Ten życiorys to temat na więcej niż jeden film. W latach 60. Polska ją kochała. Wydawało im się, że ma wszystko: karierę, wspaniałe kreacje w popularnych filmach (m.in. "Giuseppe w Warszawie", "Żona dla Australijczyka", "Małżeństwo z rozsądku"), miłość, sławę, życie jak z bajki. W 1965 roku poślubiła amerykańskiego dziennikarza, korespondenta "New York Timesa" Davida Halberstama i za nim wyjechała do USA. Byli parą niczym Arthur Miller i Marilyn Monroe...
Kinga Dębska i Maria Konwicka przedstawiają nam w swoim filmie Czyżewską prawdziwą (na tyle, na ile to możliwe), Czyżewską w Polsce nieznaną. Autorki skoncentrowały się na amerykańskich losach swojej bohaterki. Przyjaciele i znajomi aktorki opowiadają bez upiększeń o jej nieudanym małżeństwie, o wygranej po latach walce z alkoholizmem, o próbach powrotu do Polski. To niezwykle intymny portret kobiety, która za wszelką cenę chciała po prostu grać. Cierpiała z powodu okrutnego zrządzenia losu, które zmieniło jej życie o 180 stopni, utrudniając spełnianie się na scenie. Śmierć z powodu nowotworu stała się okrutną metaforą życia aktorki, jakby siły wysysała z niej nie tylko choroba, ale i brak ról. Dlatego też Czyżewska grała do końca swojego życia i to wszędzie, gdzie mogła. Nawet w szpitalu, będąc podczepiona do kroplówki, traktowała ją jedynie jako swój rekwizyt, a gości jako uczestników przyjęcia. Ten film jest analizą bycia aktorką.
Dokument o Elżbiecie Czyżewskiej dobrze koresponduje z biografią aktorki dokonaną przez Izę Komendołowicz, która w 2012 roku ukazała się na półkach księgarń. Interesująco ją ilustruje, chociaż pozostaje w stosunku do niej wtórny.
Czytaj więcej