To wręcz niesamowite, jak wiele wątków upchnięto w "Wonder Woman 1984", a zarazem jak bardzo film ten wydaje się pusty. Równie duże wrażenie robi nieporadność, z jaką wprowadzane są kolejne elementy wyjęte z komiksowego pierwowzoru. Chociaż akcja filmu Patty Jenkins ma miejsce w latach osiemdziesiątych XX wieku, bardziej przywodzi on na myśl lata dziewięćdziesiąte - bo bliżej mu do "Spawna" lub "Stalowego rycerza", a nie współczesnych superbohaterskich hitów.
Fabuła jest pretekstowa. Diana Prince (Gal Gadot) przypadkiem trafia na artefakt spełniający życzenia - oczywiście za pewną cenę. Wkrótce zaczyna się nim interesować żądny władzy biznesmen i celebryta Max Lord (Pedro Pascal), a w tle błąkają się także nieśmiała Barbara Minerva (Kristen Wiig) i Steve Trevor (Chris Pine), cudownie zmartwychwstały ukochany bohaterki, który zginął w finale jej poprzedniego filmu. Każda z postaci ma swoje pragnienia, ale ich spełnienie nakręci spiralę niekończących się kłopotów.
Historia wydaje się wyjęta z przeciętnej kreskówki dla najmłodszych i, niestety, tak też jest prowadzona. Pełno tu fabularnych dziur, niesamowitych zbiegów okoliczności, a logiki nie zaproszono do współpracy. Natomiast bohaterowie są pisani na jedną nutę. Pascal szarżuje do granic przyzwoitości, ale nie udaje mu się nadać Lordowi minimum charakteru. Wiig sprawdza się jako zahukana pani naukowiec, ale jej przemiana w silną i żądną zemsty kobietę wypada niewiarygodnie. Pine jest przesadnie zagubiony i przez większość filmu robi do wszystkiego wielkie oczy.
Najgorzej wypada jednak Gadot. Nie jest ona najlepszą aktorką, jednak w "Wonder Woman" z 2017 roku Jenkins udało się obrócić jej wady na korzyść produkcji. Diana ujmowała swoją naiwnością i szczerością, a jej kompas moralny był jasny - jest dobro i zło, bez niczego pomiędzy. W "1984" postać definiuje jedynie jej uczucie do Trevora. Pod koniec filmu z 2017 roku była ona świadomą swej siły superbohaterką, tymczasem tutaj zachowuje się ona jak rozkapryszona nastolatka. W dodatku trudno uwierzyć w uczucie łączące Dianę i Steve'a. Zniknęła jakakolwiek chemia między postaciami, a one same nie mają sobie za dużo do powiedzenia. Ich historia została zamknięta, po co więc było to rozgrzebywać?
O ile wątek Diany byłby trudny do obrony (pomijam fakt, że Trevor zajmuje ciało obcego mężczyzny, tym samym kradnąc mu życie, więc moralnie nie wypada to najlepiej), przerysowanie drugiego planu mogło się jeszcze obronić. Niestety, pomysły Jenkins na konwencję filmu kończą się po pierwszym kwadransie. Widać w nich jakąś inwencję, a przebieg udaremnionego przez bohaterkę napadu nasuwa na myśl przygody Spider-Mana pod batutą Sama Raimiego - mimo koszmarnych efektów specjalnych. Ta zabawa nie wraca już później. Pozostaje zbitek niewiarygodnych komputerowych grafik i pozbawiona kreatywności sieczka.
Niewykorzystany zostaje także czas akcji. Pierwszy kwadrans po zbędnym prologu to kwintesencja lat osiemdziesiątych - dużo kolorów, kiczowate stroje, centra handlowe. Jednak później ogranicza się to do kilku oczywistych dowcipów oraz wpisania w fabułę napięć między USA i ZSRR. Jednak film mógł mieć miejsce w którejkolwiek dekadzie. Przede wszystkim dlatego, że ogromna większość z prawie 150 minut metrażu stanowi wata - nijaka, brzydka, bez smaku, bez tożsamości. Nie ma mowy o kreatywności np. "Atomic Blonde", ani nawet o pornografii nostalgii w stylu "Stranger Things".
"Aquaman", najlepsza z ostatnich adaptacji komiksów wydawnictwa DC, wyróżniała się jasno określoną konwencją. Podobnie "Shazam!", "Ptaki nocy" czy nawet nieudana "Liga Sprawiedliwości" w wersji Zacka Snydera. "Wonder Woman 1984" wydaje się na ich tle skleconym szybko produktem - byle tylko zająć miejsce w kalendarzu premier. Marnuje on potencjał postaci i zaprzepaszcza osiągnięcia pierwszej części cyklu. Decyzja, by Patty Jenkins odpowiadała także za trzecią część przygód Diany Prince, jest dla mnie niezrozumiała. Reżyserka ewidentnie nie ma pomysłu na Wonder Woman i wątpię, by takowy pojawił się podczas prac nad kolejnym filmem.
3/10
"Wonder Woman 1984", reż. Patty Jenkins, USA 2020, premiera: 1 kwietnia 2021 roku w HBO GO, emisja w HBO od 30 maja 2021 roku.