"Czas honoru": To jeszcze nie koniec!
Lubi mamę Wandy, Helenę, którą gra w "Czasie honoru". - To rola służebna. "Używamy" jej wtedy, gdy jest nam potrzebna jako tło głównego nurtu wydarzeń - przyznaje Ewa Wencel, która jest także współscenarzystką serialu.
Proszę powiedzieć, jak doszło do tego, że została pani współscenarzystką serialu?
- Pomysł wyszedł od producenta Michała Kwiecińskiego, który zaproponował, bym współpracowała z Jarkiem Sokołem, inicjatorem tego projektu. Byłam szczęśliwa i przerażona, kiedy zgodził się na współpracę właśnie ze mną...
Skąd Państwo czerpiecie wiedzę?
- Fabuła oparta jest częściowo na prawdziwych wydarzeniach, np. mamy tu motyw aresztowania przywódców Polski Podziemnej. Sięgaliśmy do niezliczonych opracowań z tego okresu. Mnie osobiście mocno inspirowały historie moich dziadków Matysiaków. Mama, która w chwili wybuchu wojny miała niecałe 9 lat, nie lubiła o niej mówić. Nie chciała tego pamiętać.
Za to pani wróciła do rodzinnej tradycji, używając panieńskiego nazwiska mamy jako pseudonimu...
- Pisząc 1. transzę, wolałam pozostać anonimowa. Pozwoliłam sobie - za zgodą cioci, żony nieżyjącego już wtedy wujka - skryć się za jego osobą. Jerzy Matysiak, najstarszy brat mojej mamy, był kimś ważnym w AK, a po wojnie siedział w ubeckim więzieniu. Mam nadzieję, że nie pogniewałby się na mnie za to, że się pod niego "podszyłam".
Ma pani swoje ulubione postaci?
- Wszystkie są równie ważne, bo... wszystkie współtworzyłam.
A Helena?
- W trakcie pisania jest mi tak samo bliska, jak inne postaci. Wręcz mniej o niej myślę, bo wiem, że na to będzie czas jeszcze w trakcie zdjęć. Rola Heleny jest niejako służebna. "Używamy" jej wtedy, kiedy jest nam potrzebna jako tło głównego nurtu wydarzeń. No i jako symbol matki - Polki, oddanej bez końca swej córce, Wandzie.
Do obsady dołączył Jan Frycz, jako były mąż Heleny.
- Była to dla mnie wielka przyjemność! Co warto podkreślić, obsada naszego serialu jest jego wyjątkowym atutem, mówię tu i o tych, którzy grają do dziś, i tych, którzy z niego odeszli, jak chociażby Jan Englert, grający rotmistrza Konarskiego, "uśmierconego" przez nas w 1. serii. W trakcie jej emisji dostałam od siostrzenicy, która mieszka w Chicago (tam również nasz serial ma swoich fanów!) rozpaczliwego sms-a: - Ciociu, błagam, nie zabijajcie Englerta! - Za późno, kochanie - odpowiedziałam z żalem, ale takie było życzenie aktora. Któż zresztą by się spodziewał, że "Czas honoru" potrwa tak długo?
Mówiło się, że 5. seria zamyka tę opowieść, a chodzą słuchy, że będzie kolejna...
- Do nas również te plotki dotarły. I w tajemnicy mogę powiedzieć, że zaczęliśmy już z Jarkiem Sokołem pracę nad szóstą...
Rozmawiała Jolanta Majewska-Machaj