Anna Mucha: Jurorka emocji
Doświadczony juror Michał Piróg zapowiada, że Anna Mucha nie będzie miała w "You Can Dance - Po prostu tańcz" łatwego zadania. Sama zainteresowana przyznaje, że nie ma pojęcia o tanecznych technikach, ale to nie przeszkadza jej w ocenie pracy, wysiłku, czy charakteru uczestników 5. edycji tanecznego show.
Pierwszy odcinek finałowej rywalizacji 5. edycji "YCD" wyemitowany zostanie w środę, 7 kwietnia, na antenie stacji TVN. Wiadomo już, że w premierowej odsłonie show żaden z uczestników nie pożegna się jeszcze z programem, ale widzowie od początku będą mogli wskazywać swoich faworytów w sms-owym głosowaniu.
- Już na początku programu prezentowany układ zbiorowy udowodni widzom, że mają do czynienia z nową jakością. Przygotowany z pełnym rozmachem mini-spektakl z cyrkową areną przeniesie wszystkich w inny musicalowy wymiar - zapowiadają producenci "YCD".
Jak w tym wszystkim odnajdzie się nowa jurorka?
- Mam wrażenie, że trzy osoby, które mówią o tańcu i technice tanecznej to byłoby o jedną osobę za dużo. Z tego, co pamiętam, wcześniejszy dobór jury był podobny. Weronika [Marczuk-Pazura - przyp.red.] również nie wypowiadała się na temat tańca - trzeźwo zauważa Mucha, dodając, że zamiast koncentrować się na technice tańca, zwracać będzie uwagę przede wszystkim na emocje, towarzyszące występom finalistów.
- Ja szukam w tych ludziach tego, co nie zawsze przekłada się na to, co później widać na ekranie. Szukam w nich pewnej tajemnicy, emocji, głębi, na pewno szukam radości. Widzę to jak się zachowują w momencie, kiedy przyjmują krytykę, albo jak rozkwitają, kiedy są chwaleni, albo jak się rozleniwiają. To są wszystko dane i informacje, które ja zbieram i które są dla mnie ważne. Są to zupełnie inne dane, które przerabiają chłopcy [Michał Piróg i Agustin Egurolla - przyp.red.] - zapowiada Mucha.
Do finału programu zakwalifikowało się 14 uczestników: Anna Andrzejewska (Łódź), Adam Kościelniak, (Warszawa), Ewa Bielak (Kąty Wrocławskie), Aleksander Paliński (Brzesko), Ilona Bekier (Warszawa), Bartosz Woszczyński (Siedlce), Katarzyna Bień (Radom), Jakub Piotrowicz (Warszawa), Katarzyna Mieczkowska (Barlinek), Jakub Jóźwiak (Golina), Leal Zielińska (Sopot), Sebastian Piotrowicz (Warszawa), Paulina Figińska (Zduńska Wola), Tomasz Barański (Kielce). na zwycięzcę czekać będzie stypendium w najlepszej szkole tańca na Broadwayu, kieszonkowe oraz zakwaterowanie w apartamencie.
Jurorka "You Can Dance" zdradziła, że zazdrości uczestnikom programu wspaniałych przeżyć, nazywając siebie jedynie "narratorką" programu:
- W tej chwili wybraliśmy te 14 osób, które mnie osobiście zachwycają. Ta panująca energia, która naprawdę się udziela, jest czymś, co wzajemnie od siebie czerpiemy. Inną sprawą jest to, że najzwyczajniej w świecie im zazdroszczę. Zazdroszczę adrenaliny, przeżyć, tego, że mogą się co tydzień uczyć czegoś nowego, rozwijać. I to jest fantastyczne. Ja w środy wieczorem będę miała jedynie szansę bycia narratorem tego, co się wydarzyło. Będę mogła opowiedzieć widzom, co się dzieje, kiedy kamery i światła reflektorów niekoniecznie są skierowane na tancerzy - powiedziała Mucha.
Następczyni Weroniki Marczuk-Pazury nie wyklucza udziału w głosowaniu na swojego faworyta:
- Jestem najlepszym dowodem na to, że technika wcale nie jest najważniejsza. Oczywiście jest to program o tańcu, ale przede wszystkim jest to program telewizyjny. Cieszę się, że mam równy głos jak widzowie, czyli mam możliwość wysłania SMS-a. I to jest chyba najważniejsza rzecz, jaką można zrobić dla swojego ulubieńca. Niewykluczone, że ja też będę wysyłać SMS-y, nawet będąc w jury - zapowiedziała Mucha, zastrzegając jednocześnie, że nie zdradzi, kto jest jej pupilem:
- Tego nie mogę powiedzieć, ale jest kilka osób, którym absolutnie kibicuję. Jest też kilku uczestników, którzy będą mieli szansę mnie przekonać - obserwuję ich bardzo pilnie. Nie zmienia to faktu, że są to bardzo fajni ludzie, którzy fenomenalnie tańczą.
Mucha zdradziła także, że kulisy programu są nie mniej emocjonujące od emitowanych w programie występów:
- Było mi bardzo przykro, że kamery nie pokazały kilku osób, które bardzo ciężko pracowały, którym ja kibicowałam, a które niestety się nie dostały. Wierzę, że przynajmniej jedna z tych osób ma szansę wrócić do nas w przyszłym roku. Co napawa mnie dużym optymizmem. Widać nasze decyzje, ale czasem nie widać naszych rozmów, dlaczego właśnie tak zdecydowaliśmy. Proszę mi wierzyć, że często były to długie dyskusje, kłótnie, afery, szantaże emocjonalne, które każdy z nas przeprowadzał mniej lub bardziej skutecznie - zakończyła jurorka.