Reklama

Reżyser ją zlekceważył? Niewiarygodne, w jak głupi sposób się tłumaczył

10 lutego 2025 roku minęło 30 lat od premiery "Szybkich i martwych" Sama Raimiego. Kultowy western był pierwszym amerykańskim filmem Russella Crowe'a. Ostatnio temat filmu powrócił za sprawą ostrych słów Sharon Stone o jego reżyserze. Jak się okazało, aktorka miała decydujący wpływ na ostateczny kształt filmu.

Fabuła "Szybkich i martwych" rozgrywa się w 1881 roku na Dzikim Zachodzie. Do miasteczka Redemption (Odkupienie) przybywa Ellen (Sharon Stone). Kobieta zamierza wziąć udział turnieju organizowanym przez samozwańczego i budzacego postrach burmistrza Johna Heroda (Gene Hackman), kiedyś groźnego bandytę. Szesnastu rewolwerowców zgłasza się do walki o pokaźną nagrodę pieniężną. Wśród jego uczestników są między innymi dawny pomagier Heroda Cort (Russell Crowe), Kid (Leonardo DiCaprio), syn burmistrza, oraz sierżant Clay Cantrell (Keith David), wynajęty przez miejscowych do zbicia włodarza miasta. Ellen twierdzi, że chodzi jej tylko o pieniądze. Ma jednak osobiste powody, by zmierzyć się z Herodem. 

Reklama

"Szybcy i martwi". Niepotrzebne zamieszanie ze scenariuszem

Scenarzysta Simon Moore napisał "Szybkich i martwych" jako hołd dla westernów Sergia Leone, przede wszystkim "Trylogii Dolara" z Clintem Eastwoodem. Pierwsza wersja była gotowa w 1992 roku. Moore myślał o niezależnej realizacji i budżecie wynoszącym maksymalnie cztery miliony dolarów. Tekstem zainteresowała się jednak wytwórnia Sony Pictures. Widziano w nim kolejny hit z udziałem Sharon Stone, która niedawno stała się gwiazdą za sprawą "Nagiego instynktu". Szybko poproszono o poprawki, a gdy Moore nie chciał ich wprowadzić, zastąpiono go Johnem Saylesem, nominowanym do Oscara za "Wygrać z losem". Jednak jego wersja była za długa. Ponownie zatrudniono Moore'a i polecono mu skrócenie scenariusza. Ten przepisał go, pomijając poprawki wprowadzone przez Saylesa. Wytwórnia była zachwycona. Natomiast załamany Moore nazwał całe zamieszanie "niepotrzebnym".

"Szybcy i martwi". Sam Raimi myślał, że ktoś robi mu kawał

Stone szybko stała się siłą napędową preprodukcji "Szybkich i martwych". Ponieważ była także koproducentką, to do niej należała decyzja, kto stanie za kamerą. Według anegdoty wytwórnia Sony przesłała jej listę reżyserów, którzy byli zainteresowani wyreżyserowaniem filmu'. Aktorka odesłała im kartkę z jednym nazwiskiem: Sam Raimi. Była pod ogromny wrażeniem jego "Armii ciemności", komediowego horroru fantasy wieńczącego oryginalną trylogię "Martwego zła". Stwierdziła, że reżyser idealnie połączy tonację spaghetti westernu z campem. 

Rami wspominał, jak otrzymał propozycję pracy nad filmem podczas sesji Q&A we wrześniu 2023 roku."Na początku myślałem, że to jakiś kawał. Miałem na automatycznej sekretarce wiadomość: 'witaj Sam, tu Sharon Stone. [...] Proszę, zadzwoń pod ten numer'. Oddzwaniam, nikt nie odbiera. Trzy dni później [dostałem kolejną wiadomość]: 'dlaczego nie oddzwoniłeś, Sam? Tu Sharon. Proszę, oddzwoń'" - śmiał się reżyser. "W końcu zadzwonił do mnie mój agent. 'Dlaczego nie oddzwaniasz do Sharon Stone? Spytałem: 'to prawdziwa Sharon Stone?', a on na to: 'tak, kretynie. I mówi, że nagrała ci mnóstwo wiadomości'. Skłamałem, że tego nie zrobiła. 'Dzwoń do niej, już'. Oddzwoniłem. Ona odebrała i spytała, dlaczego tak długo czekałem z odpowiedzią. 'Może nagrałaś się na złym numerze'? 'Dostałam go od twojego agenta. A po wybraniu usłyszałam: cześć, tu Sam Raimi, zostaw wiadomość'". Mimo początkowej niezręczności twórca "Martwego zła" stanął za kamerą filmu. 

"Szybcy i martwi". Pierwsza główna rola Leonardo DiCaprio

Gdy Stone dowiedziała się, że Russell Crowe stara się o jedną z mniejszych ról, osobiście zaproponowała mu postać Corta. Była pod dużym wrażeniem jego występu w filmie "Romper Stomper". Mimo jego sukcesu w Australii Crowe pozostawał nieznanym wykonawcą w Stanach Zjednoczonych. "Uważałam, że Russel jest nie tylko charyzmatyczny, atrakcyjny i utalentowany, ale też nieustraszony. A dla mnie jest to niesamowicie pociągające" - wyjaśniała Stone w rozmowie z "The New York Times". Z kolei Raimi porównał aktora do wyobrażenia o amerykańskich kowbojach. Crowe nie pozostał mu dłużny i stwierdził, że reżyser mógłby być czwartym z komediowego tercetu "Three Stooges". Nie wiadomo, czy mówił to w pozytywnym kontekście.

Rolę Kida zaproponowano Mattowi Damonowi, ale ten odmówił. Starał się o nią także Sam Rockwell. Stone zdecydowała się jednak na Leonardo DiCaprio. Wytwórnia Sony nie była przekonana do angażu. DiCaprio był wówczas nieznanym, młodym aktorem bez większych osiągnięć. Stone była tak pewna swojego wyboru, że zobowiązała się wypłacić jego wynagrodzenie z własnych pieniędzy. Wtedy wytwórnia się zgodziła. Zdjęcia do "Szybkich i martwych" rozpoczęły się w listopadzie 1993 roku. Miesiąc wcześniej swą premierą miało "Co gryzie Gilberta Grape'a?" Lassego Hallströma, w którym DiCaprio zagrał niepełnosprawnego brata tytułowego bohatera. Za tę rolę otrzymał swoją pierwszą nominację do Oscara. Gdy "Szybcy i martwi" weszli do kin, jego nazwisko pojawiało się w czołówce jako czwarte.

"Szybcy i martwi". Film doceniono po latach

Premiera filmu odbyła się 10 lutego 1995 roku. Przy budżecie wynoszącym 35 milionów dolarów zarobił 47 milionów na całym świecie. Takiego wyniku nie można nazwać sukcesem. Recenzenci także nie byli do końca przekonani do filmu. Chwalili aktorstwo, reżyserię Raimiego i stronę techniczną produkcji. Jednocześnie wskazywali, że nawiązania do spaghetti westernów są często nachalne i sprawiają, że całość ogląda się bez napięcia. Po latach film doczekał się jednak ogromnego grona fanów i statusu kultowego. Wiele osób uważa, że w momencie swej premiery nie został dostatecznie doceniony. 

"Szybcy i martwi". Sharon Stone ma żal do Sama Raimiego

O "Szybkich i martwych" zrobiło się znów głośno w grudniu 2024 roku. Podczas festiwalu filmowego w Torino Stone otrzymała nagrodę za całokształt twórczości. Wzięła także udział w specjalnym pokazie filmu oraz sesji Q&A.  "Miałam wspaniałego włoskiego operatora Dantego Spinottiego. Miałam przyjemność współprodukować i obsadzić ten film" - wspominała aktorka. "Sam Raimi, reżyser, którego mogłam awansować z kina klasy B do klasy A, później wyreżyserował 'Spider-Mana' i stał się twórcą z najwyższej półki. Sprowadziłam Russella Crowe z Australii. Miałam okazję dać Leonardo DiCaprio jego pierwszą główną rolę. Naprawdę podobało mu się funkcja producentki".

Następnie skupiła się na swojej relacji z Ramim, która nie przetrwała próby czasu. Porównała go do Martina Scorsese.  Zagrała w jego "Kasynie", za co otrzymała swoją jedyną nominację do Oscara. "Lubiłam jego filmy. Uważałam, że [Raimi] jest bardzo inteligentny i bardzo zabawny — w inny sposób niż Martin Scorsese, który jest Włochem, lojalnym i rodzinnym. Do dziś utrzymujemy naszą relację i pracujemy razem" - mówiła Stone. "Sam był dzieciakiem. Nie miał lojalności, nie miał rodziny, nigdy więcej ze mną nie rozmawiał, nie podziękował mi, nigdy więcej mnie nie obsadził i nie wyraził uznania dla naszej relacji. Z Martym ciężko pracowałem i bardzo go podziwiałam, a nasza znajomość trwa do dziś. Jest w niej głębia".

Uwagi Stone pod adresem Ramiego szybko przyciągnęły uwagę fanów filmu i reżysera. Przypomniano, że Raimi uchodzi za jednego z najbardziej lojalnych twórców w Hollywood. Gdy w 1993 roku asystował przy "Nieuchwytnym celu" Johna Woo, pomagał reżyserowi z Hongkongu w starciach z amerykańskimi producentami. Nie zgodził się także na przekazanie mu projektu. Niektórzy byli także oburzeni, że aktorka przypisała sobie zasługę za kolejne sukcesy twórcy trylogii "Spider-Mana", który przed "Szybkimi i martwymi" miał już wyrobioną pozycję w Hollywood.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy