Reklama

Jarosław Kulczycki ceni czas

Każdy dzień to trudny sprawdzian dziennikarskiego warsztatu. Ale tylko w programach na żywo wytwarza się niesamowita energia i poczucie zawodowej wspólnoty - przyznaje Jarosław Kulczycki.

Pracował pan jako prezenter "Panoramy" i "Wiadomości", prowadził publicystyczne "Forum". W dorobku ma pan również polsatowską "Interwencję". Trudno jest panu wytrzymać w jednym miejscu?

Jarosław Kulczycki: - Zawodowo jestem straszny wiercipięta (śmiech). Ogromnie lubię wyzwania. Pewnie dlatego kiedyś porzuciłem intratną i spokojną pracę tłumacza kabinowego dla niepewnego losu telewizyjnego dziennikarza. Ale też dzięki temu robiłem wiele rzeczy, o których nawet nie mogłem wcześniej marzyć - od wywiadu z Madonną do prowadzenia programów informacyjnych na żywo.

Reklama

Teraz współprowadzi pan "Poranki Info" i jest gospodarzem "Serwisów Info". Ranne wstawanie nie jest dla pana problemem?

- Zawsze powtarzam: uwielbiam poranki, pod warunkiem, że nie trzeba tak wcześnie wstawać! Budzik nastawiam na godzinę czwartą i pijąc kawę robię pierwszy przegląd prasy w internecie. W pracy jestem tuż po piątej: szybka garderoba, charakteryzatornia i do newsroomu. - Dzień dobry państwu, minęła 5:55, to jest Poranek TVP Info.

Zdarzyło się panu kiedyś spóźnić do studia?

- Owszem, ale tylko raz. Nie usłyszałem dwóch nastawionych budzików i obudził mnie telefon: - Jarek, gdzie jesteś? Było w pół do szóstej i pobiłem wtedy rekord świata w tempie porannego ogarniania się (śmiech). Po drodze złamałem pewnie kilka przepisów ruchu, ale i tak spóźniłem się piętnaście minut. Powitanie zrobiła za mnie prowadząca serwis Diana Rudnik.

W jaki sposób przygotowuje się pan do programu, skąd czerpie informacje?

- Nie można być dziennikarzem, nie mając wielkiej ciekawości świata. Ja do swojej pracy przygotowuję się przez cały wolny czas. Odpoczywam przeglądając prasę, relaksuję się czytając nie tylko beletrystykę, a wieczorem oglądam programy informacyjne, zarówno nasze, jak i konkurencji. Moja narzeczona uważa to za niesamowite, że po dniu spędzonym w pracy nie mogę się od tego oderwać. A ja po prostu muszę zobaczyć, co inni mówią i piszą.

Kiedy wchodzi pan na wizję, czuje pan stres, zdenerwowanie?

- Stres musi mobilizować, a nie paraliżować. Jest dobry, bo jak go nie ma, to zazwyczaj zdarzają się wpadki. W tej pracy najważniejsze jest, by nie tracić zapału, cieszyć się tym, że każdy dzień jest inny. Ważny jest warsztat - to podstawa systemu szybkiego reagowania, pozwala działać intuicyjnie. Niezbędna jest również wiedza. To wszystko, co kiedyś zobaczyłem, przeczytałem, to całe zawodowe zaplecze, które ma się gdzieś z tyłu głowy. To konieczna dziennikarska amunicja.

Prowadzi pan zajęcia z warsztatu dziennikarskiego. Zawodowy kalendarz ma pan wypełniony. Rodzina nie czuje się zaniedbywana?

- Z wiekiem nauczyłem się cenić czas. Staram się go maksymalnie wykorzystać - i w pracy, i w życiu prywatnym. To wyzwanie, tym większe, że znów będę ojcem. Na początku stycznia urodzi mi się syn. Wiem, jak taka kruszynka potrafi przeorganizować życie, dobrze pamiętam, jak to jest. I cieszę się ogromnie! Mój pierworodny skończył właśnie 18 lat. Ojcostwo to najważniejsze doświadczenie w życiu.

Rozmawiał Artur Krasicki.

Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: na żywo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy