Dziennikarz w dziecku (i odwrotnie) bardzo się przydaje, zwłaszcza jeżeli chce się mówić lub pisać o filmie takim jak "Uwierz w Mikołaja" na podstawie bestsellerowej książki Magdaleny Witkiewicz - chodzi o wyjęcie bombek z tekturowego pudełka. Zawieszenie ich. I radość, że są. I niewiele więcej mają zadań do spełnienia. Ucieszenie.
Idą święta. Z wczesnego dzieciństwa zapamiętałem obrazek - ubieramy choinki, z tekturowych, wcale nie błyszczących pudełek, wyciągane są bombki, a te bombki uprzednio pakowane były w gazety, żaden tam papier pakowy. Zerkałem na te gazety, podczytywałem nawet.
W naiwności myślę, a lubię w sobie tę naiwność, że to były pierwociny mojej przyszłej drogi. Jedna z tych drobin, które w efekcie doprowadziły do celu. Dziecko ubiera choinkę, cieszy się z świąt, z bombek kolorowych i z prezentów, ale to samo dziecko, wcale nie ukradkiem, zawiesza się nad gazetą, podczytuje, ogląda obrazki. Kiedyś będzie dziennikarzem, ale o tym jeszcze nie wie.
W filmie "Uwierz w Mikołaja" bombkami są dla mnie powroty aktorskie dawnych gwiazd polskiego teatru i kina. To być może właśnie o nich - o Bohdanie Łazuce, albo o Elżbiecie Starosteckiej, czytałem niegdyś wydobywając bombki choinkowe z gazetowej oprawy. Gwiazdy mojego dzieciństwa, młodości, wszystkich czasów. Gwiazdy na zawsze. Zasłużyli na ten tytuł.
Narracyjnie film "Uwierz w Mikołaja", zaadaptowany do kina przez Ilonę Łepkowską, również współproducentkę filmu, wpisuje się w kanon bożonarodzeniowej serii filmowych evergreenów od "White Christmas" z 1954 roku, po nasze "Listy do M.". Nie znam powieści Magdaleny Witkiewicz, nie wiem zatem, jak wyglądała adaptacja tekstu, ale dla adaptatorki wyrażam wdzięczność za przypomnienie polskiemu kinu wybitnych aktorskich postaci, które w kilku przypadkach pojawiły się na planie po raz pierwszy od kilkudziesięciu lat.
Ewa Szykulska, wspomniana Elżbieta Starostecka i Bohdan Łazuka, Teresa Lipowska i Marta Lipińska, Krystyna Tkacz, Izabella Olejnik, Dorota Stalińska, Dorota Kolak, a w mniejszych rolach: Elżbieta Jodłowska, Grażyna Zielińska, Maciej Damięcki czy Jerzy Rogalski. Takiego dream teamu aktorów dojrzałych nie mieliśmy w naszym kinie od lat.
Anegdota jest w tym filmie filuterna, ale schematyczna. Być może w okolicach świąt chcemy przede wszystkim oglądać takie mało realne, co tu kryć, historie. W ogromnym skrócie chodzi o to, żeby wszystkie drogi - powikłane, pocerowane i smutne - doprowadziły do happy endu (taką nazwę nosi tutaj nawet Dom Seniora): Sierotka Marysia znalazła szczęście, Kopciuszek pantofelek, a samotna księżniczka samotnego księcia. Pewnie dlatego tak lubimy oglądać bajki, ponieważ nasze życie niewiele ma z tym wszystkim wspólnego.
Film Anny Wieczur jest konfekcyjny w dobrym i złym tego słowa znaczeniu. Zima tutaj jest naprawdę zimowa (jak doprawdy nie u nas). Śniegu po pas, przypadkowa para, która pozna się w śnieżycy, pozna się wcale nie przez przypadek. Los tak chciał - i los miał rację. Dalej, wątek balzakowskiej nieszczęśnicy rodem z "Komedii ludzkiej".
Agnieszka Więdłocha gra ofiarnicę, żyjącą w koszmarnym związku z przemocowcem (Antoni Pawlicki). Jest także mamą rozkosznej i wygadanej dziewuszki (Wiktoria Nowak), dobrą, troskliwą mamusią, chociaż bardzo udręczoną. Na szczęście na horyzoncie - przypominam, nie ma żadnych przypadków - pojawia się przystojny i troskliwy policjant (Mateusz Janicki). Jest także jowialny szef ochrony w domu towarowym, gra go niezawodny Cezary Żak, który na czas świąt chciałby może wreszcie ochronić siebie, własną przeszłość, bo uznał, że miniona miłość, minione małżeństwo (Dorota Kolak), to było coś najlepszego, co przydarzyło mu się w życiu. Wszystkie wątki prowadzą w końcu do domu spokojnej starości. I tam rzeczywiście jest najciekawiej.
Schemat goni schemat, a jednak w końcu pojawia się wyrozumiały uśmiech. Czekamy bowiem na takie filmy podobnie jak wyczekujemy na święta. Z pełną świadomością, że to, co przeżywaliśmy w dzieciństwie (o ile przeżywaliśmy), nie powtórzy się więcej. A tak zwana magia świąt jest w większym stopniu wymysłem komercyjnym, niż duchowym.
Z czasem wiara w świąteczną przemianę słabnie tak jak znika w Polsce śnieg. Znamienne, że we wspomnieniach, wspomnieniach różnych pokoleń, zimy zawsze były bardziej śnieżne, białe, mroźne i serdeczne. Może tak było w istocie, ale przypuszczalnie swoje robi także mechanizm pamięci. Od pewnego momentu przeszłość zaczyna wygrywać, i nic się z tym nie da zrobić. Przeszłość to w końcu my sami - w lepszym, wartościowszym, naiwnym i młodzieńczym wydaniu.
Urok filmu "Uwierz w Mikołaja" polega na tym, że ta młodzieńczość typologii wspomnień została zderzona z urokiem bohaterów. A przy tym ma się poczucie, że nie do końca jest to wszystko tak polukrowane jak w większości tego typu produkcji. Trochę chmur, trochę deszczu, nie tylko śnieg.
Nie potrzeba się jednak oszukiwać, "Uwierz w Mikołaja" to film, który powstał w ramach określonego kanonu. Kanonu, który ma na koncie arcydzieła, jak mój ukochany brytyjski film "To właśnie miłość" (tak, wiem, nie jestem oryginalny), ale i całą serię produktów bożenarodzeniowopodobnych. Konwencja jest niezmienna, i reżysersko-scenariopisarski film duetu Wieczur-Łepkowska wcale od tej konwencji nie odbiega. W skrócie chodzi o losy kilku, lub kilkunastu bohaterów, którzy na ten wyjątkowy czas, czy - jak kto woli - magiczną noc, przełamując różne perturbacje, spotykają się przy symbolicznym wigilijnym stole. I hej kolęda, kolęda.
"Uwierz w Mikołaja", od samego tytułu poczynając, nie będzie przełomem tej narracji, ale wnosi do niej kilka ciekawych elementów, które tak spodobały się Ilonie Łepkowskiej w książce Magdaleny Witkiewicz. W ramach katalogu bohaterów typowych, mamy tutaj bowiem również postaci niecodzienne - jak chociażby wspomnianą matkę z dzieckiem wywodzącą się z patologicznej, przemocowej rodziny. I jest to wątek wiodący, a nie zapchajdziura dla ubarwienia narracji.
Najważniejszy, czy właśnie najciekawszy wydaje się jednak nacisk na bohaterów w wieku senioralnym. Co prawda, w naszych rodzimych evergreenach z serii "Listy do M.", prawie w każdym odcinku pojawiał się chociażby jeden epizod z udziałem starszego aktora lub aktorki (sam zachwalałem nie tak dawno udział Barbary Wrzesińskiej w "Listach do M. 4"), ale było to zawsze w mniejszym lub większym stopniu wypełnienie tła, tymczasem "Uwierz w Mikołaja" mogłoby mieć podtytuł "Uwierz w aktora".
Sam udział w filmie Elżbiety Starosteckiej, Bohdana Łazuki, Teresy Lipowskiej czy Marty Lipińskiej, jest dla mnie świętem. Okazuje się, że niewiele potrzeba. To może być nawet mała rólka, epizod, który wypełniają aktorską treścią. Tego się przecież nie zapomina. Aktorstwo w krwiobiegu. I pamięć wzruszonego widza również. Traktuję ich role w tym filmie jako wyjątkowy bożonarodzeniowy prezent. Ową bombkę wyciągniętą z tekturowego pudełka. Bombkę owiniętą w gazetę. To był "Film".
6/10
"Uwierz w Mikołaja", reż. Anna Wieczur, Polska 2023, dystrybucja: Kino Świat, premiera kinowa: 10 listopada 2023 roku.