Instagramowe programy polskich gwiazd będą kontynuowane po pandemii
"U nas goście mogą być tacy, jacy są naprawdę" - twierdzą gwiazdy, które podczas kwarantanny spontanicznie zaczęły robić własne programy na Instagramie. W rozmowie z PAP Life Agata Młynarska, Joanna Koroniewska, Maciej Dowbor i Rafał Zawierucha opowiadają o fenomenie show stworzonego na czas domowej izolacji i o tym, jak rozwiną wymyślone przez nich formaty, gdy kwarantanna się skończy.
Dla Macieja Dowbora to spełnienie marzenia o własnym talk show, Agata Młynarska właśnie na Instagramie przeprowadziła jeden z najważniejszych wywiadów w swoim życiu. Joanna Koroniewska realizuje swoją pasję, a Rafał Zawierucha dawno zaplanowany cel.
Jeśli coś dobrego, oprócz kwestii zdrowotnych, wynikło z ogólnospołecznej izolacji, to są to z pewnością instagramowe formaty, takie jak #AgataSieKreci, #DomowkauDowborow, czy #ZawieruchaFilmowa, w których gwiazdy pokazują się z nowej, często nieznanej dotąd strony. Kolejna dobra wiadomość jest taka, że programy te nie znikną po ustaniu pandemii, mimo że powstały spontanicznie.
Joanna Koroniewska swojego pierwszego lajfa przeprowadziła drugiego dnia kwarantanny. "Poczułam się źle z powodu szeregu złych wiadomości napływających ze świata i z Polski. Kiedy położyłam dzieci, nie byłam w stanie oglądać serialu, czytać książki, sprzątanie też mnie nie satysfakcjonowało" - mówi aktorka. Pod wpływem impulsu postanowiła wejść na Instagram i porozmawiać z innymi ludźmi. Dołączył do niej mąż, Maciej Dowbor. Jak się okazało, osób, które tak jak oni, odczuwali niepokój w związku z sytuacją, było mnóstwo. "To ludzie zachęcili nas, żebyśmy połączyli się na żywo z Basią i Rafałem Szatanami, którzy tego wieczoru nadawali na Instagramie swój koncert. Potem ludzie pisali, że czuli się, jakby byli u nas w domu" - wyjaśnia w rozmowie z PAP Life Joanna Koroniewska.
Gwiazda dodaje, że podczas kolejnych spotkań zależało jej na utrzymaniu tej atmosfery. "Naszym celem nie było to, żeby wypromować siebie, tylko żeby ulżyć sobie i innym w cierpieniu. Chcieliśmy, żeby gość nie czuł potrzeby przebierania się czy malowania. Żeby mógł jeść kolację, żeby to miało znamiona domówki, a nie wywiadu" - tłumaczy.
Agata Młynarska też była zaskoczona liczbą osób, które na początku kwarantanny obejrzały jej lajfa. Chwilę później, 15 marca, była rocznica śmierci jej taty, Wojciecha Młynarskiego, przygotowała więc spotkanie z zespołem Pectus, który wydał płytę "Kobiety/Wojciech Młynarski". "Połączyłam się z Tomkiem Szczepanikiem, Basią Kurdej-Szatan, wspominaliśmy tatę. Bardzo pomogło mi to przejść przez tę rocznicę" - wyznała Młynarska. Wkrótce obchodziła też na Instagramie urodziny i rocznicę ślubu. "To był pierwszy gigantyczny lajf na Instagramie. Wszystko to było jeszcze improwizowane, a potem zaczęłam rozmawiać też na poważniejsze tematy, bo zorientowałam się, że ludze tego potrzebują" - mówi.
Jeszcze inną propozycję dla widzów przygotował Rafał Zawierucha, który wystartował w maju z własnym formatem instagramowym "Zawierucha filmowa". "Połączył nas ten sam czas, ta świadomość, że wszyscy tkwimy w tym samym" - mówi PAP Life aktor. Kwaratanna była dla niego impulsem, by wrócić do zarzuconego projektu. "Kiedyś prowadziłem 'Polskę filmową' i 'Europę filmową', czyli spotkania z twórcami, aktorami, reżyserami w miejscach, gdzie kręcili filmy i seriale. Pomysł o następnej serii cały czas wisiał w powietrzu, ale nie udało się to aż do tej pory, kiedy w domach zamknęła nas zaraza. Patrząc na Asię i Maćka, a także Piotrka Gąsowskiego czy Magdę Steczkowską, którzy zaczęli aktywnie dawać ludziom siebie, odciągać nas od strachu, pomyślałem: 'Uwielbiam rozmawiać z ludźmi, spotykać się z filmowcami, robię to!'" - wyjaśnia aktor.
W jego programie wystąpili już m.in. aktorzy Tomasz Kot i Michał Koterski, reżyserzy Łukasz Palkowski i Maciej Bochniak, a także scenograf Przemysław Kowalski. "Ludzie są ciekawi, jak w tym samym czasie radzą sobie osoby, które znają z telewizji czy kina" - wyjaśnia Rafał Zawierucha i dodaje: "Nie wyciągam z moich gości prywatnych informacji, rozmawiamy o filmach. Jako osoba z tej branży, jestem często ciekaw innych rzeczy niż dziennikarz".
To właśnie jeden z powodów, dla którego prowadzone przez gwiazdy programy nie konkurują ze sobą. "Format luźnej domówki, który przyjęli Asia i Maciek jest potrzebny, bo to jest odreagowanie, ale dla mnie istotna jest wędrówka do wewnątrz człowieka, ku pokrzepieniu innych" - mówi nam Agata Młynarska i dodaje: "Mam zamiar przedstawiać historie, które dla innych będą inspiracją. Nie ma na świecie ludzi, którzy nie mieliby życiowych zakrętów czy załamań. Chcę więc pytać także o trudne chwile, bo to przede wszystkim one uczą. Można się od nich odbić i wyjść na prostą lub wręcz poszybować" - twierdzi.
Dziennikarka szybko zauważyła, że jej obserwatorzy na Instagramie bardzo interesuą się także opiniami ekspertów z różnych dziedzin. Na jedno z kolejnych spotkań, które odbędzie się 29 maja udało jej się zaprosić prof. Grażynę Rydzewską. "To wielki suckes, bo kto by pomyślał, że konsultantka WHO, jedna z najbardziej obleganych lekarek gastroenterologów w Polsce, wejdzie na Instagram i podaruje mi półtorej godziny swojego życia" - cieszy się Młynarska i dodaje: "Prof. Rydzewska pewnie nie będzie gościem Domówki u Dowborów, a Majka Jeżowska do mnie może przyjść z zupełnie innym tematem". To właśnie w #AgataSieKreci Majka Jeżowska odważyła się opowiedzieć o swoich upadkach i o tym, czy boi się śmierci, Katarzyna Nosowska mówiła o załamaniu i braku wiary w siebie, a Daria Widawska o życiu prywatnym, które bardzo chroni.
Agata Młynarska przyznaje, że wywiad, który przeprowadziła na żywo z kontratenorem Jakubem Józefem Orlińskim był jednym z najlepszych w jej zawodowym życiu. Równie zaskakująca była rozmowa z Qczajem, który niedawno wyznał, że jako dziecko padł ofiarą gwałtu. "Widzowie dziękowali mi później i pisali, że to było najwspanialsze świadectwo wołania o tolerancję i szacunek dla człowieka" - wspomina Agata Młynarska. Dziennikarka ma za sobą 30 lat doświadczenia w przeprowadzaniu trudnych, często osobistych rozmów, nie ma jednak wątpliwości, że nowy format wprowadza nowe zasady. "Rozmowa płynie swobodniej i niejednokrotnie dłużej niż to było planowane. Ten rodzaj intymności i emocji jest trudniejszy do uzyskania w studiu telewizyjnym, które siłą rzeczy rządzi się swoimi prawami" - wyjaśnia.
Jeden odcinek programu Koroniewskiej i Dowbora przyciąga kilkanaście tysięcy internautów podczas relacji na żywo, a dzięki wyświetleniom na innych platformach trafia nawet do 300 tysięcy użytkowników. I choć jego autorzy w przeciwieństwie do Agaty Młynarskiej stronią od trudnych pytań, ich przemyślenia są podobne. "Siedząc na swojej kanapie, pijąc ze swojego kubeczka, człowiek ma poczucie bezpieczeństwa, bardziej się otwiera. Jednocześnie nie mamy charakteru plotkarskiego i tabloidowego. Chodzi o stworzenie klimatu. My nie wypytujemy o pikantne szczegóły z życia, ale zdarza się, że nasz gość poczuje się na tyle swobodnie, że sam o nich opowiada" - wyjaśnia Maciej Dowbor i dodaje: "Goście wiedzą, że my też się obnażamy, więc to jest uczciwy układ".
Zarówno Dowbor jak i Koroniewska sami kilka razy zostali zaskoczeni otwartością rozmówców. To na ich domówce, przy okazji urodzin Beaty Ścibakówny, spontanicznie pojawił się Jan Englert, który nie występuje w mediach społecznościowych. To dla nich Maciej Rock, który chroni swoje życie prywatne, zrobił wyjątek i pokazał się z żoną. "Wszyscy byli tak zmęczeni kwarantanną i mieli taką ochotę spędzić z nami trochę czasu, że fakt, iż to była publiczna rozmowa im nie przeszkodził" - tłumaczy w rozmowie z PAP Life Dowbor. Jego zdaniem do sukcesu instagramowych relacji przyczynia się jeszcze jedno. "U nas bohaterowie rozmów mogą być tacy, jacy są naprawdę. Trochę przez media, trochę przez nasze role, jesteśmy wtłoczeni w pewien kanon. Ja nie chodzę na co dzień idealnie ubrany i uczesany. To część mojej pracy. Programy, które prowadzę, narzucają mi sposób zachowania". Joanna Koroniewska dodaje, że widzowie odkrywają ich gości na nowo. "Mamy komunikaty od osób, które nas oglądają, piszą, że nie lubili jakiejś osoby, a po tym, w jaki sposób zachowywała się na #domówce, zmienili o niej zdanie".
Oni sami, jako prowadzący wiele razy spotkali się z podobnymi uprzedzeniami, nawet przy okazji programu "Dowbory be happy", który prowadzą na YouTube. "Zarzucano nam, że to jest wyreżyserowane. Dopiero na lajfach ludzie zobaczyli, że my jesteśmy tacy naprawdę. Nawet to, że ja przekrzykuję Maćka, bo on mi nie daje dojść do słowa, a on się wymądrza, bo ma taki charakter. Teraz ci sami ludzie mnie bronią, kiedy czytają o nas plotki lub krytyczne opinie" - mówi Koroniewska. A tych jest sporo, bo magazyny plotkarskie już podchwyciły temat i chętnie relacjonują to, co dzieje się na instagramowych domówkach. Joanna Koroniewska podkreśla jednak, że podczas ich lajfów nie ma miejsca na hejt. "W dobie koronawirusa i negatywnych wiadomości w mediach, my wyszliśmy z założenia, że zrobimy wszystko, co w naszej mocy, by jednoczyć ludzi i wprowadzać dobrą energię. Dlatego nadajemy z mojego konta, bo chcemy pokazać, że u nas równie dobrze czują się gwiazdy, które pracują u Maćka w Polsacie, jak i w TVN czy TVP. Nie ma żadnego hejtu, nie chcemy go prowokować, dzielić ludzi. Chcemy pozostać bezstronni. A jeśli po nas pojadą, to albo o tym nie mówimy, albo mówimy w ten sposób, żeby nie eskalować" - tłumaczy gwiazda.
Rafał Zawierucha w prowadzeniu internetowego programu widzi nie tylko szansę na realizację dawnych planów, ale i promowanie twórców, którzy stoją po drugiej stronie kamery. Oprócz znanych aktorów i reżyserów, zamierza zapraszać do rozmów także filmowców, których twarze nie są rozpoznawalne. "Ja też w życiu spotkałem kilka osób, które mi pomogły, chociażby swoją rekomendacją. Nie ma to nic wspólnego z załatwianiem pracy, ale wsparciem, wiarą, że ta osoba może się sprawdzić. To ważne dla tych, którzy dopiero zaczynają stawiać kroki w filmowym świecie" - mówi aktor.
Dla Joanny Koroniewskiej prowadzenie programu to realizacja drugiej po aktorstwie największej pasji. "My się zawodowo bardzo spełniamy. Asia lubi rozmawiać z ludźmi i ma z nimi dobry kontakt. Dla mnie to spełnienie marzenia o własnym talk show" - zdradza nam Maciej Dowbor. To jeden z powodów, dla którego nie zamierzają rezygnować z #domówek, kiedy kwarantanna się skończy. Na pewno jednak zmieni się formuła programu, bo oboje wracają do pracy, Joanna w teatrze, a Maciej w telewizji. "Nie jesteśmy w stanie nawet trzy czy cztery razy w tygodniu robić lajfów z taką samą energią. Nie ma tej świeżości i głodu anteny. Poza tym wszystko robimy sami, a to wymaga dużego nakładu pracy. Chcemy, żeby to wciąż było wartościowe dla widzów" - tłumaczy Dowbor i dodaje, że prawdopodobnie będą się łączyć z gośćmi raz lub dwa razy w tygodniu. Zmienią też nieco swój program. "Utrzymywanie tej formuły, która jest teraz, trochę traci sens, bo pewne rzeczy można już robić razem. Na pewno będzie to bardziej poukładane, zorganizowane, z większą ilością zabaw interaktywnych, z materiałami dodatkowymi" - zapowiada.
Agata Młynarska również nie chce żegnać się ze swoim formatem na Instagramie, choć cieszy się, że już wkrótce wraca do prowadzenia programów w Discovery Life i TVN Style, zawieszonych z powodu epidemii. "Pomysł na prowadzenie wywiadów na Instagramie wynikał z potrzeby chwili, chęci zaangażowania się, rozmów, których tak nam wszystkim brakowało przez ostatnie miesiące. Pomyślałam, że ten format może być propozycją na dłużej. Zależy mi na merytorycznym kontencie, pogłębionych rozmowach. Przygotowuję się do nich tak samo, jak do programów telewizyjnych" - mówi. Ma już pomysł na kolejne cykle. "Planuję pokazywać różne ciekawe zjawiska, z którymi mamy teraz do czynienia, np. wychodzenie z pandemii. Na jedno z kolejnych spotkań zaprosiłam już Wojciecha Eichelbergera, z którym porozmawiam o radzeniu sobie z lękiem. A z Rafałem Brzoską z InPost o tym, jak wygląda obecnie rynek pracy. Będzie też cykl o kobiecości czy kobiecej przedsiębiorczości" - zapowiada prezenterka.
Rafał Zawierucha zaplanował na razie 10 odcinków swojego programu. 31 maja pojawią się u niego bohaterowie z filmu "Pewnego razu w Hollywood", w którym on sam wcielił się w Romana Polańskiego. Nie wyklucza, że jeśli jego format się sprawdzi i przetrwa próbę czasu, zaproponuje go którejś stacji telewizyjnej. "Nadal chciałbym jednak, żeby pozostała ta sama formuła, w której widzowie mają możliwość komentowania na żywo czy zadawania pytań gościom" - mówi nam Zawierucha.
Prowadzący odżegnują się od porównań z telewizją i nie będą próbowali z nią konkurować, choć na Instagramie Agaty Młynarskiej fani pisali: "Nie wiem, co wybrać wieczorem, Netflixa, 'Szkło kontaktowe' czy Panią", a wiele osób wolało #domówkę u Dowborów niż wieczorny serial. "Nie ma potrzeby z niczego rezygnować, najlepiej oglądać jedno i drugie, co jest możliwe, gdyż programy są dostępne też później" - komentuje Agata Młynarska. "Telewizja dysponuje ogromnymi możliwościami, budżetem i promocją, sięga po olbrzymie grono widzów. Mój program na Instagramie jest kameralny, realizowany w domowych warunkach. Jednak nawet jako osoba prywatna na Instagramie jestem częścią świata telewizji. Funkcjonujemy przecież w tym samym ekosystemie" - dodaje dziennikarka.
Z kolei Maciej Dowbor twierdzi, że lockdown tylko przyspieszył transfer widza z mediów tradycyjnych do internetu. "Pandemia zwiększyła zainteresowanie lajfem w ogóle internecie, nie tylko na Instagramie. Ludzie poszukiwali świeżych treści, bo telewizja w kwarantannie przestała im je dawać. Sam padłem tego ofiarą, bo przecież przerwaliśmy w Polsacie wszystkie produkcje. Zorganizowanie programu rozrywkowego w telewizji jest jednak nieporównywalnie większym przesięwzięciem". Rafał Zawierucha podsumowuje: "Otworzyliśmy naszymi programami nową strefę, której ludzie poświęcają uwagę. Zyskaliśmy coś nowego przez tę relację na żywo. Coś, co sprawia, że silniej chcemy w niej uczestniczyć".