Laura Łącz: Uroda? To u mnie geny!
- Wiem, że matkom, zwłaszcza tym, które wychowują samotnie synów, trudno pogodzić się z myślą, że dzieci są już dorosłe. Ja czuję się jeszcze na tyle młodo, jestem czynna zawodowo, że nie mam z tym problemu - mówi Laura Łącz.
Aktorka, pisarka, bizneswoman. Czy to właściwa kolejność?
- Przede wszystkim aktorka. Ta praca daje mi najwięcej radości. Oprócz serialu "Klan", w którym gram od wielu lat, jeżdżę po kraju z monodramami, programem poetycko-muzycznym, prowadzę amatorski teatr "KARTA". Ostatnia, listopadowa premiera "Igraszek z diabłem" Jana Drdy w mojej adaptacji i reżyserii była naszym kolejnym wielkim sukcesem. Moi aktorzy zagrali znakomicie - jestem z nich bardzo dumna. Pisanie też zajmuje mi sporą część życia. Jako drugi fakultet ukończyłam filologię polską. Piszę słuchowiska radiowe, bajki, wiersze i podręczniki dla dzieci. Gotowa jest również powieść dla młodzieży.
Wciąż nowe zamówienia, można realizować założone plany.
- Niby tak, nie jest to jednak to, co w pełni mnie satysfakcjonuje, dlatego powoli się wycofuję. Chciałabym się zająć poezją dla dorosłych.
Dobra organizacja to podstawa. Inaczej nie dałoby się wszystkiego ogarnąć...
- To prawda. Wstaję o 7 rano, prysznic, śniadanie i do pracy. Piszę scenariusze, adaptacje sztuk teatralnych, rozpatruję agencyjne propozycje, przetargi, reżyseruję, produkuję duże imprezy. Dodatkowo mam jeszcze plan serialu, zajęcia ze studentami wydziału aktorskiego w prywatnej szkole, spotkania... Kładę się spać po północy. Na dłuższą metę nie da się tak żyć, dlatego teraz przyjmuję do realizacji tylko wybrane, poważne projekty.
Świat, w którym żyjemy jest dla pani przyjazny?
- Przykre, ale coraz mniej. Pełno w nim chamstwa i złośliwości, która niczemu nie służy. Kiedy jako młoda dziewczyna zaczynałam pracę w teatrze, z wypiekami na twarzy czekałam na recenzję napisaną przez poważnego krytyka lub dziennikarza zajmującego się teatrem. A dzisiaj jakiś anonimowy autor, który nie zna mojego dorobku aktorskiego, nie wie, czym się zajmuję na co dzień, potrafi obrzucić mnie obraźliwymi epitetami sugerując, że mam niemodny kolor bluzki, paznokci albo, że złożyłam suknię balową do klubu młodzieżowego...
Piękne kobiety zawsze są narażone na złośliwe komentarze. Co jak co, ale nogi ma pani świetne.
- Dziękuję. Nigdy nie dbałam specjalnie o sylwetkę. Kiedy ostatnio oglądałam powtórki serialu "07 zgłoś się", zauważyłam, że grałam w sukience, którą nosiłam latem tego roku. Ma 30 lat. W szafie wiszą jeszcze inne spodnie i spódnice z tego okresu. Myślę, że moja szczupła sylwetka to zasługa genów. Mama do dziś świetnie wygląda. Nie pali, nie pije kawy, alkoholu, prawidłowo się odżywia. Do niedawna jeszcze bez trudu gimnastykowała się i robiła szpagat. Często zwraca mi uwagę, żebym nie marszczyła czoła. Ojciec był sportowcem, grał w piłkę nożną. Staram się dbać o siebie. Używam sprawdzonych kosmetyków, od czasu do czasu eksperymentuję z nowymi specyfikami i korzystam z zabiegów pielęgnacyjnych.
Ma pani dorosłego syna. Pierwszy w rodzinie powiedział stop aktorskim tradycjom i studiuje prawo. Co mama na to?
- Słuszny wybór. Aktorstwo to trudny zawód. Nie każdy się nadaje. Mój syn nigdy nie przejawiał zainteresowania w tym kierunku, mimo że ma ku temu wszelkie predyspozycje. Mam nadzieję, że chłopak się dobrze wykształci i będzie realizował swoje prawnicze marzenia.
Kiedy zmarł mąż, syn był mały. Niełatwo jest samotnej kobiecie wychować dziecko.
- To prawda. Po śmierci Krzysztofa rzuciłam się w wir pracy, żeby nie myśleć o tym, co mnie spotkało. Wiedziałam jedno, że mam do wykonania duże zadanie - wychować porządnie syna. Andrzej rósł, przeszliśmy razem okres buntu i naporu. Charakter miał trudny. Poświęcałam mu każdą wolną chwilę, dużo rozmawialiśmy. Zrezygnowałam ze spotkań towarzyskich, przyjaciele też się powoli wykruszali, bo nie miałam dla nich czasu. Zresztą na poznawanie nowych mężczyzn nie miałam specjalnie ochoty. Wciąż przed oczami pojawiała się postać mojego męża.
Jacy mężczyźni mają u pani szansę?
- Z silną, ciekawą osobowością, pasją, a przy tym odważni i zaradni życiowo. Wiek nie ma znaczenia. Mój pierwszy mąż był moim rówieśnikiem, drugi był dużo starszy. Spotykałam się też z dużo młodszym mężczyzną. Wygląd? Zmarszczka, siwy włos, nie ma to dla mnie żadnego znaczenia, przeciwnie, dodają facetowi męskości.
Rozmawiała Maria Ostrowska