Reklama

Łowczyni talentów

Monika, którą gra w serialu "Ranczo", narobi wśród mieszkańców Wilkowyj niezłego zamieszania. Roztoczy przed Kusym wizję światowej kariery... Nie obejdzie się bez konfliktów z Lucy.

Pojawienie się Moniki w nowej serii "Rancza" wywołało sporo zamieszania wśród mieszkańców Wilkowyj. To efekt jej ekscentrycznego ubioru, niekonwencjonalnego zachowania, a może pewności siebie?

Emilia Komarnicka: - Pewnie wszystkiego naraz! Jako nieustępliwa 'łowczyni talentów', która całe życie poświęciła sztuce, Monika zrobi naprawdę wszystko, by wyrwać Kusego (Paweł Królikowski) z zaścianka. Uważa, że Wilkowyje nie są odpowiednim miejscem dla geniusza i roztacza przed nim wizję światowej kariery. I tu zaczynają się schody, bo - jak mówi Monika - 'zawsze jest coś za coś'.

Reklama

Między nią a Lucy (Ilona Ostrowska) będzie zatem wrzało?

- Lucy postara się strzec domowego ogniska, a Monika będzie starała się uświadomić Kusemu, że artysta tej klasy nie może się marnować przy 'garach i pieluchach'. Walka między kobietami będzie dosyć ostra - na przykład moja bohaterka ostentacyjnie kupuje w aptece test ciążowy tylko po to, aby wieść o tym rozniosła się po okolicy. Nic więc dziwnego, że Lucy nazywa ją 'małpą z Warszawy' (śmiech).

Skąd u niej tak wielka determinacja?

- To bardzo ambitna dziewczyna, która jest w stanie wiele poświęcić dla dobra sprawy. Posiada niezłą intuicję, z impetem wjeżdża w życie Kusego i Lucy i zawsze dostaje to, czego chce. Polubiłam tę postać za jej obcesowość, temperament, ogromną pewność siebie i odwagę. Kiedy przygotowuję się do roli, staram się nie tylko zaprzyjaźnić ze swoją bohaterką, ale przede wszystkim zrozumieć motywy jej postępowania. Nawet, gdy jej system wartości jest zupełnie odmienny od mojego.

Agata Woźnicka, którą pani gra w "Na dobre i na złe", jest bliższa pani charakterowi?

- Agata jest totalnym przeciwieństwem Moniki. Stonowana, ułożona i poukładana lekarz-internista, z wielkim 'szczęściem' do perypetii oraz zawirowań życiowych. Myślę, że ja oscyluję gdzieś pomiędzy tymi dwiema kobietami.

Jak duża jest różnica między pracą na planie "Rancza" a "Na dobre i na złe"?

- Różnica dotyczy przede wszystkim konstruowania postaci. W 'Ranczu' pracuje się nad zamkniętą transzą, to znaczy, że jestem w stanie przeprowadzić i zaplanować cały przebieg roli. W 'Na dobre i na złe' praca jest ciągła, a losy naszych bohaterów poznajemy na trzy odcinki do przodu, więc postać konstruowana jest 'na bieżąco'. Ale atmosfera na obu planach jest fantastyczna!

Może pani powiedzieć o sobie: jestem wiecznie zabiegana?

- Patrzę w swój kalendarz i wyliczam, że 'za siedemnaście dni będę mogła się wyspać!' (śmiech), więc chyba tak. Sen jest niestety moją słabością. Gdybym tylko mogła, przesypiałabym 12 godzin na dobę. Na razie nie mogę sobie na to pozwolić, ale nie narzekam!

Rozmawiał Artur Krasicki.

Tele Tydzień
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy