Krzysztof Respondek: Być kimś innym
"W nocy charczałem jak Rysiek Riedel" - mówi Krzysztof Respondek, który przygotowuje się do udziału w show "Twoja Twarz Brzmi Znajomo". "Być kimś innym - to pociąga" - dodaje aktor i żartuje, że po programie uda się do sanatorium...
Występował pan w trzeciej edycji programu "Jak oni śpiewają", którą pan wygrał. We wrześniu zobaczymy pana w programie "Twoja Twarz Brzmi Znajomo". Jak się pan odnajduje w nowej roli?
Krzysztof Respondek: - Myślałem, że po "Jak oni śpiewają" nie ma już trudniejszych programów, bo SMS-y, bo wyrok publiczności... Mimo że tu mamy "zagwarantowane" 10 odcinków, jest to najtrudniejszy program, w jakim brałem udział. Zawsze uczono mnie śpiewać od siebie, od serca - a tu nagle trzeba o tym zapomnieć i śpiewać cudzym głosem tak, jak dana wokalistka czy wokalista. Co więcej, jeżeli on robi błędy, muszę nauczyć się śpiewać z błędem, a okazuje się, że oni bardzo często nie śpiewają poprawnie. Mało tego, śpiewają z naleciałościami, z manierami. Zauważyłem, że im więcej ktoś ma tych manier, tym większą robi karierę. To jest moje odkrycie w tym programie.
Czy naśladowanie tych manier jest dla pana największą trudnością?
- Nie. Czasami im postać ma więcej cech charakterystycznych, tym lepiej. Ta charakterystyczność pozwala stanąć bliżej danego bohatera. Jeżeli nie ma cech bardzo indywidualnych, to wtedy bardzo trudno jest go odtworzyć. A to czy się uda okazuje się dopiero, gdy wyjdzie się na scenę i zaprezentuje przed ludźmi. Na próbach tylko tego dotykamy. W ogóle ciężkie jest to, że program jest niesamowicie pochłaniający - zarówno energię psychiczną, jak i fizyczną.
Jak pan odreagowuje?
- Snem, aczkolwiek z tym jest ciężko, bo w nocy bardzo źle się śpi - śnią mi się te postaci i nawet w nocy gram. Ostatnio miałem tak - nie wiem, czy to był sen czy to było na jawie - że przychodzi do mnie charakteryzatorka, która nakłada mi maskę na twarz, budzę się i krzyczę: "Ale ten odcinek jest dopiero za tydzień". Innej nocy charczałem jak Rysiek Riedel i nuciłem "W życiu piękne są tylko chwile". Żona pyta, co mi jest. Mówię, nie wiem, może jakieś proroctwo, może Riedla dostanę. Jak tylko program się skończy, pojadę na pół roku do sanatorium. "Prędzej do psychologa" - żartuje moja żona.
Dlaczego zdecydował się pan na udział w programie?
- Jeżeli pojawia się propozycja i człowiek odmawia, to potem tego żałuje. Kiedyś ktoś ładnie powiedział, że zawód aktora jest jak przechodzenie przez drzwi do różnych pokoi - jeżeli wchodzisz tam i widzisz, jak tam jest, jesteś już o tyle bogatszy. Jeżeli tam nie wejdziesz, nigdy nie będziesz wiedział, jak tam było i przez to jesteś uboższy. Więc to jest wpisane w ten zawód, żeby przyjmować takie wyzwania i po prostu je realizować, by potem gdzieś na końcu kariery powiedzieć sobie "byłem, więc wiem" i mieć, co opowiadać. Czegoś takiego nigdy nie robiłem. Zawsze chciałem być aktorem i grać różne postaci. Nagle przychodzi mi je grać właśnie w tym programie i to pociąga. I choć to nie jest film, to zadania, które wykonuję, są iście aktorskie. Trzeba robić wiele rzeczy, żeby mieć z tego satysfakcję, żeby się potykać, a czasem wygrywać.
Jest pan pesymistą?
- Trochę tak. Wyznaję zasadę, że jeżeli coś może się nie udać, to na pewno się nie uda.
Rozmawiała: Paulina Persa (PAP Life)