Kinga Rusin: Uwielbiam wpadki
Kinga Rusin wyznaje, że prowadzenie programu na żywo już dawno przestało ją stresować. Mimo wszystko prezenterka bardzo lubi niespodzianki, których nie brakuje w "Dzień Dobry TVN".
Latem 2005 roku nad Bałtykiem - wraz z Marcinem Mellerem - dziennikarka poprowadziła pierwszy odcinek "DD TVN", programu, który stał się przełomem zarówno dla niej, jak i dla polskiej telewizji.
"Wiedziałam, jak ważne są programy śniadaniowe w amerykańskich stacjach telewizyjnych. Jednak nie spodziewałam się, że magazyn nadawany codziennie od godziny 8:30 do 11:00 okaże się strzałem w dziesiątkę również w Polsce... Czułam tylko, że udział w nim może być dla mnie wielką szansą. Dlatego nawet przez dziesięć sekund nie zastanawiałam się nad propozycją prezesa Waltera. Nie przypuszczałam jednak, że ten program tak bardzo mnie wciągnie, że aż do takiego stopnia będę się z nim utożsamiać, że poza satysfakcją zawodową da mi taką radość. Na początku nie zdawałam sobie również sprawy z tego, że jest aż tak bardzo wymagający" - twierdzi Rusin.
Prezenterka co prawda już wcześniej prowadziła programy na żywo, ale nigdy aż tak wymagające.
"To były tylko krótkie formy studyjne w telewizji publicznej. Nie wymagały ode mnie takiego wkładu energii, jak prowadzony przez dwie i pół godziny magazyn, będący sprawdzianem zarówno sprawności dziennikarskiej, jak i prezenterskiej. W "DD TVN" nawet przerwa na reklamy nie zwalnia nas z pełnej aktywności. W tym czasie nie odpoczywamy, ale dbamy o dobry nastrój gości. Czasem przełamujemy grube lody. Dla niektórych przecież wizyta u nas jest pierwszym w życiu występem przed kamerą. Dla mnie szalenie ważne jest to, by każdy gość w programie czuł się komfortowo i bezpiecznie" - przekonuje dziennikarka.
Po stresujących początkach, teraz prezenterce znakomicie udaje się zachowywać spokój, gdy w studiu robi się "gorąco".
"Napięcie czułam może przez sześć pierwszych odcinków. Dziś już zapomniałam, czym jest stres. Poszczególne odcinki programu przygotowuje kilkadziesiąt osób. Każdy wie, co do niego należy. Denerwowałabym się, gdybym nie mogła na nich polegać. A ja wierzę w zespół, który tworzą profesjonaliści" - opowiada.
Prezenterka wie jednak, że pomyłki zdarzają się nawet najlepszym. Każdy może mieć przecież gorszy dzień.
"Co więcej, uważam, że wpadki są nieodłącznym elementem programu na żywo. Bez nich wydawalibyśmy się widzom sztuczni. Dlatego cieszą mnie wszystkie niespodzianki w studiu. Ja wręcz uwielbiam wpadki, bo one skutecznie zabijają monotonię. A mnie mobilizują do działania!" - podkreśla.
Rusin jest nie tylko znaną twarzą TVN, ale także businesswoman.
"Ryzyko związane z prowadzeniem własnej firmy smakuje inaczej. Jednak energia włożona w każdą pracę zawsze nam się zwraca. Wierzę, że dostajemy od życia dokładnie tyle, ile w nim z siebie dajemy" - kończy prowadząca "You Can Dance - Po prostu tańcz".
Co jest dobre dla Kingi Rusin?