Katarzyna Bargiełowska: Jak rozmawiać trzeba z psem
Widzowie polubili nie tylko program "Przygarnij mnie", lecz także znawczynię psiej psychiki. Katarzyna Bargiełowska opowiada, dlaczego kocha psy i... jak się z nimi dogaduje.
Pamięta pani wiersz Jana Brzechwy, w którym padają słowa: "Wy nie wiecie, a ja wiem, jak rozmawiać trzeba z psem"? Jak pani rozpoczyna taką rozmowę?
Katarzyna Bargiełowska: - Od respektowania praw i zasad, jakie pies wyznaje. Dotrzymuję psiego savoir-vivre'u. Nie wchodzę w jego przestrzeń, nie kładę mu ręki na głowę, nie ograniczam ruchu przez przytulanie czy podnoszenie. Ustawiam się bokiem do zwierzaka i mówię dzień dobry.
Tak po prostu?
- Z każdym psem witam się inaczej. Jeżeli jest nieśmiały, przykucam, powoli podając mu do powąchania dłoń. Podstawiam ją pod pysk od dołu. Jeśli pies ma ochotę na nawiązanie kontaktu, podejdzie i zapozna się z moim zapachem. Sam zaproponuje część ciała, którą mogę pogłaskać. Dla siebie z tego kontaktu biorę tyle, na ile pozwoli pies. To on dyktuje warunki. Ja dopasowuję się do tego, co do mnie mówi i w jakim jest nastroju. Często pracuję z psami lękliwymi, agresywnymi. Każdy jest inny, wymaga indywidualnego traktowania. Czasami po psiemu padam na ziemię i zapraszam do zabawy. Cieszę się, gdy zwierzę w odpowiedzi robi to samo.
Ma pani swojego ulubieńca w programie "Przygarnij mnie"?
- Jestem odpowiedzialna za wszystkie adoptowane psy, zresztą ich opiekunowie nazywają mnie "ciocią Kasią". Za każdego trzymam kciuki. Każdemu dopinguję w socjalizacji, nauce i nawiązywaniu relacji z opiekunami. Nie ma tu najfajniejszego ani najtrudniejszego psa. Wszystkie niosą bagaż doświadczeń i mniejszych bądź większych rozczarowań nami, ludźmi. Należy wiedzieć, że przy takiej pracy nie ma mowy o postępowaniu szablonowym. Trzeba wiedzy i plastyczności w dopasowywaniu się do psich potrzeb.
Jaki pies jest powodem do większej dumy: okiełznany trudny przypadek, czy psiak, który nigdy nie sprawia kłopotów?
- Dla mnie jako behawiorysty i trenera powodem do dumy są wszystkie adoptowane czworonogi. Nic jednak nie przychodzi samo, każdy wymagał pracy na różnych poziomach (socjalizacyjnym, resocjalizacyjnym, szkoleniowym, behawioralnym). Jestem dumna z dopasowania zwierzaków do opiekunów. Z zaufania, jakie się między nimi rodzi. Świat uczestników programu stanął na głowie, a jednak pracują według moich zasad. Właśnie dlatego mamy tak znakomite efekty.
Ktoś w pani zaszczepił tę wielką miłość do psów?
- Mój tata, za co jestem mu ogromnie wdzięczna. Dziękuję ci, tato. Zawsze otaczały mnie zwierzęta. Już jako dziecko świetnie się z nimi rozumiałam. Obserwowałam ojca, jak je wołał, mówił do nich, bawił się z nimi. Jak one odpowiadały na jego mowę ciała. Jak były mu oddane. Psie sprawy można oczywiście poznać, sięgając po fachową literaturę, ale to nie to samo. Od taty nauczyłam się najważniejszego: jak sprawić, by psy ufały nam bez przymusu. Tę wielką tajemnicę każdy opiekun musi odkryć sam.
- Dziś życie dzielę z czterema psami: Fino to labek, Snopi - owczarek szetlandzki, Saba - labka, dla której szukałam domu, Supełek - bukiet ras adoptowany podczas misji programu "Przygarnij mnie". Zawsze jest też jakiś czworonożny gość w psiej świetlicy lub hotelu "Akademii 4 Łapy". Każdy z moich psów ma inny sposób pojmowania świata. Robię wszystko, by były samodzielne, nie uzależniam ich od siebie. Choć trudno traktować wszystkie tak samo, dzięki temu rozumiemy się bez słów.
Lepiej adoptować psa, czy kupić rodowodowego?
- Nad tym, czy chcemy dzielić życie z psem, trzeba się zastanowić, przemyśleć wszystkie za i przeciw - i to niezależnie od tego, czy zwierzaka kupujemy, czy też adoptujemy. Decyzja powinna być poprzedzona analizą naszego trybu życia. Po pierwsze, warto mieć na uwadze predyspozycje rasy. Po drugie, trzeba respektować potrzeby psa. To ważne, by dopasowanie było idealne. I tak, jeśli przez niewiedzę wybierzemy psa, który kocha ruch, my tymczasem wolimy spędzać czas na kanapie, nie ma mowy o dopasowaniu. U psa rośnie frustracja z powodu braku ruchu. Zaczyna niszczyć meble. Z drugiej strony rośnie frustracja opiekuna.
- Często podczas konsultacji klienci narzekają na złośliwość pupila. Tymczasem to wyłącznie ludzka przywara. Pies w ten sposób informuje o swoich potrzebach. Nie kierujmy się zatem przy wyborze wyłącznie wyglądem zwierzaka lub tym, że podszedł do nas jako pierwszy z całej gromadki. Bo najważniejsza jest świadoma, odpowiedzialna adopcja - taka, która sprawi, że pies już na całe życie zostanie z człowiekiem, który go oswoił.
Myśli pani, że takich programów powinno być więcej?
- Tak. Stajemy się dzięki nim prawdziwi. Pies wie, kiedy człowiek udaje, kiedy jest zablokowany. Nie będzie z taką osobą nawiązywał kontaktu. Tak więc przez obcowanie z psami zrzucamy "zasłony dymne", zakładane w trosce o odnalezienie się w szarej rzeczywistości. Psy czytają w ludziach bardzo szybko. Tylko bycie sobą daje nam szansę nawiązania prawidłowych relacji. Myślę, że odkrycie tej prawdy było dla moich ludzkich podopiecznych w programie "Przygarnij mnie" czymś wyjątkowym, co zapamiętają na całe życie. Bo jak mówi Dawid Zawadzki: - Psy nas uczłowieczają.
Rozmawiał Maciej Misiorny