"Z perspektywy Paryża" [recenzja]: Kinofil w Paryżu

Kadr z filmu "Z perspektywy Paryża" /materiały prasowe

List miłosny do francuskiego kina, opowieść o uwielbiających dyskusje pasjonatach, uniwersalny traktat o bolączkach młodości, a wszystko to w ponad dwugodzinnym czarno-białym filmie naśladującym inne filmy.

Francuska Nowa Fala ma niezmiennie ogrom zagorzałych wyznawców, mimo że od jej najważniejszych lat minęło ponad pół wieku, a ideały wyznawane przez nowofalowców zmieniły się w trakcie kolejnych dekad nie do poznania. Romantyczny mit pozostaje romantycznym mitem, czerpiącym trochę z rzeczywistości, a trochę z własnej fikcji, dając narodziny wielu pomniejszym historiom. Jedną z nich jest "Z perspektywy Paryża", sentymentalny list miłosny reżysera/scenarzysty Jean-Paula Civeyraka do francuskiego kina oraz uroczo pretensjonalnej młodości wielkich porywów serca, umysłu i ciała.

Reklama

Głównym bohaterem opowieści jest Etienne, młody kinofil, który pragnie zostać drugim Bressonem, więc wyjeżdża z rodzinnego Lyonu, by studiować w kosmopolitycznym Paryżu. Tam, pośród pasjonackich dyskusji o włoskim giallo i amerykańskim kinie klasycznym, pośród imprezowych debat o Pussy Riot i indywidualnych konwersacji o Baudelairze, Bachu i Johnie Fordzie, dojrzewa emocjonalnie do bycia sobą. Pomagają mu w tym nie tylko dyskusje o filmach i sztuce, ale także seksualne uciechy, których zaznaje z kilkoma równie pasjonackimi młodymi kobietami, nie chwaląc się, że w Lyonie czeka na niego jego pierwsza miłość.

Pomocni są również koledzy-filmowcy, Jean-Noël i Mathias, na których opinie i krytykę zawsze można liczyć. Ten pierwszy jest wyrozumiałym i dość ciepłym kinofilem, który zdaje się rozumieć, że nie każdy film musi zmieniać świat lub czyjeś życie. Ten drugi to natomiast zatwardziały purysta, który nie cierpi komercyjnych produkcyjniaków Paula Verhoevena czy Davida Finchera i uwielbia mówić o przekazach, przesłaniach oraz "płaceniu ceny za prawdę". Są niczym aniołek i diabełek podszeptujący Etienne’owi na zmianę do ucha, że ma potencjał lub że jest do niczego, że się wyrobi lub że powinien znaleźć inny zawód. I tak rozmawiają przez ponad dwie godziny o wszystkim i o niczym, o teorii filmowej i "prawdziwym życiu", traktując zarówno siebie, jak i wszystkich pozostałych całkowicie na poważnie.

Wspominam o czasie trwania już po raz drugi, ponieważ ocena filmu Civeyraka zależy w dużej mierze od tego, jak zapatrujecie się na długie i żmudne dyskusje młodych intelektualistów o kinie, muzyce klasycznej, literaturze, polityce, seksie, sztuce, równouprawnieniu i swoich niepopartych praktyką opiniach na temat życia, śmierci, miłości i sukcesu. I oczywiście o nowofalowcach, których dokonania reżyser imituje również w obrazie i dźwięku. To nie jest wszystko, co "Z perspektywy Paryża" ma do zaoferowania, jednakże ten właśnie aspekt może skutecznie odstraszyć najbardziej nawet wiernego miłośnika szczerego kina niezależnego. Dopiero pod warstwą przesadnie długich i obfitujących w irytujące zachowania intelektualnych rozgrywek można odnaleźć sporo uniwersalnych prawd o młodości jako okresie, w którym pretensjonalność słów, egoizm opinii oraz arogancja wobec świata zewnętrznego dają energię i wiarę we własne możliwości. Przyszłość nie ma znaczenia, liczy się to, co tu i teraz.

Civeyrac dobrze wie, że opowiada historię starą jak X Muza - o pełnym wątpliwości i potencjału prowincjonalnym młodzieńcu, który jedzie do wielkiego miasta i wyrabia się, jednocześnie tracąc bezpowrotnie to coś, co sprawiało, że miał potencjał - ale nic sobie z tego nie robi, lecz snuje swoją fabułę bez pośpiechu. Nie kieruje filmu do masowego widza, lecz szuka partnera w rozmowie oraz sentymencie - do czasów, gdy kino było czystsze, do spotkań napędzanych alkoholem, pasją i słowem, do chwil, kiedy człowiekowi wydawało się, że jeśli się chce, to się naprawdę da.

Jest w tym czarno-białym filmie pewna trudna do sprecyzowania siła, która sprawia, że warto przeboleć prawie sto czterdzieści minut oglądania zagubionych we własnych światach młodych-gniewnych, ale po zakończeniu seansu trudno zapomnieć o bólu tyłka.

6/10

"Z perspektywy Paryża" (Mes provinciales), reż. Jean-Paul Civeyrac, Francja 2017, dystrybutor: Aurora Films, premiera kinowa: 19 października 2018 roku.


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy