Dorota Gardias: Jesteśmy pomysłowi
Pandemia zmieniła oblicze telewizji. Przedstawianie prognozy pogody również jest inne. Dorota Gardias opowiada, jak dziś wygląda jej praca.
- Uwielbiam przyrodę w maju, gdy kwitną bzy, kasztany, a zieleń jest soczysta. Wiosna to taki oddech i nowa energia - mówi popularna pogodynka.
Jak wygląda prezentowanie pogody w czasie pandemii?
Dorota Gardias: - Dużo się zmieniło. Idąc za BBC czy CNN, gdzie prezenterzy pracują zdalnie ze swoich domów, nasza stacja też podjęła taką decyzję. Wszystko zostało zorganizowane tak, byśmy mogli łączyć się z naszych mieszkań i robić pogodowe transmisje. To trudne, ponieważ wymaga od nas kreatywności oraz inicjatywy.
Jak z własnego balkonu zrobić telewizyjny pogodowy show?
- Każdy z nas wymyśla różne sposoby na prezentowanie tej pogody. Ja przygotowuję relacje z tarasu, gdzie jest dużo zieleni i kwiatów. Ania Dec podobnie. Tomasz Wasilewski stał się niedościgniony w przedstawianiu pogody domowym sposobem. Staramy się przetrwać ten czas w zdrowiu i bezpieczeństwie, jednocześnie pokazując pogodę tak, aby było to wartościowe i ciekawe.
Miała pani chwile zwątpienia?
- Tak, w pewnym momencie to wszystko mnie przytłoczyło. Wiem, że wiele ludzi przechodzi kryzys. Martwią się nie tylko o siebie, ale o wszystko, o cały świat. Zadaję sobie mnóstwo pytań, na przykład: co będzie we wrześniu? Moja córeczka idzie do szkoły, czy będzie bezpieczna, czy szkoły będą funkcjonowały? Tyle niewiadomych i brak odpowiedzi. Ta niepewność to coś strasznego.
Jest pani z Hanią w domu?
- Czas pandemii postanowiłyśmy przeczekać u rodziny w Tomaszowie Lubelskim. To była dobra decyzja. Gramy w piłkę, bawimy się na podwórku. Wczoraj pojechałyśmy na spacer nad roztoczańskie Szumy. Tam można naładować akumulatory. Myślę, że ludzie z dziećmi pozamykani w blokach mają bardzo ciężko.
Rozmawiała Edyta Karczewska-Madej