"Złe wychowanie Cameron Post" [recenzja]: Obóz Jezusa

Kadr z filmu "Złe wychowanie Cameron Post" /materiały prasowe

Nagrodzony w Cannes film Desiree Akhavan dotyka bardzo poważnego tematu, ale robi to w niezwykle intymny, współodczuwający i kameralny sposób. Wielki ukłon za koncertowe wręcz poprowadzenie młodych aktorów.

Początek lat 90. XX wieku na amerykańskiej prowincji. Cameron to nastolatka, która wiąże się ze swoją szkolną koleżanką. W czasie balu maturalnego dziewczyny zostają nakryte w samochodzie przez chłopaków, z którymi przyszły na bal. Cameron nie ma rodziców, mieszka z dziadkami. Za radą religijnej ciotki dziewczyna zostaje wysłana na specjalny obóz, gdzie ma zostać poddana terapii i "reedukacji".

Obóz prowadzony jest przez wielebnego Ricka, który przeszedł "proces" wyjścia z homoseksualizmu. Wraz ze swoją siostrą, dr Marsh robi niemal klasyczne pranie mózgów młodym ludziom, w większości dopiero odkrywających własną cielesność i homoseksualność. Terapia to tak naprawdę nauka nienawidzenia siebie, jak określi to w pewnym momencie Cameron. Efekty przynosi raczej tragiczne.

Reklama

Irańsko-amerykańska reżyserka rozgrywa większość swojej opowieści na sporych zbliżeniach. Kamera niemalże nie opuszcza Chloë Grace Moretz, grającą Cameron. Podchodzi najbliżej, jak się da. Spora odwaga, bo wymagało to dobrego poprowadzenia w większości bardzo młodej ekipy aktorskiej.

Cameron zaprzyjaźnia się w obozie z Jane Fondą, afroamerykańską dziewczyną wychowaną w komunie oraz Adamem, Indianinem, który czuje się zarazem kobietą, jak i mężczyzną. Ich trójka to jednak wyimek z całej palety osobowości. Młodych ludzi, którzy za sprawą nadgorliwych rodziców lub partnerów wylądowali w piekiełku podlewanym religijnym sosem. Nie pasowali do ich wizji, obrazu, stylu życia.

Główne trio to młodzi rebelianci, ale Akhavan unika kreślenia czarno-białego obrazu. Nikogo nie oskarża, nie krytykuje, ukazuje różne perspektywy. Jest w tym sporo empatii i dojrzałości. Prowadzący obóz nie są wcielonym złem. Są raczej pogubieni, a niepewność przykrywają zapatrzeniem we własną ideologię i religię. Bunt nastolatków nie jest też buntem totalnym.

W tym tkwi autentyzm Akhavan. Młodzi bohaterowie trafiają do obozu w momencie, w którym odkrywają swoją homoseksualność, ale nie do końca jeszcze wiedzą, co to dla nich oznacza, kim chcą być i jak chcą się realizować. Podskórnie czują, że to jest coś naturalnego, normalnego, to ich prawdziwe "ja", lecz wychowanie i system zasiał po drodze ziarenko wątpliwości. "Czasem myślę, że nikim nie jestem", mówi na jednej z pierwszych rozmów w obozie Cameron. Gdy trafiają więc pod "opiekę" wielebnego i jego siostry łatwo zmienić perspektywę i mówić o grzechu oraz chorobie, którą trzeba wyleczyć. Niektórzy się poddają, niektórzy nie.

"Złemu wychowaniu" nie brakuje ironii i humoru,  naturalności, dystansu i... ciszy.  A wszystko dopełnia ostatnie ujęcie trójki bohaterów - kwintesencja autentyczności zawartej w filmie Akhavan.

8/10

"Złe wychowanie Cameron Post" (The Miseducation of Cameron Post), reż. Desiree Akhavan, USA 2018, dystrybutor: Aurora Films, premiera kinowa: 25 stycznia 2019 roku.


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy