Ibisz instruktorem nurkowania?
Znany prezenter Krzysztof Ibisz wielką wagę przykłada do zdrowego stylu życia. Z zamiłowaniem uprawia nurkowanie i chętnie opowiada o magii podwodnego świata i swojej kolejnej sportowej pasji.
PAP Life: - Skąd pana zainteresowanie nurkowaniem?
Krzysztof Ibisz: - Zawsze się tym interesowałem. Dużo na ten temat czytałem, ale nigdy nie miałem czasu, żeby się tym zająć, ponieważ aby nurkować, trzeba przejść specjalistyczne kursy. W końcu, jakieś cztery lub pięć lat temu zapisałem się na pierwszy kurs OWD (Open Water Diver - przyp.red.) i wtedy zrozumiałem, że to jest to. Później były kolejne szkolenia, teraz jestem divemasterem i ratownikiem nurkowym. Nurkowanie przenosi człowieka w zupełnie inny świat, nieosiągalny, piękny. Będąc pod wodą ma się poczucie szczęścia. Człowiek rozumie, że całe życie pochodzi z wody. Nurkowanie to niesamowite przeżycie.
Często ma pan okazję, żeby ponurkować?
- Uprawiam ten sport rekreacyjnie, ale przyznam, że jest on bardzo wciągający. Jakiś czas temu nawet myślałem o tym, czy nie zrobić sobie dłuższych wakacji, wyjechać gdzieś daleko, spędzić rok nad Oceanem Indyjskim i zostać przewodnikiem grup nurkowych dla turystów. W przyszłości chciałbym przejść kurs na instruktora.
Gdzie najchętniej pan nurkuje?
- Kilka razy byłem w Egipcie, gdzie są wspaniałe warunki do uprawiania tego sportu. Jest blisko, relatywnie tanio i przede wszystkim, są tam najpiękniejsze rafy koralowe, niedopisania barwny podwodny świat. Poza tym nurkowałem w Zanzibarze, na Korsyce a także na Bałtyku i w polskich jeziorach.
W Polsce też są warunki do uprawiania tego sportu?
- Oczywiście. Mekką polskich nurków jest jezioro Hańcza. To, podobnie jak Bałtyk, bardzo trudny do nurkowania akwen.
Czy aby nurkować potrzebne jest odpowiednie przygotowanie fizyczne i psychiczne?
- Z nurkowaniem jest tak, że zanim się wejdzie do wody, już można się zmęczyć. Mówię tu o zakładaniu pianki, o całym sprzęcie, który jest ciężki a który czasem trzeba przenieść nad brzeg, później jeszcze go na siebie założyć - po tym wszystkim człowiek już jest wykończony. Kondycję trzeba mieć, ale nie można zapominać także o bezpieczeństwie w trakcie nurkowania. Kiedy w nurkowaniu pojawia się rutyna, ludzie popełniają błędy a żywioł te błędy wykorzystuje.
Czy pamięta pan, jakie emocje towarzyszyły panu podczas pierwszego nurkowania?
- Pierwszy raz nurkowałem w jeziorze Narty i czułem się tam świetnie. Natomiast najbardziej niezapomnianym przeżyciem było zejście pod wodę w Egipcie w Blue Hole niedaleko Dahab. To miejsce kultowe dla nurków.
Z Krzysztofem Ibiszem rozmawiała Agata Żurawska (PAP Life).