Reklama

Usłyszcie mój krzyk

"Pogrzebany" ("Buried"), reż. Rodrigo Cortés, USA 2010, dystrybutor: Monolith Films, premiera kinowa 26 listopada 2010 roku.

''Być pogrzebanym za życia jest
niewątpliwie najostateczniejszą okropnością,
jaka może przydarzyć się człowiekowi śmiertelnemu''
(Edgar Allan Poe, "Przedwczesny pogrzeb")

Pogrzebać kogoś żywcem - pomysł to iście szatański, ale nie nowy. Już Antygonę królewskim wyrokiem dożywotnio zamurowano w czterech ścianach. Świadomość tego, że pewnego dnia można obudzić się w trumnie, była największą trwogą życiową autora powyższego cytatu. Poe tak bardzo bał się pochówku za życia, że postanowił zamknąć swoje lęki w.. formule opowiadania. ''Przedwczesny pogrzeb'' zaliczany jest do jego najlepszych prób literackich. Czytany dziś, prawie dwa stulecia od powstania, wciąż potrafi napędzić strachu.

Reklama

Motyw tej śmiertelnej pułapki bez wyjścia nie jest też obcy filmowcom. Od kryminałów (gangsterzy grzebani na pustyni) poprzez horrory (mumie i inne strachy na lachy) aż po tarantinowskie hybrydy gatunkowe (pamiętacie, co spotyka Pannę Młodą w ''Kill Bill: Vol. 2''?) bohaterów chowano żywcem na różne sposoby. Zawsze jednak był to wątek bardziej towarzyszący niż wiodący. Reżyser Rodrigo Cortés, wespół ze scenarzystą Chrisem Sparlingiem, postanowili uczynić z niego główny temat filmu. Jak sobie poradzili z tym zadaniem?

''Pogrzebanego'' można czytać na kilku poziomach. Najlepiej sprawdza się, kiedy odbieramy go intuicyjnie, zmysłowo. Oglądając Paula (Ryan Reynolds) zamkniętego w ciemnej trumnie, rozświetlanej tylko co jakiś czas ogniem zapalniczki lub ekranem komórki, jesteśmy wmurowani w fotel. Niezwykłe uczucie dyskomfortu, klaustrofobii, sprawia, że film jest niemal fizycznym doświadczeniem.

Sprawia to nie tylko prosta identyfikacja z bohaterem, ale i sposób, w jaki obraz zrealizowano. Przez ponad 90 minut jesteśmy skazani na kontakt wzrokowy z niezwykle ciasną przestrzenią. Paul wykonuje szereg telefonów. Do matki, żony, departamentu obrony. Nie ma jednak klasycznych ''przebitek'', ujęć-przeciwujęć, przedstawiających drugą osobę dialogu. ''Pogrzebany'' pozbawiony jest też scen retrospekcji, marzeń sennych, wspomnień bohatera (nie ustrzegł się tego niestety Skolimowski w ''Essential Killing''). Nic z tych rzeczy. Półtorej godziny w trumnie. Ten minimalizm bije na głowę ''Cube'', ''Telefon'', a nawet awangardowe pomysły Warhola.

Mimo ograniczeń przestrzennych ''Pogrzebany'' zaskakuje sporą dynamiką zdjęć (robił je Eduard Grau, którego nazwisko pamiętamy z ''Samotnego mężczyzny"), a także ujęciami zrealizowanymi ''spoza trumny''. Tutaj naprawdę sporo się dzieje. Pod względem technicznym film Cortésa jest więc nie tylko ciekawostką, ale prawdziwą perłą.

Gorzej jest niestety z kontekstem i prowadzeniem fabuły. Paul jest kierowcą, pracującym w Iraku. Podczas ostrzału jego konwoju zostaje ranny i umieszczony przez terrorystów w trumnie. Bandyci stawiają przez telefon horrendalne warunki. Nikt nie jest w stanie pomóc. Z ekranu zaczyna bić antywojennym banałem, a fabuła wpada w pułapkę oczywistości. Charaktery rozmówców Paula są nakreślone bardzo grubą kreską (źli terroryści, bezduszne korporacje etc.). Razi niepotrzebna symplifikacja i żerowanie na schematach.

Lepiej jednak zmrużyć na to oko i wczuć się w sytuację bohatera. Dawno żaden film nie wprawił mnie w to niezwykle uciążliwe, ale jakże pożądane uczucie dyskomfortu psychofizycznego w kinie. Wspomniałem wcześniej, że w filmie nie ma ujęć-kontrujęć. Otóż jest jedno. W scenie z wężem... Więc jak? Czy już drżycie?

7/10

Nie wiesz, w którym kinie możesz obejrzeć film "Pogrzebany"? Sprawdź repertuar kin w swoim mieście!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: krzyki | USA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy