"Zdrajca": Wszystko, co chcieliście wiedzieć o mafii sycylijskiej, ale baliście się zapytać [recenzja]

Kadr z filmu "Zdrajca" /materiały prasowe

Od pierwszego do ostatniego ujęcia "Zdrajca" nie pozwala nawet na chwilę oderwać wzroku od ekranu. Przykuwa uwagę i trzyma w napięciu. Najlepsze w filmie Marca Bellochio jest to, że to wszystko naprawdę się wydarzyło.

"Nie jestem skruszonym. Nie jestem donosicielem. Nie jestem sprzedawczykiem. Byłem człowiekiem honoru i jestem gotów spłacić dług wobec wymiaru sprawiedliwości" - w czasie pierwszego spotkania z legendarnym sędzią Giovannim Falcone mówi Tommaso Buscetta, wpływowy żołnierz Cosa Nostry, człowiek, którego zeznania doprowadziły do największego procesu sądowego w historii świata.

Tylko dzięki jego "spowiedzi" w stan oskarżenia postawionych zostało 366 mafiosów. Śledztwa oraz zeznania Salvatore Contorno doprowadziły przed sąd jeszcze ponad 100 innych osób. Większość z nich usłyszała wysokie wyroki - łącznie na 2 665 lat pozbawienia wolności. 19 bossów otrzymało dożywocie - niektórzy wielokrotne.

Reklama

Na potrzeby rozprawy Włosi musieli w więzieniu Ucciardone w Palermo skonstruować specjalny bunkier, który mógł pomieścić nie tylko rekordową liczbę oskarżonych, ale i ich prawników, oskarżycieli, sędziów oraz media. Te ostatnie przygotowywały regularne relacje. Postępowanie trwało od 10 lutego 1986 roku do 30 stycznia 1992 roku. Finał był ciosem w samo serce Cosa Nostry i, chociaż nie zlikwidował problemu przestępczości zorganizowanej we Włoszech, pokazał, że w kraju rządzą nie tylko kryminaliści.

Wydawałoby się, że dla kina, które przecież nie od dziś kocha wszelkiej maści kryminalistów i popisowe procesy, to samograj. A jednak potrzeba było niemal trzech dekad i talentu Marca Bellochio, aby wszystkie te wydarzenia przybliżyć widzom w sposób atrakcyjny, ale zarazem bardzo rzeczowy, zgodny z faktami.

Razem ze "Zdrajcą" udajemy się w pełną niebezpieczeństw, szalenie wciągającą podróż po świecie krwawych porachunków i bezwzględnej walki o władzę, w której granice przyjaźni kończą się tam, gdzie zaczynają się wielkie pieniądze i wpływy. Naszym przewodnikiem po tej przykrytej trupami i ogłuszanej hukiem kolejnych wystrzałów i zamachów bombowych krainie jest sam Buscetta, postać wieloznaczna, ale zarazem intrygująca, nawet hipnotyzująca, brawurowo zagrana przez Pierfrancesca Favino.

Na ekran Tommaso wkracza w białym garniturze, widać, że jest człowiekiem pewnym siebie, a także nieco w sobie zadufanym, zakochanym w urokach wygodnego życia i mającym słabość do pięknych kobiet. Na współpracę z Falcone nie decyduje się z jakichś wybitnie szlachetnych pobudek. Nie prześladują go żadne wyrzuty sumienia, nie czuje potrzeby odkupienia win. Tak czynią "skruszeni", a on nie jest jednym z nich. Widzi za to, że rozpada się świat znanych mu "wartości" i sam trafia na celownik swoich wrogów. Nie czuje się jednak zdrajcą - podążanie za jego motywacjami i próba odgadnięcia, co mu w mafijnym sercu gra, to jeden z największych atutów "Zdrajcy".

Bellochio z ogromną wprawą, jak na mistrza przystało, odziera mafię z romantyzmu zbudowanego np. przez "Ojca chrzestnego" i jednocześnie doskonale buduje klimat epoki, oddaje jej kontekst społeczny, ale również jej teatralność i teatralność zachowania jej bohaterów. Prawdziwą perełką są sceny sądowych "konfrontacji" pomiędzy wrogami - ta cała gestykulacja, różnice w języku, różne pstryczki i złośliwości, werbalne ciosy, wreszcie gra na czas i gra na nerwach. Misternie utkana kronika upadku Cosa Nostry, widowisko z nutą antycznej tragedii i thriller. "Zdrajca" wciąga. Bardzo.

7,5/10

"Zdrajca" (Il traditore), reż. Marco Bellochio, Włochy 2019, dystrybutor: Gutek Film, premiera kinowa: 2020 rok.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Zdrajca
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy