"Vika!": Sanatorium skąpane w neonach i tańcu [recenzja]

Kadr z filmu "Vika!" /© materiały dystrybutora /materiały prasowe

Agnieszka Zwiefka mogła nakręcić prosty i jednoznaczny obraz najstarszej polskiej didżejki. 84-letnia Vika jest ekscentryczna, kolorowa i przełamuje schematy, więc można było po prostu postawić przed nią kamerę. "Vika!" jest jednak powieścią głębszą. To inspirujący obraz kogoś, kto pomaga innym zrozumieć, że wiek jest naprawdę stanem umysłu. Tylko jak do tego przekonać w pandemii?

"Vika!": Ma 84 lata i jest didżejką

Temat starości jest w ostatnich latach mocno przez filmowców eksploatowany. Paolo Sorrentino zrobił z niego motyw przewodni kilku swoich dzieł na czele z "Wielkim pięknem" i "Młodością". Najwięksi hollywoodzcy aktorzy i aktorki biorą na klatę opowieści o starzeniu się, oswajając pewnie własne lęki. Jedni, robią to na poważnie, inni z przymrużeniem oka. Nie przez przypadek Harrison Ford powraca za chwilę jako 80-letni Indiana Jones!

Reklama

Jest też ona - Wirginia Szmyt, czyli DJ Vika. Parafrazując sztukę Edwarda Albeego - starość musi się bać tej Wirginii. Zanim zaczęła z gracją, klasą i wielką samoświadomością puszczać z głośników tłuste bity, pracowała jako pedagog z niepełnosprawnymi i trudną młodzieżą. Ba, była nawet dyrektorką poprawczaka! Teraz również prowadzi terapię. Może nawet z trudniejszymi przypadkami niż w zakładzie poprawczym. Jak bowiem przekonać seniorów w domach starości, że życie wciąż ma sens i można się nim cieszyć? Jak pokazać im, że metryka nie definiuje całego życia?

Kolorowa, chodząca w obcasach urodzona w 1938 roku didżejka bez wątpienia przełamuje w oczach młodzieży stereotyp "babci". Jej beret jest bowiem bardzo tęczowy. Jest ozdobą imprez i ich symbolem. W niektórych środowiskach jest ikoną. Jest po prostu chodzącą transgresją i żywym dowodem niszczenia barier. DJ Vika może być chodzącą reklamą postmodernizmu dzisiejszych czasów. O wiele ważniejsze jest jednak to, co Wirginia robi na potańcówkach dla seniorów. To tam słyszy z ust równolatków, że starsi ludzie nie mają już nic do zaoferowania światu. To tam słyszy, że miejsce starych ludzi jest w zamknięciu. Vika jest dowodem, że ten schemat myślenia jest anachronizmem. "Wiek jest stanem umysłu" - Vika nie musi tego nawet powtarzać. Ona to pokazuje na każdym kroku. Zarówno w skąpanym w neonach klubie nocnym, jak i na dancingu w sanatorium.

"Vika!": Wiek jest stanem umysłu

Agnieszka Zwiefka nie mogła o tak kolorowej osobie jak Wika nakręcić typowego dokumentu. Podlewa więc opowieść szczyptą magii wytańczonej przez aktorów w różnych momentach filmu. To świetny pomysł, który podkreśla niezwykłość świata 84-letniej bohaterki. A jednak koszmarna rzeczywistość dopada Vikę. Zwiefka kręcąc swój dokument trafiła na czas pandemii, która zamyka kolorowego ptaka w czterech ścianach. Nocne kluby zostają zamienione na cztery ściany mieszkania w bloku. Z kotem Dudusiem u boku i rozmyślałem o życiu i jego kruchości.

Reżyserka nie unika pytań o życie rodzinne Pani Szmyt i jej trudnej relacji z dziećmi. Kolorowe życie ma swoją cenę, która może nie być na pierwszy rzut oka widoczna. Jest to cena, jaką płacą najbliżsi. Słodkość kolorowego życia wolnego ptaka jest więc posypana sporą dawką goryczki. Reżyserka dobrze te dwa składniki życia ze sobą miesza. Cóż, takie jest życie, które DJ Vika zdobywa z przytupem. Tańcem, radością i determinacją w realizowaniu misji. "Vika!" to inspirujący dokument, który dobitnie pokazuje, że liczba zmarszczek na skórze o niczym nie świadczy. Chyba, że dopuścimy by zmarszczyło się nasze serce i umysł. To jednak Wirginii Szmyt nie grozi zbyt prędko. Czy inni seniorzy dołączą do jej tańca?

7/10

"Vika!", reż. Agnieszka Zwiefka, Polska 2023, dokument prezentowany w ramach tegorocznej edycji Millennium Docs Against Gravity.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy