Reklama

Dorota Kolak: Miłe, starsze panie? To się zmieniło

Już dziadkowie Doroty Kolak zajmowali się sztuką, pasję i zawód przejęła także córka aktorki. Gwiazda opowiada, jak żyje się w artystycznym domu, zdradza również swoje zawodowe plany na przyszłość.

Święta Bożego Narodzenia to czas, kiedy szczególnie odwołujemy się do tradycji. Pani również?

Dorota Kolak: - Tak, tradycyjnie szykujemy za dużo jedzenia (śmiech). Od kilku lat przed świętami rozmawiamy o tym, żeby ugotować mniej potraw, ale nigdy nam się nie udaje. Poza tym bardzo lubię te kulinarne przygotowania. Zbieramy się wszyscy w kuchni, lepimy pierogi i mamy mnóstwo czasu na pogaduszki. Za to zupełnie nietradycyjnie... zrezygnowaliśmy z choinki. Od kiedy córka dorosła, zamiast drzewka przygotowuję specjalną, własnoręcznie zrobioną wiązankę.

Reklama

Ale prezenty sobie państwo wręczacie?

- Oczywiście. Jednym z takich niezapomnianych podarków była wycieczka do Pragi, zainicjowana przez moją córkę. Kasia zaproponowała, byśmy wyjechały tylko we dwie.

Czego na Nowy Rok życzyłaby pani czytelnikom?

Przede wszystkim zdrowia! To banalne, ale im jestem starsza, tym bardziej zdaję sobie sprawę, jakie to ważne. Chciałbym też, żebyśmy wszyscy mieli ten komfort i od czasu do czasu potrafili się zatrzymać, nacieszyć chwilą i zastanowić nad życiem.

Pani plany na sylwestra?

- Na szczęście mam wolne (śmiech). Później wracam do pracy, m.in. na plan "Barw szczęścia". Szykują się też nowe projekty, które są właśnie w trakcie realizacji. Widzowie obejrzą je najpewniej w przyszłym roku.

Gdzie pani wystąpi?

- Dostałam rolę, co prawda nie pierwszoplanową, ale dla mnie bardzo znaczącą, w nowym serialu - "Prokurator". Wcielę się tam w postać pani prokurator - bardzo twardej i zasadniczej kobiety. Mam nadzieję, że dzięki tej bohaterce i niedawnym angażu w "Zbrodni" [produkcja stacji AXN - przyp red.]) uda się trochę zmienić postrzeganie mnie jako aktorki. Ostatnio często grałam takie miłe, starsze panie - teraz to się zmieniło.

Użyła pani liczby mnogiej. To znaczy, że jeszcze gdzieś panią zobaczymy?

- Tak. Niedawno skończyłam zdjęcia do Teatru Telewizji. Zagrałam Urszulę w sztuce "Miss HIV" Macieja Kowalewskiego w reżyserii Krzysztofa Czeczota. Mam nadzieję, że będzie to interesujący i kontrowersyjny spektakl.

Występuje pani w teatrze, filmach, serialach. Czy we wszystkie role wciela się pani z takim samym zaangażowaniem?

- Niektórzy deprecjonują seriale. Ja nie. Bardzo lubię pracę z kamerą. Na planie "Barw..." cenię dynamikę pracy, kontakt z innymi aktorami i co najważniejsze, możliwość przekazu tematów społecznie ważnych. Zwłaszcza że telenowela ma ogromny zasięg, bo ogląda ją mnóstwo ludzi.

Słyszałam, że pani rodzina od lat zajmuje się sztuką.

- Zgadza się, od trzech pokoleń jesteśmy rodziną z artystycznymi inklinacjami. Moja babcia Władysława grała na pianinie w niemym kinie, a dziadek Feliks szył kostiumy teatralne. Również rodzice byli utalentowani. Mama Alina uczyła tańców ludowych, a tata, Jerzy, przez wiele lat sprawował funkcję dyrektora technicznego teatrów Bagatela i Starego. Mój mąż [Igor Michalski - przyp. red.] jest aktorem i dyrektorem teatru. Córka też zdecydowała się pójść w nasze ślady.

Nie odradzała jej pani tego wyboru?

- Nie. Myślę, iż właśnie dzieci pochodzące z takich rodzin jak moja najlepiej wiedzą, że ten zawód jest bardzo wymagający. Kasia od małego obserwowała, jakie emocje on wyzwala i jak mało jest stabilny. Dlatego mam pewność, że dokonała wyboru, doskonale zdając sobie sprawę z konsekwencji.

Rozmawiała Monika Ustrzycka

Nie przegap swoich ulubionych filmów i seriali! Kliknij i sprawdź nasz nowy program telewizyjny!

Chcesz poznać lepiej swoich ulubionych artystów? Poczytaj nasze wywiady, a dowiesz się wielu interesujących rzeczy!

Kurier TV
Dowiedz się więcej na temat: Dorota Kolak
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy