Antoni Pawlicki wraca do "Czasu honoru"
Po zakończeniu zdjęć do "Komisarza Aleksa" Antoni Pawlicki wchodzi na plan serialu "Czas honoru". Aktor zaplanował też udział w karaibskim etapie rejsu dookoła świata na przedwojennym drewnianym jachcie Zjawa IV.
Jak wyglądają twoje spotkania z policjantami, odkąd grasz komisarza Orlicza? Zdarzyło ci się uniknąć mandatu?
- Nasz serial jest odbierany przez nich z sympatią, jednak zdarzyła się sytuacja, kiedy to policjant z drogówki po rozpoznaniu mojej osoby stał się jeszcze większym służbistą. Dlatego w żadnym wypadku nie czuję się bezkarny za kierownicą mojego samochodu. Spotkania z łódzkimi policjantami pracującymi na planie "Komisarza Aleksa", poznanie ich codzienności, dotknięcie tego, jak pracują na ulicy, jest dla mnie jedną z największych wartości, jakie wynoszę z tej produkcji.
Kilka miesięcy temu obchodziłeś 30. urodziny. Czy potwierdzisz tezę, że prawdziwe życie zaczyna się właśnie po trzydziestce?
- Odnoszę wrażenie, że moje dotychczasowe życie również było "prawdziwe" - zawsze o to dbałem. Jeśli jednak nie uznawać za zbieg okoliczności tego, że miesiąc po moich 30. urodzinach zamówiłem w salonie mój wymarzony sportowy samochód, to faktycznie mogę powiedzieć, że prawdziwe życie zaczęło się dla mnie dopiero po jego odebraniu (śmiech).
W 5. sezonie "Komisarza Aleksa" miłość jest dla Orlicza tak samo ważna jak praca. Podoba ci się sposób, w jaki Michał postępuje z kobietami?
- Michał poczuł się pewniej w nowej komendzie i los postawił na jego drodze wspaniałe kobiety. Orlicz stara się to wykorzystać, niemniej nie jest znawcą w temacie relacji damsko-męskich. I tu - mimo tego, że to familijny, komediowy serial - dotykamy ważnej i trudnej kwestii. Policjanci pracujący dwadzieścia cztery godziny na dobę i zajmując się różnego rodzaju patologiami nie mają łatwej drogi do zbudowania trwałego i stałego związku.
Wkrótce zakończą się zdjęcia do serialu. Zaplanowałeś jakiś urlop?
- Niestety, nie będę miał czasu na prawdziwe wakacje, zbyt szybko zaczynam pracę na planie "Czasu honoru". Wyjeżdżam tylko na krótki wypad na narty. Ale w lutym przyszłego roku dołączam na karaibski etap rejsu dookoła świata "Odysea" śladami Władysława Wagnera na przedwojennym drewnianym jachcie Zjawa IV. To niesamowite przedsięwzięcie potrwa dwa lata. Mam nadzieję, że nie będzie to jedyny etap rejsu, w jakim wezmę udział. Polecam każdemu, kto szuka rejsów w nietuzinkowych miejscach! Po dwóch tygodniach żeglowania na Karaibach wysiadam na Jamajce. Już nie mogę się doczekać!
Akcja kolejnej serii "Czasu honoru" rozgrywać się będzie w czasie Powstania Warszawskiego. Cieszy Cię perspektywa ponownego wcielenia się w Janka Markiewicza?
- Oczywiście. "Czas honoru" to wyjątkowa produkcja, a ten sezon okaże się dla nas wielkim wyzwaniem. Dla mnie osobiście ta praca będzie bardzo ważnym przeżyciem. Po pierwsze dlatego, że los mojej postaci jest już przesądzony. Pytanie, co muszę zagrać, by było to dla widza ciekawe. A po drugie, Powstanie Warszawskie to moja historia. Historia mojego miasta i mojej rodziny. Mój wujek, który walczył w Powstaniu jako szesnastolatek, żyje i co roku przyjeżdża na obchody w sierpniu w Warszawie. Ucieszy się, jak w tym roku powiem mu, że kręcimy Powstanie.
Rozmawiała A.IM.