Beata Sadowska biegała nawet w ciąży
"Podczas biegania męczą się mięśnie, a głowa odpoczywa. I to lubię najbardziej" - przyznaje Beata Sadowska. W swojej książce "I jak tu nie biegać?" dziennikarka dzieli się z czytelnikami swoją biegową pasją i radzi, jak zacząć przygodę z bieganiem.
We wrześniu przyszedł na świat twój synek Tytus. Czy po ciąży od razu sięgnęłaś po buty do biegania, żeby odzyskać formę?
Beata Sadowska: - Biegacz amator i mama wracająca do biegania po ciąży mają bardzo dużo wspólnego - zaczynają od początku. Jedyną podstawową zasadą w przypadku wszystkich, którzy zaczynają biegać, jest bieganie z rozmysłem. Nie warto się ścigać i nie można się przejmować, że w parku ktoś nas mija, że ktoś biegnie szybciej. Trzeba dać sobie czas.
- Warto zacząć od marszobiegów, potem przejść do truchtania. Gdy tylko czujemy, że brakuje nam oddechu, wracamy do szybkiego marszu. Uspokaja się oddech, znowu truchtamy. Nie oszukujmy się - ktoś, kto nigdy nie ćwiczył, ma siedzący tryb pracy, nie przebiegnie od razu 10 kilometrów, a nawet, jeśli to zrobi, to będzie jego ostatni bieg. Na to także zwracam uwagę w książce "I jak tu nie biegać?".
Biegałaś w czasie ciąży?
- Oczywiście, do ósmego miesiąca. Robiłam to spokojnie, świadomie, pod kontrolą lekarza. Treningi były inne, odpowiednio rozpisane pod ciążę, ale dla mnie były one kontynuacją aktywności fizycznej.
Czy rzeczywiście nastała prawdziwa moda na bieganie?
- Bieganie to najbardziej ekologiczny i ekonomiczny sport. To aktywność dostępna praktycznie dla każdego. Jedynym nakładem finansowym powinny być buty do biegania. Na tym nie ma co oszczędzać. Nie muszą to być bardzo drogie buty z najnowszych kolekcji, bardzo zaawansowane technologicznie - te zostawmy zawodowcom. Ważne, żeby były przystosowane do biegania, chroniły nasze stawy. Co do reszty, każdy ma jakieś krótkie spodenki, dresy.
Jak było w twoim przypadku? Kiedy tobie bieganie zagrało w duszy?
- Złożyło się na to kilka elementów. Mój narzeczony biega od zawsze. Na początku nieśmiało podpatrywałam go, jak wraca z treningów bardzo zmęczony, ale ze spokojną głową i uśmiechem na twarzy. Pomyślałam sobie, że coś jest w tym bieganiu. Zresztą bieganie nie było mi obce. Jako dziecko przez pięć lat trenowałam lekkoatletykę w warszawskiej Legii. Przyznam, że skutecznie mnie zniechęcono, zresztą wtedy trenowało się trochę inaczej, to była rywalizacja, nastawienie na wyniki, zwycięstwa. Wieczne wyścigi, a ja wolę robić coś dla siebie. W tym pędzie, zgubiła mi się frajda z biegania, czysta przyjemność z aktywności fizycznej.To wróciło po kilkunastu latach. Impulsem było wystartowanie w biegu Run Warsaw na pięć kilometrów i zakład, że przebiegnę maraton.
Czym jest dla ciebie bieganie? To sport dla ciała i umysłu?
- Bieganie to czas, kiedy załatwiam różne sprawy w głowie, wszystko filtruję, ustawiam, pewne rzeczy wtedy się klarują. W trakcie biegania przychodzą mi do głowy najlepsze pomysły i rozwiązania różnych problemów. Momentem, który najbardziej lubię w biegu, następuje wtedy, kiedy wszystkie myśli znikają. Jest cisza, oddech, kroki. Bieganie jest jak medytacja w ruchu. Męczą się mięśnie, ale głowa odpoczywa.
Słuchasz muzyki w trakcie biegania?
- Nie, biegam bez muzyki, wiem, że to jest rzadkość. Tak naprawdę dwa razy biegałam z muzyką, podczas maratonu w San Francisco, a drugi raz na pustyni Atakama w Chile - wydmy i dostojna muzyka - bardzo mi to pasowało. Na co dzień biegam bez muzyki, za to w towarzystwie. Biegam albo z psem, albo z dzieckiem. Poza tym lubię słyszeć naturę.
Beata Sadowska - polska dziennikarka i prezenterka telewizyjna. Od października 2012 jest gospodynią audycji "W biegu i na wybiegu" na antenie Radia ZET Chilli. Współprowadzi z Pauliną Tomborowską program "Zoom na miasto" w Polsat Cafe.
Rozmawiała Monika Dzwonnik (PAP Life).
Nie przegap swoich ulubionych filmów i seriali! Kliknij i sprawdź nasz nowy program telewizyjny!