Krystyna Loska - klasa, wdzięk i ta fryzura
Mówi, że telewizja była jej życiem, ale jednocześnie… tylko pracą. Bo na pierwszym miejscu zawsze stała rodzina. We wtorek, 25 lipca, Pani Krystyna Loska skończy 80 lat.
- Na Woronicza spędziłam 35 lat - wspomina spikerka. Wszystkie zapowiedzi mówiła z pamięci. Kochała ją za to cała Polska.
- Byłam szatynką - przyznaje Krystyna Loska. - Oświetleniowcy uznali jednak, że lepiej będę wyglądała przed kamerą z jasnymi włosami - wspomina prezenterka. Fryzurę wymyśliła sama. Nigdy jej nie zmieniła. To jej znak rozpoznawczy. I uśmiech. - Niewiele kosztuje, a zawsze z nim lżej - takie ma motto życiowe.
Urodziła się w Tychach. Jej ojciec był dobrze prosperującym kupcem. Zależało mu, żeby córka otrzymała najlepsze wykształcenie. Dlatego przyszła prezenterka rozpoczęła naukę w renomowanym liceum w Pszczynie, w którym przed wojną uczyły się dzieci znanych arystokratów.
Po maturze zdała do krakowskiej PWST. To było spełnienie jej marzeń. Przygotowując się do egzaminów, brała lekcje aktorstwa u Gustawa Holoubka, który w tamtym czasie pracował w katowickim teatrze. Studia przerwała po dwóch latach. Powód? Narodziny córki Grażyny. Sama chciała opiekować się dzieckiem. Studia ukończyła później, eksternistycznie.
Henryka Loskę poznała jako mała dziewczynka - przyjaźniła się z jego siostrą. Znali się praktycznie całe życie. Kiedy ona zaczęła studia w Krakowie, on, 5 lat starszy, był już inżynierem górnikiem, pracującym w kopalni "Ziemowit" w Gliwicach. Ślub wzięli w pałacyku w Promnicach, koło Pszczyny. Udzielił go ks. Damian Zimoń, wówczas wikary, a dziś arcybiskup. Kiedy obchodzili złote gody, już jako biskup pobłogosławił ich po raz drugi.
Pan Henryk był zapalonym piłkarzem. Tą pasją zaraził też swoją żonę. Oboje z równym zaangażowaniem dbali o dom oraz rodzinę. To był dla nich priorytet i zarazem tajemnica zgodnego pożycia. Dlatego śmierć męża w czerwcu ubiegłego roku była dla pani Krystyny wielkim ciosem.
- Telewizja była młoda i ja byłam młoda - wspomina początki pracy. Kiedyś spotkała kolegę ze szkoły Józefa Kopocza, który pracował jako spiker w TVP Katowice. Zaproponował jej pracę. Zaczęła od czytania list dialogowych w filmach. Wkrótce pojawiła się też na wizji.
Pierwszym programem, który zapowiedziała, był serial "Zorro". To był czerwiec 1962 roku. 10 lat później Henryk Loska został przeniesiony z Gliwic do Warszawy. I tak cała rodzina "z córką, psem i meblami" przeprowadziła się na stołeczny Mokotów.
- Faktycznie, stało się tak, że zostałam ikoną telewizji, ale przecież nie ma się co dziwić. Na wizji spędziłam połowę swego życia. Widzowie traktowali mnie jak członka rodziny. Pozdrawiali mnie, kiedy szłam ulicą - wyznała w jednym z wywiadów.
- Zostać sobą, a wtedy łatwo ci będzie przejść przez życie - powtarza. Ona nigdy nie udawała. Eleganckie stroje, masowo kopiowane później przez Polki, wymyślała sama. Miała zaprzyjaźnioną na Śląsku krawcową, która przed wojną szyła u Diora.
Nigdy nie żałowała przejścia na emeryturę w 1994 roku. Lubi grać na fortepianie lub akordeonie. Dużo czasu spędza też na świeżym powietrzu. - Dopiero teraz widzę, jak wspaniałe są spacery i jak cudownie jest zbierać grzyby w lesie - przyznaje.
Marzena Juraczko