Reklama

Dla niej oglądają "Wiadomości"

Ciepłym uśmiechem, aksamitnym głosem, a przede wszystkim profesjonalizmem błyskawicznie zjednała sobie widzów. - Dostaję mnóstwo dowodów sympatii - zdradza Beata Tadla.

Niebawem miną trzy miesiące odkąd pierwszy raz poprowadziła pani "Wiadomości". Jak się pani czuje w nowej-starej pracy?

Beata Tadla: - Ciągle nie mogę się nacieszyć. To, co się dzieje od tych trzech miesięcy, tylko potwierdza, że podjęłam najsłuszniejszą decyzję w swoim życiu. Moją wielką radością jest atmosfera pracy i to, że jestem tak serdecznie przyjmowana przez zespół, który ja sama też bardzo polubiłam. To są pracowici, skromni ludzie i świetnie się wśród nich czuję.

Skoro mówimy o sympatii, to nie sposób nie wspomnieć o widzach. Zapewne wielu z nich ogląda "Wiadomości" głównie z pani powodu.

Reklama

- Mam nadzieję, że tak jest (śmiech). Oczywiście dowody sympatii docierają do mnie wszelkimi możliwymi kanałami. Żaden mój występ w 'Faktach' nie spowodował tylu komunikatów zwrotnych, co każdorazowe pojawienie się w 'Wiadomościach'. Dzięki opiniom widzów, którzy piszą, że specjalnie dla mnie włączają telewizor - rosną mi skrzydła. Oczywiście pojawia się też fala nieprzychylnych komentarzy, ale nie muszę podobać się wszystkim, bo też nie wszyscy podobają się mnie. Poza tym to dowód, że świat jest różnorodny, gdyby wszyscy wszystko lubili, byłoby nudno.

Od niedawna prowadzi też pani poniedziałkowe wydanie magazynu "Kawa czy herbata?". Co jest pani bliższe - wstawanie o świcie, czy adrenalina związana z przygotowaniem wieczornych informacji?

- To są dwie odrębne działalności dziennikarskie. Wieczorem musimy narysować rzetelny obraz tego, co się wydarzyło. Rano zaś trzeba obudzić ludzi i dostarczyć im pewnej wiedzy na różne tematy. 'Kawa czy herbata?' to nie jest telewizja o niczym. To naprawdę może być bardziej użyteczna społecznie pozycja, niż gadające polityczne garnitury, bo z ich pyskówki najczęściej niewiele wynika. W porannym paśmie zamierzamy mówić o sprawach, które mogłyby też być świetnymi tematami do materiałów w 'Wiadomościach'.

Ma pani trudności z porannym wstawaniem?

- Jestem zaprawiona (śmiech). Kiedy pracowałam w radiu, wstawałam o godz. 3:40, a potem w TVN24 też przygotowywałam poranne serwisy informacyjne. Umiem sobie z tym radzić pod warunkiem, że położę się spać o 22:00. To nie zawsze się udaje, bo kiedy np. wracam do domu po prowadzeniu 'Wiadomości', trudno jest mi zasnąć - adrenalina robi swoje.

Jak pozbywa się pani napięcia?

- Dużo się śmieję. I ćwiczę. Uwielbiam też spotkania z przyjaciółmi. Wyjeżdżamy razem albo siadamy wokół stołu w mojej kuchni i wygłupiamy się. To najlepszy sposób na rozładowanie złych emocji. Jednak nade wszystko lubię spędzać czas z moim synem. To dla mnie jedna z najprzyjemniejszych rzeczy na świecie.

Planuje pani zimowe wakacje?

- W lutym wyjeżdżam z synkiem do Paryża, ale to będą tylko trzy dni. Paryż to jego wielkie marzenie, obiecuję mu ten wyjazd od kilku lat. Uwielbiam spełniać jego pragnienia.

Rozmawiała Joanna Bogiel-Jażdżyk.

Tele Tydzień
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy