Gwiazda serialu "Pełna chata" będzie sądzona za wręczenie gigantycznej łapówki
Lori Loughlin, znana polskim widzom m.in. z popularnego w latach 90. XX wieku serialu "Pełna chata" w październiku stanie przed sądem. Jest oskarżona m.in. o wręczenie łapówki i pranie brudnych pieniędzy. W tym tygodniu wypłynęły jednak dowody, które mogą świadczyć o niewinności aktorki.
5 października tego roku rozpocznie się proces, w którym Lori Loughlin i jej mąż Mossimo Gianulli będą sądzeni za wpłacenie łapówki i pranie brudnych pieniędzy. Obok nich na ławie oskarżonych zasiądzie sześć innych osób.
Amerykańskie media poinformowały o tej sprawie w październiku 2019 roku. Loughlin i jej mąż mieli wpłacić pół miliona dolarów łapówki za przyjęcie ich córek, Olivii Jade i Isabelli Rose, na Uniwersytet Południowej Kaliforni.
Ich pieniądze, podobnie jak kwoty przekazywane przez innych oskarżonych rodziców, trafiały na konto fikcyjnej organizacji charytatywnej, a potem transferowane poza USA. Mózgiem operacji był założyciel fundacji, William Rick Singer.
Oskarżonym grozi do 20 lat pozbawienia wolności oraz grzywna w wysokości pół miliona dolarów lub dwukrotności wartości majątku.
Z danych przedstawionych przez FBI wynika, że w procederze mogło brać udział nawet czterdziestu wpływowych obywateli USA. Ich dzieci za łapówki dostawały się na takie uczelnie jak Yale, Stanford czy właśnie Uniwersytet Południowej Kaliforni. Jedną z takich osób jest Felicity Huffman znana z serialu "Gotowe na wszystko", która przyznała się do winy i odbyła karę - spędziła 11 dni w więzieniu.
Po wybuchu skandalu Loughlin zwolniono z projektów, w których brała udział, nie pojawiła się m.in. w kolejnym sezonie serialu "Pełniejsza chata". Jej córki wyrzucono z uniwersytetu.
W tym tygodniu, tuż przed wyznaczeniem terminu rozprawy sądowej, adwokat Loughlin i Gianullego, poinformował sąd, że zebrał dowody, które świadczą o niewinności pary. Mają one potwierdzać, że pieniądze wpłacane przez małżeństwo były dotacjami na uczelnię, a nie łapówką.
Jego słowa ma potwierdzać zeznanie Williama Ricka Singera, który stwierdził, że był naciskany przez FBI i nakłaniany do obarczenia winą Loughlin i jej męża.
"To spóźnione odkrycie jest druzgocące dla sprawy i pokazuje, że rządowe instytucje niesłusznie przetrzymywały kluczowe dla obrony informacje", napisał adwokat Sean M. Berkowitz w piśmie skierowanym do sądu. Jego treść ujawniły amerykańskie media, m.in. magazyn "Time".