Bohosiewicz wraca do treningów siłowych. Nim ruszyła do ćwiczeń, zamieściła na Instagramie zdjęcie swojego brzucha pokrytego fałdkami tłuszczu. Co więcej, by uczyć kobiety realistycznego podejścia do swojego ciała, podkreśliła, że nawet, kiedy intensywnie trenowała, nigdy nie miała "kaloryfera" na brzuchu.
"Nawet w swojej najlepszej formie, kiedy miałam najmniejszą ilość tkanki tłuszczowej versus mięśnie, trenowałam 3-4 razy w tygodniu, bardzo sumiennie - nigdy nie miałam kaloryfera" - wyznała Maja Bohosiewicz, której znakiem rozpoznawczym zawsze była sportowa figura.
Dla wielu "kaloryfer", zwany też "sześciopakiem" to symbol idealnej sylwetki. Dobrze zarysowane mięśnie brzucha jest bardzo trudno osiągnąć. To efekt odpowiedniego treningu i ścisłej diety.
Aktorka przyznaje, że nie tylko brak "kaloryfera" definiował jej urodę. "Miałam normalny brzuch, który zawsze na dole trochę miał tłuszczu, a po drugiej ciąży nigdy nie był taki, jak kiedyś. Po zjedzeniu czegokolwiek od razu widać, że sobie podjadłam, a gdybym miała obcisłą sukienkę, złośliwa koleżanka mogłaby zapytać, czy to kolejne dziecko w drodze" - zwierzyła się.
Maja ma nadzieję, że za kilkanaście tygodni znów będzie mieć sportową sylwetkę. "Zdecydowanie najlepiej czuję się będąc szczupła, lekko umięśniona. Idzie za tym wiele rzeczy - czuję się lepiej, bo wtedy trenuję i mam wyrzut endorfin, czuję się lepiej, bo lepiej się odżywiam, dbam o nawodnienie - a finalnie patrzę w lustro i widzę efekt pracy, co też pozytywnie wpływa na samopoczucie" - pisze Bohosiewicz.
To, że aktorka pofolgowała sobie ostatnio z treningiem, ma związek z jej wyjazdem na Teneryfę. Jest tam, z małymi przerwami, od pięciu miesięcy. Towarzyszą jej mąż (Tomasz Kwaśniewski) oraz dwoje dzieci (Zachary i Leonia). Pakuje już jednak walizki i wraca do Polski.