"M jak miłość": Mostowiak ma romans!
Tamara Arciuch do obsady serialu "M jak miłość" dołączyła przed dwoma laty. Bohaterka, którą gra, to kobieta bardzo zagadkowa. Ciekawe, kiedy poznamy skrzętnie skrywane fakty z jej życia?
Jaka jest naprawdę Anna, przyrodnia siostra Hanki? Według pani to postać zła czy dobra?
- Trudno o jednoznaczną odpowiedź. "M jak miłość" to serial obyczajowy, w którym wszyscy bohaterowie są skonstruowani tak, że mają zalety i wady, jak to zwykle w życiu bywa. Anna ma wiele tajemnic, zwłaszcza tych z przeszłości. Jest kobietą po przejściach, co wyraźnie odcisnęło się piętnem na jej charakterze i sposobie bycia. Sprawia wrażenie osoby zamkniętej w sobie, ale też bardzo pragnie miłości, rodzinnego ciepła. Dlatego stara się być blisko osieroconych przez Hankę dzieci i męża.
Szczególnie męża. Annę i Marka połączy przecież niebawem płomienny romans.
- Rzeczywiście, tak się stanie. Trochę nieoczekiwanie dla nich obojga, co się zdarza, kiedy dwie zbłąkane istoty natkną się na siebie w sprzyjających okolicznościach. Bo przecież nikt nie chce być sam! Niestety, w tym przypadku każde z nich będzie miało inne oczekiwania. Anna zaangażuje się mocno w ten związek, uważając przy tym, że ma pełne prawo, by zająć u boku Marka miejsce Hanki, on zaś ma wątpliwości, zwłaszcza związane z reakcją dzieci.
A reakcja widzów - jak pani sądzi, będą kibicować temu związkowi?
- Różnie. Przypuszczam, że jeśli ktoś wyznaje tradycyjne wartości, że seks dozwolony jest tylko w małżeństwie - na pewno nie będzie tego pochwalał. Do tego metody, jakimi Anna postara się zatrzymać przy sobie Marka, też mogą nie wszystkim przypaść do gustu. Ja staram się ją jednak zrozumieć. Przecież jak człowiek walczy o miłość, to czasami robi nawet głupoty!
Lubi pani tę "swoją" Annę?
- Ciekawa postać do grania, zwłaszcza obecnie, kiedy kłębią się w niej tak mocne uczucia, a sytuacja się komplikuje. Będzie to długi wątek.
Co pani robi, kiedy nie pracuje?
- Jak każda kobieta próbuję łączyć życie zawodowe z domowym - więc w wolnych chwilach intensywnie sprzątam, szoruję, piorę, układam, gotuję... No i poświęcam czas synom, Krzysiowi i Michasiowi.
Imiona wybrała pani dla nich tradycyjne, w przeciwieństwie do pani, rzadko spotykanego w Polsce.
- Krzysztof i Michał, bo ładnie brzmią zarówno w wersji zdrobniałej, jak i dorosłej. Z kolei moje imię ma związek z korzeniami rodziny - mama pochodzi z północno-wschodniej Polski, tata z Brześcia. A babcia miała na imię Nadieżda. I jeśli bym kiedyś urodziła córeczkę, to pewnie też bym ją chciała nazwać na "wschodnią modłę". Kto wie, może jeszcze los tak sprawi?
Rozmawiała Jolanta Majewska