"Wszystko o moim starym": Robert De Niro w udanej komedii [recenzja]

Robert De Niro i Sebastian Maniscalco w filmie "Wszystko o moim starym" /materiały prasowe

Nie uwierzycie: Robert De Niro zagrał w zabawnej komedii. "Wszystko o moim starym" to udana satyra na bogaczy, imigrantów i związki międzyklasowe. Bawi i próbuje powiedzieć coś o niejednorodnej tożsamości Ameryki.

"Wszystko o moim starym": Prawdziwe starcie nawyków i obyczajów

Inspiracją do opowiedzenia tej historii był związek aktora i komika Sebastiana Maniscalco i jego żony, artystki Leny Gomez.

- Ona wywodzi się z uprzywilejowanej rodziny, która od pokoleń mieszka na terytorium USA. On jest synem fryzjera, który przybył do Ameryki z Włoch jako dziecko i nadal żyje rozpostarty między dwoma kulturami. Brzmi, jak przepis na katastrofę, ale Sebastianowi i jego żonie udało się stworzyć świetnie pracującą relację. Pomyślałam, że to dobra historia do opowiedzenia zwłaszcza dziś, kiedy okopujemy się murem na swoich pozycjach i nie mamy ochoty na kompromisy ani na to, by przyjrzeć się, jak żyją ludzie po drugiej stronie i spróbować ich zrozumieć. Chciałabym, żeby przekaz naszego filmu był taki, że warto otwierać się na innych, nawet jeśli to wymaga wyjścia ze strefy komfortu - przekonuje mnie reżyserka Laura Terruso, kiedy spotykamy się na premierze filmu w Chicago.

Reklama


Zderzenie klas i etykiet, które prowadzi do wielu zabawnych scen, zaczyna się, gdy Salvo (Robert De Niro), ojciec Sebastiana decyduje, że musi poznać familię, w którą jego syn się wżenia. Wspólnie jadą więc do letniskowej willi rodziców wybranki. I tam dokonuje się prawdziwe starcie nawyków i obyczajów, które działa, bo twórcom nie stępiła ostrza humoru polityczna poprawność. Panuje tu jednak egalitaryzm: po prostu dostaje się wszystkim po równo. Obśmiane są tak nawyki Włocha seniora, jak i białych bogaczy, robotników i oderwanych od rzeczywistości artystek, bananowej młodzieży, jak i uduchowionych wrogów kapitalizmu.

Jest niegrzecznie, a mimo to z filmu bije kojące ciepło. Terruso widzi bowiem dwie strony rodziny, która jest w stanie nas wyprowadzić z równowagi, ale i ukoić. Kim Cattrall, niezapomniana Samantha z "Seksu w wielkim mieście", gra tutaj matkę, która chciałaby pomóc córce (Leslie Bibb, gwiazda "Asów z klasy") w rozwinięciu kariery, więc potajemnie kupuje jej obrazy. Gdy prawda wychodzi na jaw, robi się afera. Jest dużo śmiechu, ale to my sami musimy zdecydować, czy taki sposób wspierana latorośli zasługuje na potępienie, czy szacunek.

Twórcy wygrywają sympatię widza

Do poziomu satyr na bogaczy Rubena Östlunda filmowi daleko, choć nie brakuje tu kilku przegiętych momentów. Dość powiedzieć, że gdy na zjeździe w letnim domku krezusów pałeczkę w kuchni przejmuje Salvo, na talerzach ląduje paw - duma gospodarzy. A gdy Włoch chwyta za nożyczki, Kim Catrall traci swoje bujne długie włosy i kończy z fryzurą a la pixie.

Z tła jednak przebijają się poważne przypomnienia, że codzienne nieporozumienia to jedno, a drugie to polityczny kapitał zbijany na straszeniu "imigrantami, którzy się w Ameryce nie asymilują". Film jednak nie ma ambicji kina społecznego, ogranicza się do swojej roli - komediowej panoramy współczesnego społeczeństwa amerykańskiego - w której sprawdza się najlepiej, bo bezpretensjonalnie.

Twórcy wygrywają sympatię widza tym, że wiedzą, jaki film robią, i że nie udają, że mają przepis na rozwiązanie pokazanych na ekranie problemów. Nie biorą też niczyjej strony.

- Sama wywodzę się z imigranckiej rodziny. Całe życie mieszkałam na Brooklynie. Z jednej strony jestem wprzęgnięta w nowojorską kulturę, z drugiej - w moim domu wciąż kultywuje się włoskie tradycje. Są dni, że te włoskie naleciałości doprowadzają mnie do szału, a są takie, że mam dość tego, co wykształcił Nowy Jork, i z tęsknotą spoglądam w stronę włoskiego luzu i tamtejszej bliskości. Nie da się powiedzieć, że któryś sposób na życie jest lepszy. Oba są ciekawe, warto się im przyglądać i porównywać, wskazując tu i tu wady oraz zalety. W ten sposób podchodziliśmy do "Wszystko o moim starym" - tłumaczy mi Laura Terruso.

Robert De Niro bawi się swoim wizerunkiem

Reżyserce i obsadzie wspólną perspektywę udało się osiągnąć dzięki temu, że kompletując ekipę, Sebastian Maniscalco poszukiwał ludzi obdarzonych podobnym doświadczeniem. Robert De Niro, który nie ma szczęścia do komedii i najczęściej występuje w miernych produkcjach, tym razem dostał szansę, żeby udowodnić swoją vis comica i dobrze ją wykorzystał - sam ma włoskie pochodzenie. Leslie Bibb pochodzi z pipidówy w Wirginii, a Kim Cattrall ma rodzinę z Wielkiej Brytanii i Kanady. Maniscalco wiedział, że opowiadając swoją historię, tak naprawdę mówi o wspólnym doświadczeniu wielu rodaków. Okazuje się, że jest ono na tyle uniwersalne, że i polski widz może się w nim przejrzeć. A jak się nie przejrzy, to się przynajmniej pośmieje.

Maniscalco "czuje" też swoich współpracowników i pozwala im urwać się ze smyczy we właściwych momentach. Sam wprowadza nas w świat przedstawiony głosem z offu, co daje dobry efekt, czemu trudno się dziwić - wszak mamy do czynienia z docenioną za oceanem gwiazdą stand upu. Robert De Niro balansujący między wizerunkiem włoskiego twardziela a zatroskanego ojca bawi się swoim wizerunkiem. A od Kim Cattrall, która wpada w furię, gdy traci ukochane włosy, bije podobny upór i zawziętość jak od jej Samanthy.

Jeśli szukacie niezobowiązującej komedii na lato, to rezerwujcie bilety - najlepiej dla was i waszego starego.

7/10

"Wszystko o moim starym", reż. Laura Terruso, USA 2023, dystrybutor: Monolith Films, premiera kiniowa: 23 czerwca 2023 roku.


INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Wszystko o moim starym | Robert de Niro
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy