Podróż czerwonego balonika to kontemplacyjny film tajwańskiego reżysera Hou Hsiao-hsien'a. Obraz jest luźno inspirowany klasycznym filmem Alberta Lamorisse'a Czerwony balonik z 1956 roku.
Podróż czerwonego balonika jest nasyconą współczesnymi realiami opowieścią o matce (w tej roli rewelacyjna Juliette Binoche), jej siedmioletnim synku i tajwańskiej niani. To historia o tym, jak wielką rolę w ludzkim życiu spełnia fantazja i przyjaźń. Obie mają uzdrawiającą moc. Każda z filmowych postaci obcuje ze sztuką. Każda ma w sobie artystę. Suzanne (Juliette Binoche) zajmuje się teatrem lalek. Potrafi wlać życie w drewniane marionetki. Jej syn Simon uwielbia muzykę i uczy się gry na fortepianie. A niania pochodząca z Tajwanu ma zdolności reżyserskie. To ona animuje dla swojego wrażliwego podopiecznego historię o paryskiej podróży czerwonego balonika.
Podróż czerwonego balonika jest spojrzeniem mistrza wschodu na problemy współczesnego człowieka należącego do zachodniej cywilizacji. Klimat filmu buduje każdy szczegół, każdy oszczędny dialog, każde wspaniale wykadrowane zdjęcie. Niespieszna narracja pomaga przyjrzeć się postaciom. Poobserwować je, zobaczyć jak reagują na rzeczywistość, jak ją oswajają. Do roli bohatera tej subtelnej historii urasta także miasto - Paryż jest miastem jakby ze snu, wyłania się z zakamarków wyobraźni. Nie jest romantyczną stolicą z przewodników turystycznych, ale miejscem szczególnym, gdzie można się zgubić i odnaleźć. Podobny Paryż i podobny sposób spoglądania na bohaterów znamy z francuskich filmów Krzysztofa Kieślowskiego.
W Niebieskim, Czerwonym i Podwójnym życiu Weroniki Kieślowskiego ważne były znaczenia symboliczne - niosły je ze sobą przedmioty, barwy. Sens splątanych losów bohaterów ujawniał się poprzez nie. Jakby na chwilę w rzeczywistości pojawiała się dziura, przez którą bohaterowie widzieli prawdziwy świat, prawdziwy sens i docierali do siebie samych. Podobnie jest w Podróży czerwonego balonika. W kluczowych scenach filmu pojawia się czerwony balon, który prowadzi siedmioletniego Simona po Paryżu i jest symbolem osamotnienia filmowych postaci... Ale czy tylko? Balonik ma jeszcze wiele innych, ukrytych znaczeń.
Hou Hsiao-hsien jest mistrzem nastroju, powolnie budowanej lirycznej atmosfery. Jego filmy, odkrywane przez europejską publiczność i wychwalane przez krytykę, są przesycone spokojem, zadumą nad codziennością, w której pozornie niewiele się dzieje, a faktycznie dzieje się wszystko, co najważniejsze. Kunszt reżyserii Hsiao-hsiena sprawia, że w filmie rzeczywistość splata się z magią, życie z marzeniami, ból z radością. Tym razem jest podobnie. Życie, które podglądamy jest zwyczajne, ale nie ma w sobie niczego banalnego. Niespiesznie przyglądając się tej zwyczajności, mamy ochotę ją afirmować. Na tym polega siła obrazów tajwańskiego reżysera, że w niezwykły sposób ukazuje nam zmagania z rzeczywistością, kontempluje ją. Na krótką chwilę stajemy się tym Innym, którego obserwujemy na ekranie. A wychodząc z kina, mamy ochotę zauważyć pojedynczego człowieka mijanego na ulicy. Zadumać się nad nim, zadumać się nad sobą?
Film powstał na zlecenie Musee d'Orsay, które z okazji swojego dwudziestolecia zaprosiło światowej klasy artystów do zrobienia paryskich projektów. Wśród nich są m.in. Olivier Assayas, Raoul Ruiz, Jim Jarmusch.
"Hsiao-hsien w Podróży czerwonego balonika pokazuje filmowe tao. Tym razem przeniósł się do Paryża, ale nic nie stracił ze swojego stylu. Nikt tak jak on nie...
Kiedy po raz pierwszy zobaczyłeś film Alberta Lamorisse'a "Czerwony balonik"
Kiedy Francois Margolin wraz z dyrektorem Musee d'Orsay postanowili mnie...
Hou Hsiao-hsien
Gdy w 2005 roku Jim Jarmusch, 50-letni chłopiec z siwą czupryną, odbierał w Cannes nagrodę, powiedział: Nie wierzę w nagrody. Kino to...