Reklama

Joanna Bartel: Wulkan radości

Skończyła 60 lat, ale wciąż potrafi cieszyć się szczerze jak dziecko...

Jest duszą towarzystwa i mistrzynią w opowiadaniu dowcipów. Wulkanem radości, który potrafi rozśmieszyć nawet najbardziej ponurą osobę. Dlatego to właśnie ją wybrano do głównej roli kobiecej w serialu komediowym "Święta wojna".

Emisję tego hitu telewizyjnej Dwójki zakończono co prawda kilka lat temu, ale w świadomości widzów Joanna Bartel ciągle jest twardą, uroczą Ślązaczką Andzią Dworniok. Za tę rolę publiczność pokochała ją i do tej pory daje temu wyraz. Bo to dzięki głosom widzów pani Joannie wręczono niedawno nagrodę im. Jana Himilsbacha dla najlepszej aktorki niezawodowej (w plebiscycie pokonała m.in. Alicję Bachledę-Curuś i Annę Przybylską).

Reklama

Radość z nagrody jest tym większa, że pani Joanna skończyła już okrągłe 60 lat. Gdy inni wykorzystują taką okazję do robienia podsumowań i bilansu, ją życie wciąż bawi i cieszy tak, jakby w nie dopiero wchodziła. - Bo życie co rusz sprawia wiele miłych niespodzianek i pisze tak zabawne historie, że można się śmiać do bólu brzucha - opowiada aktorka.

Dlatego nigdy nie miała do siebie żalu o to, że gdy był czas, nie założyła rodziny. Choć dobrze wie, co znaczy potęga uczuć, bo nie raz kochała do szaleństwa... Nigdy jednak nie rozpaczała, gdy wielka miłość tak po prostu się kończyła. Bardzo cierpiała, ale zawsze zachowywała klasę.

Dziś uważa, że życie w pojedynkę jest najlepszym wyborem, na jaki sobie mogła pozwolić. Dlaczego? - Cierpię na nieustający "syndrom matki", Śpiewam moim mężczyznom, kołyszę ich i tulę do snu, aż zmieniają się w maminsynki, co wcale im dobrze nie robi. Na szczęście do ożenku nigdy mi się nie spieszyło, a teraz ten etap życia szczęśliwie dla wszystkich mam już za sobą - mówi z wrodzonym poczuciem humoru.

Mężczyźni, z którymi spotkała się na planie "Świętej wojny", mówili zgodnie: "Joanna jest jak wino: im starsza, tym lepsza". Ona sama nie ma nic przeciwko takiej teorii - z biegiem lat w swojej skórze czuje się coraz lepiej! Pani Joanna już dawno zaakceptowała fakt, że nigdy nie będzie miała figury modelki. Okrągłe kształty nigdy też nie obniżały jej poczucia własnej wartości. Może dlatego, że zawsze podobała się mężczyznom?

Ona sama najbardziej lubi w sobie poczucie humoru i to, że potrafi zachować dystans do siebie. Zdaniem aktorki to najlepsza recepta na to, by życie nie okazało się ciężkim do zniesienia balastem, a ciągle miało młodzieńczy urok.

- Co to za problem wyglądać pięknie, jak ma się 20 lat? Być pięknym także po 60-tce, to dopiero jest coś! Nie sztuką jest podobać się, gdy waży się 50 kilogramów. Sztuką jest mieć urok wtedy, gdy waży się dwa razy tyle - tak pani Joanna przekonuje publiczność podczas występów, z którymi od lat jeździ po kraju i za granicę.

Po tych występach wraca stęskniona do swojego 200-metrowego domu na wyspie Wolin, który jako plastyczka (skończyła Akademię Sztuk Pięknych) w większości sama zaprojektowała. Na górze jest jej ukochany kąt: pracownia malarska. Tam, w wolnych od pracy chwilach, spędza najwięcej czasu. Obok pokój gościnny dla mamy, która na stałe mieszka w niemieckiej Kolonii. A nad garażem gwiazda dobudowała 48-metrowy salon ze stołem dla 12 osób, który nazywa "balangownią".

Tam robi przyjęcia! Bo życiowym powołaniem pani Joanny jest umilanie życia innym. Sprawianie, by z ludzkich twarzy znikał smutek i by zapominali o zmartwieniach. - Lubię rozśmieszać ludzi i cieszę się, gdy widzę, że inni bawią się, są uśmiechnięci. I mnie samą wprawia to w znakomity humor... - wyznaje z uśmiechem.

Iza Wojdak

Najlepsze programy, najatrakcyjniejsze gwiazdy - arkana telewizji w jednym miejscu!

Nie przegap swoich ulubionych filmów i seriali! Kliknij i sprawdź nasz nowy program telewizyjny!

Świat & Ludzie
Dowiedz się więcej na temat: Joanna Bartel
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy