"Trzy": System trójkowy
Hanna i Simon to berlińczycy od 20 lat razem. Gdy ich związek wchodzi w etap stabilizacji, przyzwyczajenia i lekkiej monotonii, pojawia się Adam, doktor biologii i genetyk. Oboje zakochują się w młodszym mężczyźnie, a romans z nim przyniesie ożywienie w ich związku i... zaowocuje pewną niespodzianką.
"Trzy" to pierwszy od wielu lat niemieckojęzyczny film Toma Tykwera, który zabłysnął w 1998 r. "Biegnij Lola, biegnij". Zabawa formą i narracją zachwyciła krytyków, którzy szybko okrzyknęli wówczas trzydziestoletniego niemieckiego reżysera objawieniem młodego kina europejskiego romansującego z postmodernizmem. Porównywano nawet - choć trochę na wyrost - film do "Przypadku" Kieślowskiego.
W gruncie rzeczy Tykwer nie powtórzył już swojego artystycznego sukcesu. Każdy kolejny film - plastycznie dopracowany, ze starannie wypielęgnowaną ścieżką dźwiękową (Tykwer eksperymentuje z muzyką) w jakimś stopniu rozczarowywał, gdy okazywało się, że za efektowną narracyjno-obrazową kurtyną niewiele można odnaleźć. Podobnie niestety rzecz się ma w przypadku "Trzy". Zabawa formą i stylem przytłacza treść, czego świadomy jest chyba sam Tykwer, który ową treść niekiedy pisze wielkimi filmowymi literami. Zamiast odważnego manifestu XXI w. w kwestii relacji międzyludzkich, dostajemy propagandowy plakat pełen wielkich "metafor". Tykwerowska estetyka rozkwita, jak za czasów "Biegnij Lola, biegnij", tylko nie ma już tej samej świeżości: zabawa z dzieleniem ekranu, retrospekcje, sceny marzeń, potrójność różnych aspektów filmowej rzeczywistości, stylizacje, montażowe wariacje.
Trochę żal tych straconych szans, bowiem otwierająca film sekwencja zapowiadała świetny ciąg dalszy. Piękna, acz prosta, metafora rozwoju związku z liniami wysokiego napięcia w roli głównej, a następnie teatr tańca, ukazujący złożoność i dynamikę trójkąta, którego różnych konfiguracji i perypetii będziemy świadkami. Przekraczanie "determinizmu biologicznego", jak mówi Adam Simonowi, było z pewnością interesującą kwestią. Na ile dzisiaj, po teoriach udowadniających, że płeć narzucana jest nam przez kulturę i społeczeństwo, w czasach otwartości na różne miłosne konfiguracje, jesteśmy tak naprawdę gotowi przełamywać konwenanse i reguły społeczne, które wrosły w nas głęboko, nawet jeśli tego nie chcemy.
"Trzy" jest nierówne. Wielokrotnie Tykwer rozpoczyna niezwykle błyskotliwie, by za chwilę dobrze budowaną scenę przełamać absurdalnym humorem, zupełnie niepotrzebnie burząc atmosferę. Życie przeplata się ze śmiercią, komórki macierzyste formowane w laboratoriach z filozofią Spinozy o moralności, przyjemności i bólu, sztuka z biologią, wolność z kulturą. "Trzy" jest jak jego główni bohaterowie. Hana i Simon to typowi przedstawiciele przeintelektualizowanej klasy średniej, żyjący dla i ze sztuki, przekorni wobec społecznych i kulturowych konwenansów. Z kolei Adam (ciekawa, niejednoznaczna rola Devida Striesowa) to człowiek, który potrafi się dostosować do otoczenia. Także w kwestii swoich erotycznych upodobań.
Tykwer odważnie, chwilami prowokująco, lecz jednak zawsze z wyczuciem ukazuje sceny miłosnych konfiguracji trójki bohaterów. Jednak swoje postmodernistyczne love story kończy jak hollywoodzkie komedie romantyczne. Nie ma co prawda ślubnego ołtarza, ale końcowa scena rodzi podobne pytanie jak w przypadku miłosnych bajek zza oceanu: i co dalej? Wiadomo, szara rzeczywistość już tak bajkowa nie jest. I jak w przypadku new romances ciekawsza byłaby opowieść nie o dochodzeniu do owego systemu trójkowego, tylko o możliwości i warunkach jego dalszego funkcjonowania.
5/10
---------------------------------------------------------------------------------------
"Trzy" ("Drei"), reż. Tom Tykwer, Niemcy 2011, dystrybutor Vivatro, premiera kinowa 25 maja 2012 roku.
---------------------------------------------------------------------------------------
Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!
Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!