Reklama

Magdalena Kuta: Od "Seksmisji" do "Rancza"

Z zahukanej wiejskiej księgowej Lodzia wyrosła na ważną personę w Wilkowyjach. A Magdalena Kuta stała się popularna.

To prawda, że Lodzia miała być tylko epizodem w "Ranczu"?

Magdalena Kuta: - Tak. W pierwszej transzy występowałam tylko w jednym odcinku - miałam dwie sceny. Grałam już w życiu różne epizody, starałam się jak najlepiej z nich wywiązać, ale nigdy nie miałam takiej satysfakcji, jak z tych dwóch pierwszych scenek. Czułam, że ta rola jest napisana właśnie dla mnie. Byłam zachwycona kunsztem scenarzystów i komizmem idealnie trafiającym w moje poczucie humoru. I żałowałam, że to już koniec. Potem jednak zagrałam coś w drugim sezonie, to się jakoś spodobało, więc od trzeciego było mnie coraz więcej. I tak się to potoczyło.

Reklama

Tak się potoczyło, że poczciwa Lodzia wyszła za szuję Czerepacha!

- Zawsze myślałam o Lodzi jak o kobiecie, która kocha się w każdym mężczyźnie, jaki pojawi się na horyzoncie - i w wójcie, i w profesorze, i w Dudzie. Tylko nie w Czerepachu. Ale nie mam pretensji, bo to zostało tak napisane, że jest bardzo wiarygodne. W ostatnich odcinkach widać nawet wpływ Czerepacha na Lodzię, nie jest już taka naiwna, potrafi porzucić swoje ideały i być wręcz potworą!

Czy "Ranczo" zmieniło jakoś pani życie?

- Na pewno jestem bardziej rozpoznawalna, a poza tym to chyba nie... Moje życie mocno się zmieniło, ale wpływ na to miały raczej prywatne wydarzenia. Teraz pozytywniej patrzę na świat. Na pewno się uspokoiłam, nie reaguję tak nerwowo, jak kiedyś. Mogę nawet powiedzieć, że jestem szczęśliwym człowiekiem i ten stan trwa już od jakiegoś czasu. Oczywiście wciąż mam podobne problemy, jakie miałam wcześniej, ale już inaczej na nie reaguję, nie wszystko biorę do siebie i na siebie.

Debiutowała pani 30 lat temu w "Seksmisji".

- Tak, mam jubileusz. To było dla mnie wielkie przeżycie, te wszystkie efekty, budowana z wielkim pietyzmem scenografia, wspaniali aktorzy. Na dodatek musiałam podjąć pierwszą ważną i trudną decyzję zawodową. Z teatru, w którym wtedy pracowałam, dostałam ultimatum - albo film, albo teatr. Wybrałam film, bo czułam, że nie powinnam go odrzucać. I nigdy tego nie żałowałam, choć ta rola była tylko epizodem.

Planuje pani jakieś obchody jubileuszowe?

- Nie, mało co obchodzę. Nie mam potrzeby świętowania, nawet nie umiem wytłumaczyć, dlaczego. Chyba źle bym się czuła, będąc tak w centrum uwagi.

Za to wraca pani na plan "Czasu honoru" i znowu zagra pani siostrę Józefę.

- Bardzo się cieszę, bo to druga po Lodzi postać, którą darzę dużym sentymentem. Siostra Józefa spadła mi z nieba, bo temat wojny, a szczególnie powstania warszawskiego, któremu będzie poświęcony ten sezon, jest mi bardzo bliski.

Czyli gra pani w dwóch zbierających najlepsze recenzje serialach!

- Tak, uważam, że całe życie mam szczęście do ludzi i do takich zdarzeń. Również w teatrze. Sama dostałam w życiu może ze dwie nagrody, ale brałam udział w nagradzanych i głośnych produkcjach. I to, że miałam w nie swój wkład, sprawia, że jestem dumna.

Rozmawiała Ewa Gassen-Piekarska

Chcesz poznać lepiej swoich ulubionych artystów? Poczytaj nasze wywiady, a dowiesz się wielu interesujących rzeczy!

Nie przegap swoich ulubionych filmów i seriali! Kliknij i sprawdź nasz nowy program telewizyjny!

TV14
Dowiedz się więcej na temat: kuce
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy