Agnieszka Wielgosz chce metamorfozy
Serialowa Malwina Florek jest jedną z barwniejszych postaci "Pierwszej miłości". Agnieszka Wielgosz ma jednak apetyt na więcej i chce sprawdzić się w repertuarze dramatycznym.
Pani Malwina Florek wzbudza skrajne emocje. Albo się ją kocha, albo nienawidzi!
Agnieszka Wielgosz: - I całe szczęście! Dzięki temu nie nudzę się ani ja, ani widzowie. Jak już wkraczam do akcji, to musi to być trzęsienie ziemi. Malwina z jednej strony jest przebiegłą intrygantką, lubi wtrącać się w sprawy innych i sama często prowokuje różne wypadki. Z drugiej strony ma dobre serce, które okazuje choćby w stosunku do dzieci. Myślę, że pod maską femme fatale kryje się kobieta poszukująca prawdziwej miłości, tęskniąca za macierzyństwem, której los tego odmawia.
W serialu "Pierwsza miłość" gra pani dosyć długo?
- Już piąty rok! I co ciekawe, to najdłuższy serial, w jakim dotychczas grałam, ale moja rola jest tak pisana, że nie sposób się nudzić. W życiu Malwiny cały czas coś się dzieje. Dlatego chociaż na plan muszę jeździć daleko, do Wrocławia, robię to z przyjemnością. Odkąd Malwina została redaktorem naczelnym swojej własnej gazety, czyli "Świńskiego ryjka", wszędzie szuka sensacji, wcielając się zarówno w rolę dziennikarki, jak i paparazzi. Powiem więcej, sama inicjuje różne afery, żeby mieć o czym pisać.
Jak podsumowałaby pani miniony rok?
- Czekam na swoją wielką rolę filmową, ale na naszym rynku nie jest to prosta sprawa.
Dlaczego?
- Z kilku powodów. Po pierwsze, w porównaniu do produkcji zagranicznych w dalszym ciągu niewiele się u nas robi. A po drugie, zazwyczaj obsadzane są te same osoby. Dochodzą mnie głosy, że widzowie są już tym zmęczeni i oczekują nowych twarzy.
A castingi, które są szansą zaprezentowania swoich umiejętności?
- Przede wszystkim trzeba dostać zaproszenie od reżysera castingu, a tych otwartych jest coraz mniej. Zapraszają trzy, cztery znane nazwiska, a reszta aktorów nie ma szansy wzięcia udziału w castingu. Oni chyba nie oglądają seriali, rzadko chodzą do teatrów, więc na ogół mają słabą wiedzę na temat aktorów. I tak kółko się zamyka. Można jeszcze zagrać w nurcie offowym, ale wtedy pracuje się za darmo.
W jakim repertuarze chciałaby się pani sprawdzić?
- Marzy mi się rola dramatyczna, wymagająca solidnego przygotowania, procesu twórczego, zmagania się ze sobą, totalnej metamorfozy. Kuternóżka w "Biesach" Dostojewskiego na przykład. Mam w sobie duże pokłady dramatyzmu, a jestem w szufladzie zatytułowanej "wredna, rozerotyzowana, intrygantka, charakterystyczna"...
Rozmawiała Ola Siudowska.