Anna Guzik i Andrzej Młynarczyk o programie "Twoja Twarz Brzmi Znajomo"
- Udział w tym show to ogromne wyzwanie i ciężka, mozolna praca – przyznają zgodnie Anna Guzik i Andrzej Młynarczyk. Zaraz jednak dodają, że muzyczne metamorfozy i występy są dla nich świetną rozrywką oraz cennym doświadczeniem.
Co sprawiło, że zdecydowaliście się na udział w show?
Anna Guzik: - Chęć sprawdzenia się i kolejne zawodowe doświadczenie. Chyba w żadnym innym programie nie można przejść tak spektakularnych metamorfoz i trenować pod czujnym okiem fachowców z różnych dziedzin. Poza tym lubię rywalizację, która tutaj na każdego z uczestników działa bardzo mobilizująco. Wszyscy są pozytywnie nastawieni. Lubimy się, wspieramy, a dużym komfortem jest to, że nikt nie odpada.
Andrzej Młynarczyk: - Dla mnie, podobnie jak dla Ani, udział w "Twojej Twarzy..." to fantastyczna przygoda i duże doświadczenie zawodowe. Tylko tutaj mam szansę, aby w kilka tygodni wcielić się w osiem diametralnie różnych od siebie osób - dzięki temu mogę pokazać dość szeroki wachlarz swoich możliwości aktorskich. Cieszę się też, że udało nam się stworzyć fajną, wspierającą się ekipę, która zamiast ścigać się i rywalizować, ceni sobie dobrą zabawę i twórczą kreację.
Co w trakcie przygotowań do występów szczególnie sprawia wam kłopot?
Anna Guzik: - Chyba połączenie tak wielu różnorodnych elementów w jedną całość. Najlepszym przykładem była dla mnie postać Dalidy - język francuski, którego nie znam, piękny, głęboki i spokojny wokal w połączeniu z szalonym dyskotekowym tańcem, który Dalida przygotowywała tygodniami, do tego wysoki obcas i tak obciskająca sukienka, że oczy wychodziły mi na wierzch! (śmiech) Byłam dumna z siebie, że dałam radę, bo na próbie ani razu nie udało mi się zaśpiewać bez zadyszki i rwanego oddechu.
Andrzej Młynarczyk: - Najwięcej problemów sprawia mi utrzymanie odpowiedniej barwy. Mam dość niski głos i śpiewanie wysokimi tonami wymaga ode mnie sporo wysiłku. Trudnością są także same wcielenia. Trzeba zapomnieć o własnym temperamencie, bo w tym show mamy do czynienia z realnymi postaciami, do których musimy się jak najbardziej upodobnić. Jednak możliwość stania się kimś innym jest dla mnie tak fascynująca, że nie odczuwam żadnego dyskomfortu.
Stres jest większy niż zazwyczaj?
Anna Guzik: - Dla mnie każdy występ przed publicznością związany jest z tremą, ale w teatrze pracuję nad rolą kilka miesięcy, a tutaj kilka dni... Spora różnica. Poza tym mam tylko jedną szansę, żeby pokazać swoją pracę. To największe źródło stresu - jedno podejście, nie ma dubla. Z drugiej strony pomaga mi doświadczenie zdobyte w "Tańcu z gwiazdami". Wiem, że muszę się maksymalnie skupić i wykonać utwór najlepiej jak potrafię, choć to i tak zazwyczaj jedynie 70 procent tego, co wychodziło mi na próbach.
Andrzej Młynarczyk: - Według mnie najważniejszy jest luz, dystans i traktowanie występów jako rodzaju zabawy. Dla każdego z uczestników pierwsze wcielenia nie należały do łatwych, ale z każdą kolejną metamorfozą było coraz lepiej. Duża w tym zasługa naszych jurorów - serdecznych, życzliwych i wyrozumiałych.
Rozmawiał Artur Krasicki