Baron i Tomson o "The Voice of Poland"
Marzec to dla Barona i Tomsona wyjątkowy miesiąc: mija bowiem rok, odkąd są w "The Voice of Poland". Popularny talent show bez ich energii, poczucia humoru i otwartości nie byłby taki sam...
Rok temu debiutowaliście jako trenerzy w 2. edycji "The Voice of Poland". Zżyliście się z programem?
Baron: - Oczywiście! Nie tylko z programem, lecz także z pracującymi tu ludźmi. Również tymi, których nie widać.
Tomson: - Zaczynając od Rinke Rooyensa, przez firmę Rochstar, po ekipę, trenerów i uczestników - wszyscy są świetnymi ludźmi, nie tylko w pracy. Mamy ze sobą bardzo dobry kontakt, znakomicie nam się współpracuje.
Nie da się ukryć, "The Voice" to jeden z najlepszych talent-show w Polsce. Ma Telekamerę Tele Tygodnia i dobrą oglądalność. Co się na poziom programu składa: osobowości trenerów, uczestników, dobór piosenek? A może to czysty przypadek?
Baron: - Wynika to po pierwsze z poziomu samych uczestników, po drugie zaś ze specyficznego sposobu współpracy: nasze motto to wzajemna sympatia. Nie gryziemy się, nie walczymy, nie ma w nas ukrytej wrogości. Lubimy się, szanujemy i gramy do jednej bramki - gdy lampka kamery jest włączona, ale też prywatnie, kiedy gaśnie. Wszyscy jesteśmy artystami, mamy podobne poczucie estetyki i sposób na życie, a to zbliża. Mamy też misję do wykonania.
Tomson: - Ważna jest formuła, która sprawia, że nie da się nas oszukać kwestiami wizerunkowymi. My po prostu słuchamy. Poziom krystalizuje się podczas blindów - przesłuchań w ciemno. Potem może być już tylko lepiej.
Baron: - Proszę pamiętać, że nie jesteśmy jurorami, lecz trenerami. Zaczynamy od słuchania, dzięki czemu już na początku mamy możność wyłowienia utalentowanych osób. Nie rozproszy nas fryzura, błyskotki, nie zwiedzie sposób bycia, który może być wyjątkowy, ale stanowi jedynie dodatek. Wizerunek, aura sprawdzają się, gdy ktoś dobrze śpiewa. Same w sobie nie mają dla nas znaczenia.
Tomson: - Zdarza się przecież, że ktoś uwodzi charakterem, sposobem bycia. Po jednym "cześć" ulegasz czarowi, a potem, gdy zaczyna śpiewać, słyszysz, że to nie do końca to. U nas nie ma na to miejsca. Czynnikiem, który ma prawo nas oczarować, jest głos.
Baron: - Ważne są nasze uszy.
Przyszła gwiazda powinna zatem mieć...?
Tomson: - Talent wokalny. I pomysłowość. Wielu jest ludzi, którzy znakomicie śpiewają, ale nie są to ich własne piosenki - i to nie z ich winy. Może myślą, że nie mają perspektyw? Dzisiaj, żeby zrobić karierę, faktycznie trzeba mieć dużo szczęścia, talent, pomysł, ale też kogoś, kto tego talentu wysłucha. Na początku można robić cokolwiek. Z czasem istotna staje się jednak walka o siebie, o swój materiał, o to, jak chcesz się pokazać i jak chcesz być zapamiętany. Wiemy przecież, że pierwsze wrażenie robi się tylko raz. I to jest właśnie misja, o której mówił Baron - ułatwiamy zdolnym start. Mając występy na żywo, otrzymują niepowtarzalną szansę pokazania całego spektrum swoich możliwości. Przychodzą z ulicy, fajnie śpiewają, a wychodzą rozpoznawalni, rozdając fanom autografy.
Jako trenerzy wskazujecie drogę, radzicie. A sami czegoś się od swoich podopiecznych uczycie?
Tomson: - Cieszymy się, kiedy tak się dzieje. Uczymy się głównie w sytuacjach naturalnych. Nagle coś się dzieje, ktoś ujawnia fajne cechy charakteru, zachowuje się w sposób nieoczekiwany, imponuje nam. Trasa po sławę nie jest łatwa. Trzeba zachować zdrowy rozsądek. Lubimy przyglądać się ludziom odpornym na złe wpływy, które sława ze sobą niesie.
Baron: - Show-biznes jest bezlitosny. Połyka paręset osób, wypluwa kilkadziesiąt, z nich zaś zostaje garstka finalistów. Ryzyko wypadnięcia i szansa zdobycia laurów są takie same. Trzeba być gotowym na to, że można dostać prztyczka w nos. Lubimy obserwować tych, którzy potrafią znieść tak wygraną, jak i porażkę. Ważne przecież, że zdobyli się na odwagę i przyszli.
Zdarza się, że nie naciśniecie guzika, a potem żałujecie?
Baron: - Tak. Mamy świadomość, że nieudany występ to niekoniecznie kwestia braku talentu, lecz złego wyczucia czasu, fatalnego dnia, niepogody.
Tomson: - Działa magia chwili...
Baron: - Ta sama osoba w innych okolicznościach mogłaby nas zaczarować. Naszym zadaniem jest to, by dyplomatycznie im to zakomunikować. Bo to właśnie dyplomacja i kultura są tym, co nas wyróżnia. Nie mamy interesu w tym, by kogokolwiek obrażać.
Ten rok to jubileusz Afromental. Przygotowujecie coś specjalnego?
Baron: - No właśnie! Okrągła rocznica - mamy już 10 lat. Co roku organizujemy dla najwierniejszych fanów specjalne, odbiegające od standardowych koncerty. Tym razem, we wrześniu, szykujemy prawdziwą bombę.
Tomson: - Spędziliśmy tydzień w studiu, gdzie mogliśmy się wyżyć muzycznie i bardzo szybko nam to poszło. Było mnóstwo pomysłów, efekt jest zaś taki, że mamy w nagranych materiałach całą płytę. Teraz trzeba to tylko uporządkować. A więc po kolei. Po pierwsze, praca nad płytą. Po drugie, jesienią trasa promująca 10-lecie Afro, a po trzecie - fajny projekt, który będzie bonusem na owo 10-lecie. Przygotowujemy dla fanów niespodziankę, na którą od dawna czekali.
Rozmawiał Maciej Misiorny