Reklama

50 twarzy Magdaleny Lamparskiej

Magdalena Lamparska, odtwórczyni roli temperamentnej Ulki z "To nie koniec świata!", opowiada o kulisach powstawania serialu i o tym, co przydarzy się wkrótce jej bohaterce. Zdradza także, czym jest dla niej aktorstwo, dlaczego tak bardzo podoba jej się praca na planie i czy wyobraża sobie życie z dala od cywilizacji.

Co się wydarzy w życiu Ulki z "To nie koniec świata!"?

Magdalena Lamparska: - Ta seria rozpoczęła się intensywnymi przygotowaniami do ślubu i wesela, co powoduje wiele konfliktów. Sprawy organizacyjne nigdy nie są łatwe, zwłaszcza gdy ktoś ma taki charakter, jak Ulka! Darek (Eryk Lubos) będzie miał z nią teraz ciężki żywot. Pojawią się też nowe postaci, które wedrą się w nasz duet i nieźle namieszają.

- Związek Uli i Darka stanie w pewnym momencie na granicy: być albo nie być. Ula będzie także bardzo przeżywała powrót swojego ojca (Marek Frąckowiak - przyp. red.). Jego zdrada, to, że opuścił rodzinę, jest dla niej traumatycznym przeżyciem. Dziewczyna nie potrafi ojcu wybaczyć. W tym sezonie mojej postaci będzie towarzyszyło wiele skrajnych stanów emocjonalnych.

Reklama

Czy jest to trudne do zagrania?

- Nie gramy dwóch scen dziennie, ale około dziesięciu. Gdy jest tak mało czasu na jedną, tempo jest niewątpliwie intensywne. Wymaga to dużego skupienia i emocjonalności. Lubię ten stan.

To znaczy, że jest pani bardzo pracowita.

- Zwykle ludzie są zadowoleni, gdy nie mają wiele roboty! Nie traktuję aktorstwa tylko jako pracę. Jest to również moja wielka pasja. A możliwość współpracy z tak wspaniałymi aktorami, jak Eryk Lubos, Dorota Pomykała czy Karolina Gorczyca, wiele mnie uczy.

Rola Uli ma zabarwienie komediowe. Dobrze się pani czuje w tej stylistyce?

- Jestem właśnie w trakcie prób do spektaklu "Klaps! 50 twarzy Greya" i uważam, że Magda Lamparska ma 50 twarzy. A kto wie, może jeszcze więcej! Nie szufladkowałabym siebie jako aktorkę komediową.

Między pierwszą a drugą serią "To nie koniec świata!" było kilka miesięcy przerwy. Cieszyła się pani, wracając na plan?

- Ogromnie! Mamy wspaniałą ekipę, nie tylko aktorów, ale i reżysera, operatora, cały pion techniczny, oświetleniowców oraz produkcję. Łączy nas wzajemny szacunek do tego, co robimy. Dzięki ekipie technicznej my, aktorzy, istniejemy. I odwrotnie. Gramy do jednej bramki. To samo dotyczy charakteryzatorów, kostiumografów. Ulka przecież bazuje w pewnym stopniu na zewnętrzności, którą oni tworzą.

Pracujecie w pięknej, naturalnej scenografii Białej Podlaskiej. Czerpiecie z uroków przyrody również prywatnie?

- Praca jest tam tak intensywna, że za wiele z tego, niestety, nie korzystamy. Wstajemy bladym świtem, a gdy kładziemy się spać, jest już ciemno. Jednak wyjazd gdzieś dalej od Warszawy zawsze jest oddechem.

Byłaby pani w stanie zwolnić tempo, rzucić dotychczasowe życie i wyprowadzić się na wieś?

- Lubię mieszkać w dużym mieście. A wyjazd na kilka dni zwykle wystarcza mi, żeby się wyciszyć, odpocząć. Zresztą szczęśliwym można być wszędzie, to nie jest kwestia żadnego miejsca, ale stan ducha.

Gdzie jeszcze panią można zobaczyć poza serialem "To nie koniec świata!"?

- Przede wszystkim w teatrze. Bardzo serdecznie zapraszam wszystkich do Teatru Narodowego na "Balladynę", na "Ślub doskonały" w teatrze Kwadrat oraz na "Berek, czyli upiór w moherze" także w Kwadracie. A także na "Klaps! 50 Twarzy Greya" do teatru Polonia.

Rozmawiała Marta Uler.

Nie przegap swoich ulubionych filmów i seriali! Kliknij i sprawdź nasz nowy program telewizyjny!

Chcesz poznać lepiej swoich ulubionych artystów? Poczytaj nasze wywiady, a dowiesz się wielu interesujących rzeczy!

Super TV
Dowiedz się więcej na temat: twarzy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy