Reklama

Jarosław Kret: Smak Indii

W księgarniach pojawi się kolejny dodruk bestsellera Jarosława Kreta "Moje Indie". Z prezenterem pogody i podróżnikiem rozmawiamy o egzotycznym kraju, w którym z przerwami spędził pięć lat. Za co kocha induską kuchnię? Z jaką bollywoodzką aktorką żył w przyjaźni?

PAP Life: W jakich okolicznościach po raz pierwszy siadł pan do samolotu lecącego do Indii?

Jarosław Kret: - Do podróży namówiła mnie koleżanka. Koniecznie chciała zobaczyć, jak jej znajomy reżyser, Mariusz Orski na deskach teatru w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej w Nowym Delhi wystawia "Ślub" Gombrowicza w języku hindi. Zaproponowała, żebym to sfilmował. Na początku wcale nie byłem zwolennikiem tej podróży. Lecieć na drugi koniec świata, by spędzić tam pięć dni? - wahałem się. Był jednak luty i postanowiłem wyrwać się z polskiej zimy.

Reklama

Szybko zaprzyjaźnił się pan z Indiami i tajemniczą Tannishthą. Kim była pana przyjaciółka?

- Podczas swojego pierwszego pobytu w Indiach poznałem przesympatyczną i niezwykle inteligentną młodą aktorkę, Tannishthę Chatterjee. Szybko się zaprzyjaźniliśmy i już po dwóch tygodniach w Polsce postanowiłem wrócić. Moja znajomość z Tannishthą rozwinęła się na tyle, że zamieszkałem w jej rodzinnym domu. Mniej więcej przez pięć lat nieustannie kursowałem między Polską a Indiami. Czasami to Tannishtha przylatywała do mnie. Gdy zacząłem robić prognozę pogody, nie mogłem już tak często podróżować. Tannishtha też miała mniej czasu. Jej kariera aktorska rozwijała się bardzo dynamicznie. Przeprowadziła się z Dehli do Bombaju. Teatr zamieniła na film. Trudno było nam się spotkać. Teraz grywa w kilku filmach rocznie. Są to ambitne produkcje.

Gdzie w Indiach czuje się pan najlepiej?

- Niezwykle dobrze czuję się w Nowym Delhi, chociaż niektórym to miasto wydaje się koszmarne. Odpowiada mi tamtejszy klimat - upały nie są aż tak dokuczliwe. Bardzo lubię też Kadźiuraho. Miejscowość jest powszechnie znana, ale nie nawiedza ją tylu turystów. Potrafię tam znaleźć spokój. Kadźiuraho słynie z hinduistycznych świątyń wzniesionych między IX a XII w. Są tak wyrafinowane, że człowieka poraża. Szczególnie dekoracje rzeźbiarskie na zewnątrz. Niektóre są bardzo śmiałe i przedstawiają sceny erotyczne. Nieznośny jest dla mnie Bombaj. Ta metropolia jest strasznie gęsta, bardzo trudno się po niej przemieszczać.

Czy odpowiada panu hinduska kuchnia?

- Tak, jest znakomita. W Indiach jada się mało mięsa. Podstawą kuchni są różnorodne warzywa, sosy i przyprawy. Szczególnie polecam dal, czyli danie z soczewicy. Chociaż nie lubię mięsa, tam jest ono tak wybornie przyrządzone, że jem je z radością. Uwielbiam to, jak Indusi przyprawiają potrawy. Indie to przecież ojczyzna przypraw. Dania mają bardzo bogaty smak - nie są jedynie ostre i pikantne. Tęsknię za tą kuchnią. Mam we Wrocławiu zaprzyjaźnioną restaurację, gdzie zawsze jestem zachwycony jedzeniem. Zaskoczę pana, ale odkryłem świetny lokal z kuchnią bengalską w Krośnie. Prowadzi ją człowiek z Bangladeszu. Czasami w Polsce zdarzają się takie kwiatki, że jestem zaskoczony.

Jaki stereotyp dotyczący Indii chciałby pan obalić?

- Nie zgodzę się np. z tym, że Indusi są na bakier z higieną. W rodzinie, u której mieszkałem, czymś normalnym było, że wszyscy się trzy razy dziennie kąpali i przebierali. Wymusza to gorący klimat. Myją się nie tylko ci z wyższych stanów. W slumsach widziałem ludzi myjących się wręcz w szklance wody. Z kolei na indyjskiej wsi co wieczór ludzie kąpię się w rzekach. Nawet jeśli noszą poplamione ubrania, nie musi to oznaczać, że są brudne. Po prostu nie mają detergentów i superluksusowych pralek automatycznych. Pranie robią w rzece, używając szarego mydła.

W jakim egzotycznym miejscu był pan ostatnio?

- Byłem na Madagaskarze. Skończyłem pisać o nim książkę. "Mój Madagaskar" ukaże się na przełomie kwietnia i maja. Teraz myślę bardzo poważnie, żeby zrobić międzynarodową wersję książki o Indiach. Dostałem kilka propozycji jej przetłumaczenia. Na angielski, niemiecki... Nie chcę zapeszać. Muszę jednak trochę ją zmodyfikować, bo ma za dużo wątków polskich, których nie zrozumieją obcokrajowcy.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Jarosław Kret (ur. 1963) - prezenter pogody w TVP, podróżnik, pisarz. Absolwent orientalistyki (specjalizacja egiptologia) na Uniwersytecie Warszawskim. Członek pierwszego składu redakcyjnego polskiej edycji "National Geographic". Autor wielu książek, m.in. "Kret na Pogodę", "Mój Egipt" i "Planeta według Kreta". Jego publikacja o Indiach, która premierę miała w 2009 r., sprzedała się w prawie 55 tys. egzemplarzy. Rozwiedziony, ma 4-letniego syna Franciszka.

Nie przegap swoich ulubionych filmów i seriali! Kliknij i sprawdź nasz nowy program telewizyjny!

Chcesz poznać lepiej swoich ulubionych artystów? Poczytaj nasze wywiady, a dowiesz się wielu interesujących rzeczy!

PAP/INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Jarosław Kret
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy