Seans "One To One: John i Yoko" Kevina Macdonalda przypomina zapping czyli kompulsywne przerzucanie kanałów w telewizorze. Jednak to, co pozornie wygląda na informacyjny chaos, to precyzyjnie zmontowany kolaż stanowiący opowieść o Stanach Zjednoczonych Ameryki roku 1972 z perspektywy Johna Lennona i Yoko Ono.
Historia Beatlesów to niewyczerpalne źródło inspiracji dla twórców kina dokumentalnego. Nie ma roku, by nie pojawiła się produkcja kinowa bądź telewizyjna poświęcona Czwórce z Liverpoolu lub któremuś z jej członków. Tylko pod nazwiskiem Johna Lennona w IMDB znajdziemy ponad 600 tytułów, w których pojawiają się materiały archiwalne z jego udziałem. Czasem oczywiście są to produkcje poświęcone szerzej historii muzyki czy innym zjawiskom społecznym, a Beatlesi bywają przywołani w określonym kontekście, ale zdecydowanie częściej znajdują się w centrum ekranowej opowieści.
I choć wydawałoby się, że po trzyodcinkowym dokumentalnym serialu Petera Jacksona "The Beatles: Get Back" z 2021 roku, temat może wydawać się wyczerpany, to nic bardziej mylnego. Zaledwie rok temu polską premierę na festiwalu Millennium Docs Against Gravity miał dokument "Stracony weekend: historia miłosna" w reżyserii Eve Brandenstein, Richarda Kaufmana i Stuarta Samuela, opowiadający o romansie Lennona z May Pang, asystentką Yoko Ono.
Polskę ominęły póki co "Daytime Revolution" Erika Nelsona (2024), "Beatles '64" Davida Tedeschi (2024) oraz "Borrowed Time: Lennon's Last Decade" Alana G. Parkera (2025), natomiast na ekrany trafia właśnie "One To One: John i Yoko" Kevina Macdonalda i Sama Rice-Edwardsa. Występujący tu w roli współpasażera Rice-Edwards jako montażysta współtworzył wcześniej z Macdonaldem m.in. głośny muzyczny dokument "Whitney" (2018), w którym próbowali przybliżyć życie i fenomen legendy popu Whitney Houston. A nagrodzony Oscarem za "Jeden dzień we wrześniu" Macdonald ma też na koncie biograficzny dokument o Bobie Marleyu.
"One To One: John i Yoko" to jednak nie kolejna dokumentalna biografia gwiazdy w dorobku reżysera "Ostatniego króla Szkocji". Macdonald i Rice-Edwards biorą pod lupę zaledwie nieco ponad rok z życia tytułowej pary, a dokładnie 18 miesięcy, które spędziła ona po rozpadzie The Beatles i przeprowadzce z Londynu do Nowego Jorku w małym mieszkaniu w West Village. To opowieść o fascynacji Lennona Ameryką schyłku epoki hippisowskiej. Ameryki odkrywanej w dużej mierze za sprawą telewizora, który stał się dla Johna i Yoko swoistym oknem przybliżającym społeczny ferment panujący w ówczesnych Stanach Zjednoczonych.
"O czym rozmawia 20 milionów Amerykanów w sobotni wieczór? O tym, co widzieli w piątkowy wieczór w telewizji" - mówi Lennon w wywiadzie radiowym w pierwszych scenach filmu, wspominając, że ekran telewizora kojarzy mu się z ciepłem kominka z dzieciństwa.
Macdonald i Rice-Edwards pozwalają nam dołączyć do bohaterów spędzających całe dnie w łóżku z pilotem w dłoni. Razem z nimi skaczemy po kanałach, oglądając starającego się o reelekcję Richarda Nixona, relacje z zamieszek w więzieniu stanowym Attica, przygotowania Republikanów do konwencji w Miami czy postrzelenie startującego w prawyborach Demokratów gubernatora Alabamy George'a Wallace'a.
Wszystko to przedzielone zostało reklamami oraz fragmentami filmów i seriali, układając się w mozaikową opowieść o USA. W tym także o konflikcie Lennona z amerykańskimi władzami rozsierdzonymi zaangażowaniem muzyka w działalność społeczno-polityczną i przerażonymi skalą jego oddziaływania, której przejawem był m.in. występ na kilkunastotysięcznym wiecu w obronie menedżera muzycznego Johna Sinclaira, skazanego na 10 lat więzienia za posiadanie dwóch jointów. A także charytatywny koncert One to One w Madison Square Garden w 1972 roku zorganizowany przez Yoko i Lennona pod wpływem telewizyjnego reportażu o skandalicznych nieprawidłowościach i przemocy wobec uczniów z niepełnosprawnością intelektualną ze szkoły stanowej Willowbrook w Nowym Jorku.
Na pierwszy rzut oka seans "One To One: John i Yoko" przypomina zapping czyli kompulsywne przerzucanie kanałów w telewizorze. Wbrew pozorom to jednak niezwykle precyzyjnie skomponowana opowieść, w której każdy, nawet sekundowy kadr ma znaczenie. Jej refren stanowią nagrania rozmów telefonicznych Lennona i Ono z dziennikarzami, menedżerami i współpracownikami, w tym asystentem, który pomaga Yoko zdobyć setki żywych much na jej wernisaż w nowojorskim MoMA.
I choć dokument Macdonalda i Rice-Edwardsa w założeniu nie jest filmem muzycznym, to zawiera obszerne fragmenty tytułowego koncertu, w tym pełne wykonania części utworów, których teksty dodatkowo uzupełniają ekranową narrację. A także, otwierający film, kawałek "New York City" będący swoistą opowieścią o mieście, które wchłonęło Yoko i Johna po ich przeprowadzce za ocean.
"One To One: John i Yoko" może co niektórych przytłoczyć nadmiarem telewizyjnych "wrażeń", ale jego zdecydowanym atutem jest to, że ani razu nie popada w sentymentalizm. Twórcy nie starają się dopisywać kolejnego rozdziału do legendy Lennona i Yoko. Zamiast tego czynią ich przewodnikami po ówczesnej Ameryce, przypominając o czasach, gdy muzyka była polityczna, a protest songi stawały się spoiwem społecznych zmian.
7/10
"One To One: John i Yoko", reż. Kevin Macdonald, Wielka Brytania 2024, dystrybutor: Against Gravity, premiera kinowa: 12 września 2025 roku.