"Zwariować ze szczęścia" [recenzja]: Nieudany klon "Thelmy i Louise"

Valeria Bruni Tedeschi i Micaela Ramazzotti w filmie "Zwariować ze szczęścia" /materiały prasowe

Najnowsze dzieło Paolo Virzìego, twórcy "Kapitału ludzkiego", szybko przywodzi na myśl "Thelmę i Louise" Ridley'a Scotta. W obu filmach protagonistkami są dwie kobiety, a osią fabuły ich ucieczka. W jednej ze scen "Zwariować ze szczęścia" bohaterki siadają nawet za kierownicą kabrioletu, a jedna z nich otrzymuje chustę i ciemne okulary, dzięki czemu przypomina graną przez Susan Sarandon, Louise. Przez te nawiązania Virzì zmusza widza do porównania swojego filmu z amerykańskim klasykiem. Niestety, te wypadają niekorzystnie dla dzieła Włocha.

Bohaterkami "Zwariować ze szczęścia" są dwie pacjentki zakładu psychiatrycznego. Pochodząca z wyższych sfer Beatrice (Valeria Bruni Tedeschi) jest gadatliwa, arogancka, egocentryczna i przekonana o swej nieomylności. Z kolei małomówna i zamknięta w sobie Donatella (Miceala Ramazzotti) stanowi jej całkowitym przeciwieństwo. Przy okazji nie reaguje irytacją na niekończące się monologi Beatrice, co ta odbiera jako dowód szczerej sympatii. W podzięce czyni więc z Donatelli swoją nie do końca chętną wspólniczkę w kolejnej - i tym razem udanej - próbie ucieczki z ośrodka. Obie wyruszają w podróż, którą z każdą minutą coraz bardziej chce się skończyć.

Reklama

Szybko okazuje się, że w wypadku "Zwariować ze szczęścia" nie sprawdza się model idealnie niedobranej pary. Bohaterkom brakuje chemii, przez co widzowi trudno uwierzyć, że po udanej ucieczce każda z nich nie poszła swoją drogą. Nieprzekonująco wypada także zwrot fabuły, w którym dwie kobiety, w pewnym momencie reagujące na siebie agresją, nagle orientują się, że są najlepszymi przyjaciółkami.

Niestety, nie są to jedyne wady scenariusza. Za dużo tu niewiarygodnych zbiegów okoliczności: bohaterki idą do restauracji, a tam spotykają mężczyznę, którego wcześniej okradły; pojawiają się na imprezie i wpadają na byłego partnera jednej z nich - i tak jeszcze kilka razy, do znudzenia. Irytuje także powtarzający się motyw nagłych zniknięć i ucieczek protagonistek - mimo że zawsze są pilnowane i/lub w centrum uwagi wszystkich postaci pobocznych.

Szkoda także, że reżyserowi nie udało się powstrzymać Bruni Tedeschi przed nadmiernym szarżowaniem. Między innymi dlatego Beatrice jest postacią, którą trudno polubić, a jej kolejne wyskoki - powtarzające się wyłudzanie pieniędzy od przypadkowych osób czy niekończące się tyrady o romansach z przeszłości - irytują. Na jej tle o wiele lepiej wypada Ramazzotti w roli Donatelli. To jej bohaterka jest emocjonalnym sercem filmu, a aktora idealnie wygrywa jej nagłe zmiany samopoczucia. Trudno nie przejąć się jej historią, chociaż przeszkadza w tym sam reżyser, w kulminacyjnym momencie proponujący niepotrzebne retrospekcje, a wątek postaci zamykający kiczowatą klamrą.

"Zwariować ze szczęścia" jest filmem trudnym do polecenia. Mimo kilku nawiązań nie otrzymujemy europejskiej wersji "Thelmy i Louise", a komedia zapowiadana przez niefortunny polski tytuł ogranicza się najwyżej do kilku uśmiechów. Przejmującego dramatu także nie uświadczymy - przez grę Bruni Tedeschi i artystyczne decyzje reżysera. Zamiast seansu w kinie polecam powrót do wspomnianego wyżej filmu Scotta. To jedno z tych dzieł, które warto od czasu do czasu sobie przypomnieć.

3/10

"Zwariować ze szczęścia" (La pazza gioia), reż. Paolo Virzi, Włochy, Francja 2016, dystrybutor: Against Gravity, premiera kinowa: 10 marca 2017 roku.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Zwariować ze szczęścia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy