Reklama

Anna Popek: Dojrzałam jako matka, kobieta oraz dziennikarka

- Ważny jest refleks i sympatia wobec ludzi. Trzeba też przyzwyczaić organizm do wczesnego wstawania. Rano lepiej nie mieć podkrążonych oczu i kłopotów z koncentracją - przyznaje dziennikarka Anna Popek.

W "Pytaniu na śniadanie" dziennikarce partneruje Michał Olszański. - Przed nami dużo zmian. Ciągle szukamy ciekawych tematów i chętnie korzystamy z sugestii widzów - zapewnia Anna Popek.

Od wielu lat oglądamy panią w "Pytaniu na śniadanie". Co z zawodowego punktu widzenia dał pani ten czas?

- Gdyby porównać to do edukacji szkolnej, to przeszłam gimnazjum i liceum razem wzięte (śmiech). Dojrzałam jako matka, kobieta oraz dziennikarka. Zdobyłam szczególne doświadczenie pracy na żywo przed kamerą. Zaprzyjaźniłam się też i polubiłam wielu swoich gości, przez co moje rozmowy mogą być bardziej pogłębione, swobodne i szczere. I najważniejsze - pozbyłam się tremy, która przez wiele lat była moją największą zmorą.

Reklama

Pamięta pani swoje pierwsze wejście na wizję?

- Oczywiście! Jako prymuska byłam bardzo przejęta i przyszłam na Woronicza na długo przed czasem. Kiedy zapytałam kierowniczkę, co mam robić, jak się zachowywać, ta odpowiedziała: - Rób co chcesz, tylko nie stawaj tyłem do kamery. To była najlepsza rada, jaką usłyszałam w całej swojej karierze (śmiech)!

Czy pani partner z programu - Michał Olszański wspierał panią, doradzał czego unikać i jak zachowywać się przed kamerą?

- Michał jest osobą, z którą można konie kraść - oddany przyjaciel, dobry doradca, zaś na antenie jest niezwykle czujny. Nigdy nie było między nami walki o głos, jak to się często zdarza u niektórych telewizyjnych par. Jest bardzo wrażliwy na ludzkie problemy. Podoba mi się w nim również to, że angażuje się w sprawy ochrony zwierząt. Działamy też razem w ruchu paraolimpijskim oraz wspólnie angażujemy się w wybrane akcje charytatywne - na przykład dla Fundacji Dzieciom zdążyć z Pomocą. A przed wejściem na antenę zawsze mogę liczyć, że postawi niezłą kawę oraz opowie mi śmieszny dowcip na udany początek dnia.

Dostajecie państwo dużo ciepłych listów od widzów? Któryś szczególnie panią poruszył?

- Oczywiście, ale najbardziej wzruszyła mnie korespondencja od pewnej kobiety, która w tajemnicy przed córką rekomendowała jej książkę. Skontaktowałam się z wydawnictwem i zaprezentowałam tę lekturę na antenie, bo uważam, że nasz program taki właśnie powinien być - wspierać dobre relacje rodzinne, mówić o najprawdziwszych uczuciach, pokazywać zwykłych ludzi w niezwykłym ujęciu. A poza tym powinien prezentować pasje naszych widzów.

Czyli uważa pani, że w obecnych czasach telewizja śniadaniowa ma jeszcze rację bytu?

- Tak, ale jej rola zmienia się, odkąd pojawiły się kanały tematyczne. Przed nami dużo zmian, ciągle szukamy ciekawych tematów. Jeżeli Czytelnicy Tele Tygodnia mają takie propozycje, to zapraszamy na naszego facebooka. Zawsze chętnie czerpiemy wiedzę i inspirację do poruszanych w programie tematów właśnie stamtąd. Ostatnio na przykład przeprowadziliśmy bardzo poruszającą rozmowę z matką, żoną i alkoholiczką właśnie dzięki temu medium...

A co robi Anna Popek po godzinach, kiedy gasną światła kamer i fleszy?

- Prawdę mówiąc, nie wiem, co to znaczy u mnie "po godzinach" (śmiech). Nie znam takiego pojęcia, bo zawsze mam coś do zrobienia i trudno mi samej sobie powiedzieć: "dobrze, teraz jest czas tylko dla siebie". A jeśli już mam wolną chwilę, czytam książki, idę na spacer czy na trening. Bardzo też lubię spotkania towarzyskie ze wspólnym gotowaniem, dobrą muzyką w tle i ciekawymi dyskusjami. Jest jeszcze basen, są muzea i liczne wystawy.

Rozmawiał Artur Krasicki

Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Anna Popek | Raper
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy