Reklama

Ma przyjaciółki na całym świecie

Martynie Wojciechowskiej nie chodzi o liczbę kilometrów zaliczonych w podróżach. Jej marzeniem jest dotarcie do niezwykłych kobiet pod każdą szerokością geograficzną. Obecnie już w szóstym sezonie zwiedzamy z nią "kraniec świata".

Twoje starania o wyjazd do Chin trwały 6 lat.

Martyna Wojciechowska: - Owszem. Tyle samo czasu zajęły nam starania o wyjazd do Iranu, a także do Tanzanii, choć to akurat nie jest trudny kierunek do zorganizowania. Jednak temat, który zdecydowałam się poruszyć, okazał się karkołomny. Podsumowując, w 6. serii programu udało się mi spełnić kilka marzeń podróżniczych i dziennikarskich.

A skutki tego spełnienia marzeń to...

- Przede wszystkim zrealizowaliśmy odcinek 'Dziewczyna z Shaolin'. Będąc nastolatką, byłam zakochana w filmach kung-fu. Bardzo pobudzały moją wyobraźnię. Dlatego chciałam pojechać i zobaczyć, ile z tej duchowości Shaolin zostało. Bohaterka jest trenerką w szkole, która wywodzi się z klasztoru. Robi to niesamowite wrażenie, kiedy o 5:30 rano widzimy ponad 5 tysięcy dzieci rozpoczynających 12-godzinny trening. Non stop mają zajęcia lekcyjne lub sportowe. To niesamowite. W ogóle ciekawy jest sposób wychowania dzieci w Chinach - bardzo odbiega od modelu europejskiego.

Reklama

Czy to był twój jedyny chiński temat?

- Nie. Później udaliśmy się na południe Chin. Żyje tam plemię Mosuo, które ma wyjątkowe zwyczaje dotyczące zawierania związków, a raczej ich niezawierania. Funkcjonują w tzw. związkach chodzonych. Mężczyzna przychodzi późno wieczorem, wychodzi wcześnie rano. W języku nie istnieją słowa: mąż, żona, ojciec. Dzieci zostają z matką, są wychowywane przez jej rodzinę. Natomiast mężczyźni mieszkają w swoich domach.

Trudno ci przekonać kobiety, żeby wystąpiły przed kamerą?

- Wiele z nich chce się podzielić swoją historią i cieszy się, że ktoś chce ich wysłuchać. Przeżywam nawet momenty zaskoczenia. Np. kobiety muzułmańskie opowiadały mi szczegóły ze swojego życia erotycznego! Ale ja zawsze najpierw opowiadam o sobie, dzięki temu przełamuję pierwsze lody.

Jak one odbierają ciebie - podróżniczkę, która dowodzi ekipą?

- W krajach, w których kobiety nie mają wiele do powiedzenia, patrzą na mnie z jednej strony z podziwem, ale z drugiej trochę mi współczują, że muszę tak ciężko pracować. A gdy się dowiadują się, że nie mam męża, potrafią wręcz lamentować. Przekonują, że mogą mi go znaleźć, bo ktoś w końcu musi się mną zaopiekować. Dla nich to nieprawdopodobne, że kobieta chodzi w spodniach i może pokrzykiwać na kilku facetów.

Chciałabyś, żeby córka poszła w twoje ślady?

- Chyba wolałabym, żeby miała trochę spokojniejsze życie i żebym nie musiała się o nią martwić tak jak moja mama o mnie. Ale cóż, wybierze swoją drogę.

Rozmawiała Małgorzata Pokrycka.


Chcesz poznać lepiej swoich ulubionych artystów? Poczytaj nasze wywiady, a dowiesz się wielu interesujących rzeczy!

Nie przegap swoich ulubionych filmów i seriali! Kliknij i sprawdź nasz nowy program telewizyjny!

Telemax
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy